sobota, 31 maja 2008

"Tofu na księżycu" :D

Rząd USA zaleca obecnie, by wszystkie amerykańskie dzieci piły mleko codziennie - włączając w to 70 % Afroamerykanów, 95% Indian, 60% Latynosów i 90% Azjatów, których organizmy nie tolerują laktozy.


Wygląda na to, że żeby pić mleko, trzeba być białym. A i to niekoniecznie.

Powyższy cytat pochodzi ze wstępu do książki The Ultimate Uncheese Cookbook, którą odebrałam z księgarni w ten czwartek. Nie łudzę się, że cokolwiek z tego będzie smakować jak ser - po prostu chodzi o lukę w jadłospisie, którą czasami trudno uzupełnić (pizza. cheeseburger. sos do lazanii). Na pierwszy ogień poszedł przepis nazwany "Tofu Ricotta", ochrzczony przez moją siostrę "Tofu na księżycu" (o tym zaraz). Wybrałam go dlatego, że wymagał gotowania tofu, a ja nigdy tego nie robiłam i chciałam wiedzieć, co wyjdzie...

oczywiście popodmieniałam składniki i zmieniłam proporcje, nie czuję się więc winna tego, że kopiuję przepis z książki, której na dodatek w Polsce nie ma. Poza tym, tam jest inny przepis. I w ogóle :>


300 g tofu (zwykłe= twarde)
łyżka soku z cytryny
pół łyżeczki brązowego cukru rozpuszczone w łyżce wody (jeżeli używasz zwykłego, weź mniej, albo po prostu dodaj szczyptę przy miksowaniu. Ja zawsze zbieram paczuszki cukru trzcinowego po kawiarniach, na takie właśnie ewentualności)
duża szczypta soli
szczypta czosnku w proszku
ulubione zioła.

Najpierw gotujemy tofu: do rondla z wodą wrzucamy pokruszone tofu i pozwalamy mu się zagotować; zmniejszamy ogień i gotujemy 5 minut. Jeżeli używasz srebrnego garnka, możesz zdjąć pokrywkę i popatrzeć, jak białe tofu powoli unosi się z szarego dna, odbijając się od powierzchni i robiąc długie "skoki", jak astronauci na księżycu - skąd nazwa mojej siostry :) (jestem pewna, że Japończycy tak właśnie by przepis ochrzcili)
Kiedy nacieszysz się widokiem sojowych kosmonautów wylej ich do kosmicznego statku - sitka i pozwól im ostygnąć na tyle, żeby można je było wziąć do ręki. A kiedy weźmiesz, weź je też do ust i powiedz, czy się ze mną zgadzasz, że smakuje zupełnie jak biały ser...
Teraz następuje oczywiste - wrzucamy tofu do miseczki wraz z resztą składników i miksujemy na gładką, ricottopodobną masę. Nie wiem, czy to smakuje jak oryginał, ale założę się, że można osiągnąć coś bliskiego - oczywiście, jeżeli ktoś chce jeść coś smakującego jak to, co przyprawia go o poważne bóle brzucha :>


Moja kosmiczna ricotta została użyta jako dodatek do pomidorów z cebulką i szczypiorkiem (ogórki też były, ale bardziej do ozdoby). Do picia miałam przepyszną herbatę jaśminową, idealną na śniadania; kupiłam puszkę 200 g, więc myślę, że na długo mi starczy.


Grillowe pudełko

Dzisiejsza mądrość książkowa: Historia o tym, że marchewki pomagają na wzrok powstała w czasie II wojny światowej. Brytyjczycy nie chcieli, by Niemcy dowiedzieli się o istnieniu radarów - rozpuścili więc plotkę o tym, że to marchew w diecie żołnierzy pozwala im widzieć w ciemnościach.
(w rzeczywistości karoten jest przetwarzany w witaminę A, ale pomaga to na wzrok tylko przy wyraźnym jej niedoborze).

Aż mam wyrzuty sumienia, że nie ma marchewki w tym pudełku... Nie zawsze da się znaleźć coś na temat :D


Postanowiłam tym razem skorzystać z pomocy grilla, na którym robiliśmy poprzedniego dnia kolację:

Po lewej: grillowana cukinia i "chlebek" z polenty (kaszki kukurydzianej)
Prawa z góry: "kebab" (założyłam się)
Prawa u dołu: kawałki pomidorów i zielonego ogórka, przed zjedzeniem polane sosem sojowym.


