Uwielbiam lato. Słońce sprawia, że jestem szczęśliwa. Tak szczęśliwa, że nic mi się nie chce, nie zamierzam się ruszać, ani tym bardziej czegokolwiek wymyślać, bo tak jak jest, jest wspaniale. Zaprojektowanie kubka dla mojej koleżanki zajęło mi tydzień, listów motywacyjnych dla innej nadal nie mam, bo cierpi na tę samą przypadłość i nawet nie chce nam się umówić. Jeżeli zimą zapada się w sen zimowy, to latem na kontemplację letnią; piasek na plaży mogę oglądać tygodniami. O dziwo, lubię bardzo pracować latem, w sezonie powszechnie uznawanych za urlopowy, i wychodzi mi to o wiele lepiej niż na przykład w marcu, który po prostu przesypiam mentalnie. Nie mogę planować robienia niczego poważnego na wiosnę i lato, całą energię zabiera mi najpierw jechanie na resztkach baterii z zeszłego roku, a następnie ładowanie ich na jesień i zimę.
To, w skrócie, powód, dla którego od pół roku pisze trzy razy rzadziej, niż normalnie. Musicie poczekać na Wielkie deszcze, wtedy się zacznie.
Wiem, że lato to sezon dla wegan, ale ja najchętniej żywiłabym się tylko pomidorami, surowymi. Robię sałatki, surowe sosy i gazpacho, ale z sentymentu kupiłam to ostatnie w kartoniku (nawet specjalnie poszłam szukać go w Lidlu po tym, jak zauważyłam tydzień hiszpański w gazetce), bo żywiłam się nim cała hiszpańską jesień. Do kartonika dołączyły dwie bułki i kiedy siedziałam z bratem w parku, konsumując, zaczęłam się zastanawiać: jak długo można przeżyć na samym gazpacho i chlebie? Chętnie spróbuję:)
Pomidory towarzyszą mi też w pracy i w podróży. W tym uroczym pudełku znalazły się: specjalnie uchowany od skrytożerców kawałek tarty cebulowej, pomidory z nori i kilka hmm... przysięgam, nie ma na to nazwy... słonych ciastek z jabłkami i majerankiem, o których pisałam już wcześniej. Oba wypieki mają korzenie w Vegan Brunch, ale wyemigrowały z niego kilka pokoleń przepisowych temu i osiedliły się na dobre w polskiej kuchni:) Bazowym pomysłem do tarty było Caramelized Vidalia Onion Quiche, tyle że nie chciało mi się (tak, nie, że nie miałam, nie, że eksperymentowałam - nie chciało mi się) kupować tyle tofu, więc przewróciłam stronę i ściągnęłam pomysł na nadzienie z tarty fasolowej. Całość pyszna, ma niesamowite powodzenie, ogólnie polecam:) Jakiś czas temu odkryłam połączenie nori+ pomidory; sproszkowane wodorosty wydobywają z tych kochanych owoców-warzywek naturalny smak i nie trzeba ich nawet solić, a jak wiadomo, sól powoduje puszczanie soku, przez co komplikuje zabieranie krojonych pomidorów w podróż. Za to biały pieprz przydaje się w każdej sytuacji:)
Ciastka powstały na bazie przepisu z Vegan Brunch, a właściwie dwóch przepisów na scones. Książka podaje przy klasycznych, słodkich scones wariant z jabłkami i rozmarynem, który został ochoczo wypróbowany, pozytywnie oceniony i jest dobrze wspominany do dziś. Ta kombinacja przypomniała mi o jednym z moich ulubionych dodatków do obiadu, czyli jabłkach duszonych z karmelizowaną cebulką i rozmarynem (moja mama stwierdziła złośliwie, że robi to zawsze do wątróbki. Złośliwie, bo nie znoszę wątróbki, i pewnie nie jadłam wtedy obiadów, więc jabłek pewnie też nie.) Urocza wizja słonych scones z kawałeczkami jabłek, chrupiącą cebulką i aromatem majeranku zawładnęła mną kompletnie, więc zrobiłam, wykorzystując jako bazę przepis na trójkąty pomidorowe. Wszystkim smakowały, mnie też, ale nie są takie, jak sobie wyobrażałam; niemniej jednak przepis podaję, może wam się spodoba (a nawet zachwyci, jeżeli nie stworzyliście najpierw w myślach platońskiego ideału tego wypieku):
3 szklanki mąki
2 łyżki proszku do pieczenia
2 łyżki cukru
2 łyżki rozmarynu
1/2 łyżeczki soli + duża szczypta do smażenia
1/2 łyżeczki czarnego pieprzu
łyżeczka octu winnego
1/3 szklanki oliwy z oliwek
duża cebula lub 2 mniejsze
3 małe jabłka lub dwa średnie, najlepiej mięsiste i kwaskowate; nie mogą puścić za dużo soku
woda jako awaryjny wspomagacz duszenia (jeżeli znacznie przywierać) albo do ciasta
Zaczynamy od obrania i pokrojenia w kosteczkę jabłek. Na kawałki tej samej wielkości kroimy cebulkę. Na patelnię wylewamy połowę oliwy, rozgrzewamy, dodajemy majeranek i pieprz i natychmiast zmniejszamy ogień; kiedy zapach majeranku rozejdzie się po kuchni dodajemy cebulkę i chwilkę smażymy, aż się zezłoci; teraz dodajemy jabłka, dodajemy szczyptę soli, mieszamy, przykrywamy i zostawiamy na 10 minut, żeby się udusiło i przesiąkło własnym aromatem. Resztę oliwy mieszamy z octem i roztrzepujemy. W misce mieszamy mąkę, proszek, cukier i sól, dodajemy mieszankę oliwy z octem i mieszamy, żeby powstało luźne ciasto; można dodać trochę wody. Dodajemy wystudzone jabłka z patelni, porządnie mieszamy i formujemy ciacha - ja użyłam łyżki do lodów, którą nakładałam porcje na blachę. Pieczemy 15-20 minut w 200 stopniach. Trzymają się do tygodnia.
Oprócz wyżej wymienionych produktów upiekłam też słynne bułeczki drożdżowe z rodzynkami jako zapas śniadaniowy dla mojej koleżanki. Tym razem użyłam świeżych drożdży, kierując się znalezioną gdzieś w internecie instrukcją 1g suchych =3 g świeżych drożdży. Wyrosły o wiele lepiej, chociaż faktycznie trochę bardziej się lepiły; wychodzi na to, że będę jednak używać tradycyjnie rodzimych produktów.
Pieczenie latem wcale nie jest tak upiorne jak się wydaje!:) Sekretem jest nieopuszczanie kuchni tak, żeby nie zdawać sobie sprawy z panującego tam gorąca :D
ech, podziwiam Cię, że masz jeszcze siły włączać dodatkowe źródło ciepła...;D
OdpowiedzUsuńwgl kocham szablon Twojego bloga!!
Jak siedzisz w środku i ciepło powoli wzrasta to zupełnie tego nie czujesz, ale nie daj boże wyjść do łazienki - powrót to jak przekroczenie drzwi huty:)
OdpowiedzUsuńCo do szablonu, jestem bardzo zadowolona z tego, że udało mi się namówić koleżankę na logo, a chyba z godzinę siedziałam nad dopasowaniem wszystkich kolorów, więc bardzo dziękuję za docenienie pracy:)
gdy czytam o Twoich pomidorowych zachwytach to dziwię się dlaczego mnie ostatnio jakoś nie smakują.. leżą od wczoraj trzy piękne w kuchni, cudownie czerwone i nic.. zupełnie nie mam na nie ochoty.. może jeszcze przyjdzie ta pora.
OdpowiedzUsuńciasteczka niesamowicie mi się podobają. no i fajny taki pudełkowy zestaw.
czekam na jesień i na 3 razy częstsze Twoje bycie tu.. (((;
Ja jak wejdę do kuchni o dziesiątej to czasem na wszelki wypadek do drugiej nie wychodzę - jak mam coś do upieczenia czy ugotowania to wolę nie opuszczać, żeby nie poczuć tego 'boskiego chłodu' w innych częściach domu :P
OdpowiedzUsuńPodziwiam za tą pomidorową manię! Moja miłość do tego warzywa jednak nie sięga aż tak daleko...wolę zielone :D
super pomysły na takie zamiany w nadzieniach czy innych wypiekach :) ja lubię te trójkąty pomidorowe ale tylko z 1 łyżką cukru (odnosząc się do oryginału) i z dodatkiem oliwek i siekanych pomidorów suszonych :) a te scones pewnie super - mi się kojarzą teraz (jabłko, cebula i mjeranek) z wegan-smalcem ale chyba zastosuję je jako dodatek do kopytek (ale jak będzie chłodniej;)
OdpowiedzUsuń