Polenta to po prostu drobna kaszka kukurydziana ugotowana na bardzo gęsto w osolonej wodzie z odrobiną oliwy z oliwek (pół szklanki kaszki na półtorej szklanki wody). Po zagotowaniu wymieszałam ją z posiekaną pietruszką i sosem chili, a potem przełożyłam do prostokątnego pojemnika (na wszelki wypadek wysmarowałam go margaryną, bo bałam się, że samo nie wyjdzie) i zostawiłam do ostygnięcia. Zimna przybiera kształt formy i daje się łatwo kroić w plastry.

Cukinię pokroiłam na plastry (bez obierania) i wymieszałam w misce z oliwą, solą, pieprzem ziołowym, bazylią i oregano. Zostawiłam je na godzinę, a potem upiekłam na grillu, tak, żeby były miękkie, ale nie spalone.

Kebab powstał z krajanki sojowej i seitanu pokrojonego w paski, chwilę podgotowanych w bulionie i posypanych przyprawą do kebabu przed położeniem na grill:) Z tą przyprawą zdecydowanie przesadziłam, ale przynajmniej wyglądało jak oryginał :P

Udało mi się kupić w Kuchniach Świata sos sojowy w małych, plastikowych rybkach:



Jedna taka rybka mieści porcję sosu wystarczającą dla pojedynczej sałatki, wyciska się je po kropli, tak że nie grozi nikomu rozlanie sosu w torbie. Kupiłam trzy (50 gr sztuka) z myślą o napełnianiu ich pasującymi do warzyw sosami, ale dziubek jest trochę za wąski, chyba będę musiała go uciąć (i ryzykować kapanie, trudno), ale i tak będzie trzeba je napełniać strzykawką.

No, ale taka rybka, z drugiej strony...

środa, 28 maja 2008

Grzybek cynamonowy

Kupiłam książkę "The wholefood book" z '78 roku i znalazłam tam dużo pożytecznych informacji, którymi będę się dzielić po kawałku. Dzisiejsza: 150 lat temu zjadano rocznie tyle cukru, ile my zjadamy w dwa tygodnie.

Smacznego. Dzisiaj słodki, cynamonowy naleśnik-grzybek z kuchenki mikrofalowej.

Tak naprawdę robiłam go na oko, ale uznajmy, że proporcje są takie:
2 łyżki cukru
pół szklanki mąki
pół łyżeczki proszku do pieczenia
łyżka mąki ziemniaczanej
szczypta kurkumy, słodkiej papryki (to do koloru), cukier waniliowy i cynamon do smaku.

Wszystko mieszamy:P Dolewamy powoli wodę, dokładnie mieszając. Ciasto ma być nieco gęstsze od naleśnikowego, prawie biszkoptowe. W razie czego dosypać mąki.
Wylewamy je na głęboki talerz żaroodporny i wkładamy do mikrofalówki na taką temperaturę, w jakiej zazwyczaj podgrzewamy jedzenie (nie taką, w której się gotuje) na 5 minut. Po 5 minutach sprawdzamy, czy się leje, i dodajemy kolejne 3, żeby się upiekło od spodu. Gotowy grzybek kroimy na kawałki i kładziemy na osobnym talerzu spodem do góry, żeby wysechł (ciasto z mikrofalówki jest zawsze lekko wilgotne na dole; nie może jednak być lepkie i lejące się).
Można zrobić do tego jakąś inteligentną masę, ja po prostu posmarowałam lekko dżemem.

poniedziałek, 26 maja 2008

Miso z ryżem i szczypiorkiem

Zupa miso w której tofu zastąpiłam ugotowanym ryżem (szklanka), dodałam trochę sosu sojowo-grzybowego i posypałam posiekanym szczypiorkiem.

Ta pogoda mnie dobija.

niedziela, 25 maja 2008

Placek szpinakowy

z kuchenki mikrofalowej, co nie znaczy, że nie wyjdzie w piekarniku:) Tymczasowo bez zdjęcia, trochę go widać w tym poście (po prawej na dole).

1,5 szklanki mąki
0,25 szklanki oleju
0,5 szklanki wody mineralnej gazowanej
pół opakowania mrożonego szpinaku ("dachówka")
2 łyżeczki proszku do pieczenia
sól, pieprz, gałka muszkatołowa

Szpinak rozmrozić i przesmażyć z solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Wymieszać w misce z olejem, dolać wody i starannie wszystko połączyć. Na końcu dosypać mąkę z proszkiem. Ciasto powinno być lejące się, trochę gęstsze, niż na naleśniki. Wkładamy do kuchenki mikrofalowej na prawie najwyższą moc (ja na 4 z 5 możliwych) na 15 minut. Do piekarnika - tak myślę - na 180 stopni na jakieś 20 minut.

Placek jest ładny, smaczny i nie narzucający się w smaku (o ile nie przesadzi się z solą, szczypta wystarczy), można go używać jako pieczywo pod kanapki i jest naprawdę trwały - bez większych problemów wytrzymał tydzień w szafce. Mi najbardziej smakuje na zimno, po 2-3 dniach, kiedy się trochę przesuszy.

sobota, 24 maja 2008

pumpernikiel z pomidorowym tofu

Cytrynowa Pu-erh, czerwony grejpfrut i pełnoziarnisty pumpernikiel posmarowany pastą z tofu:

100 g tofu
1 średni pomidor
łyżeczka koncentratu pomidorowego lub łyżka keczupu (do koloru)
kilka kropel sosu chili (do smaku)
sól
łyżeczka oliwy

Tofu kruszymy w miseczce, dodajemy pokrojonego pomidora (ze skórką lub bez - wedle gustu) i oliwę, miksujemy na kremową masę. Dodajemy koncentrat pomidorowy i chili, mieszamy, doprawiamy solą do smaku. Nie mam pomysłu co zrobić, kiedy chili dodało się za dużo, może więcej koncentratu?


Wyszło bardzo dobre, tofu wyjątkowo pasuje do pumpernikla.

"tradycyjne" śniadanie :P

Ciepła sojecznica, maca posmarowana tahini (przekonałam się jakoś do tych kruszących się, bezsmakowych wafli, nie wiem tylko dlaczego i po co), sałatka z pomidorów z cebulką, posypanych solą i pieprzem ziołowym. Do picia gęsty sok bananowo - marchwiowy, który chciał wypić mój kot...


wtorek, 20 maja 2008

Ryż czosnkowy z wakame

Zrobiło się chłodno i warto by zjeść na śniadanie coś ciepłego i zapychającego. Ten przepis powstał w ramach projektu "101 potraw z wodorostami" zapoczątkowanego obawom, że zapasy zgromadzone w pudełku po herbacie w końcu się zepsują a imbir sczeźnie. Jest bardzo smaczny i wcale nie powoduje zionięcia (w końcu myjemy zęby po śniadaniu). Przepis na jedną dużą porcję:

filiżanka ugotowanego ryżu (albo tyle, ile damy radę zjeść)
ząbek czosnku
mały kawałek imbiru (o połowę mniejszy od ząbka czosnku)
garść suszonych wodorostów wakame

Wakame zalewamy w miseczce wodą i zostawiamy do namoknięcia. Siekamy czosnek i imbir, wyjmujemy wodorosty z wody, żeby odciekły, ale jej nie wylewamy. Na rozgrzaną patelnię z odrobiną oliwy wrzucamy posiekane przyprawy i smażymy 30 s na małym ogniu, żeby oliwa nabrała smaku; dodajemy wodorosty (będzie pryskać) i smażymy, aż czosnek się nie zezłoci. W tym momencie dorzucamy ryż, smażymy przez chwilę i dolewamy wodę, w której moczyły się wodorosty. Teraz możemy zwiększyć ogień, żeby szybciej się zrobiło, ale im dłużej to potrwa, tym więcej smaku wchłonie ryż; w każdym razie smażymy często poruszając potrawą aż ryż nie wchłonie wody i lekko się nie przesuszy.

Przekładamy do miseczki i podajemy z zieloną herbatą.

śniadanie amerykańskie :P

Bułka sezamowa z pastą sezamową i dżemem porzeczkowym. Klasyczne zestawienie peanut+jelly jest wg mnie jadalne tylko z dżemem porzeczkowym; tutaj masło było z innego ziarna, ale wolałam nie ryzykować :)

Do picia gorąca czekolada.


piątek, 16 maja 2008

Zielono - złote pudełko :)

Na górze: pomarańcza, na dole: placek szpinakowy (zapomniałam przepis, bo był robiony kilka dni temu, ale go znajdę), po lewej: kolorowy makaron z cytrynową potrawką sojową.


100 g ugotowanego kolorowego makaronu
pół szklanki suchego "mielonego sojowego"
bulion warzywny, szklanka
sok z pół cytryny
sos sojowy
obrany kawałek imbiru wielkości paznokcia
2 łyżki posiekanego cebulowego szczypiorku

Zalewamy teksturę sojową wrzącym bulionem i ostawiamy, żeby namokło. Siekamy szczypiorek i imbir na drobne kawałeczki. W szklance mieszamy sok z cytryny i łyżkę sosu sojowego. Rozgrzewamy patelnię i chwilę podsmażamy imbir i szczypiorek; odsączamy białko sojowe i wrzucamy na patelnię. Smażymy chwilę, aż się podsuszy, dolewamy mieszankę soku i sosu i smażymy tak długo, aż ponownie zrobi się suche. Odstawiamy do ostygnięcia i mieszamy z makaronem.

To jest typowo przeznaczone do jedzenia na zimno, dlatego w wersji ciepłej może trochę dziwnie smakować, ale kiedy sobie "poleży" ta cytryna i imbir nadają naprawdę pyszny smak całości :) Aż mam ochotę dzisiaj to zrobić na obiad :)

wtorek, 13 maja 2008

Śniadanie Alladyna :P

Kanapki ze słodką pastą sezamową (nie pamiętam nazwy, z czerwoną etykietką), pół pomarańczy i kakao na mleku sojowym.


Specjalnie kupiłam sobie takie mieszadełko do spieniania kawy, żeby lepiej mi się mleko rozpuszczało, i mieszadełko odpadło od silniczka przy pierwszym użyciu. Nie kupujcie takich za 4 zł :P

poniedziałek, 12 maja 2008

Słoneczne pudełko

W obecnej odsłonie promienne, letnie pudełko z optymistycznie wyglądającą zawartością: słodki, żółty grejpfrut (naprawdę był słodki), zielona sałata, naleśniki z nadzieniem z czerwonej soczewicy i dwie lukrecje jako kontrast smakowo-wizualny :D


Naleśniki powstały na bazie poprzedniego przepisu z tą różnicą, że dodałam 2 łyżki sojowego mleka w proszku (można też użyć mleka z kartonu zamiast wody) i łyżeczkę kurkumy zastąpiłam szczyptą kurkumy, szczyptą słodkiej, czerwonej papryki w proszku i szczyptą pieprzu ziołowego. Wyrzuciłam cukier i dodałam sól, ale ciasto wcale nie było słone, za to zyskało autentyczny kolor i prawdziwie naleśnikową strukturę. Nadzienie powstało na bazie tego przepisu - zrobiłam więcej, niż mogłam zjeść na raz i zostawiłam jako pastę do smarowania kanapek. Gorąco polecam, przepyszna sprawa.

czwartek, 8 maja 2008

Owsianka cynamonowa

Gdybym miała wybrać "najlepsze śniadanie" to chyba by wygrała: szybka, zdrowa, smaczna, dodaje dużo energii.

Pół szklanki płatków 5 zbóż zalać wrzątkiem, wrzucić garść pokrojonej w paski suszonej moreli, trochę posiekanych migdałów i zostawić, żeby nasiąkło wodą. Kiedy nasiąknie posypać cynamonem (jeżeli będzie to świeży, owsianka dostanie obłędnego zapachu).

W międzyczasie zrobiłam sok jabłkowy - wyszedł rewelacyjny, chociaż same jabłka do jedzenia są niesmaczne. Muszę o tym pamiętać przy kupowaniu.

wtorek, 6 maja 2008

Trójkąciki oliwkowe

Dzisiaj kolorowe, sympatyczne kanapeczki z pumpernikla z serkiem oliwkowym i czerwoną cebulą do ozdoby, w towarzystwie herbatki miętowej:



Serek oliwkowy
100 g tofu
100 g zielonych, drylowanych oliwek (w zalewie)

Odsączamy oliwki i lekko podsuszamy (np serwetką). Wrzucamy do wysokiego naczynia. Wkruszamy do środka tofu i miksujemy na gładką, lekko oliwkową masę. Dodajemy trochę pieprzu i ewentualnie soli (zawsze trafiam na straszliwie słone oliwki, ale innych nie lubię).


2 kromki pumpernikla kroimy na połówki, a potem na trójkąty, tak, że powstaje 8 "żaglówek". Na każdą kładziemy mały liść sałaty, smarujemy go powstałym serkiem i posypujemy posiekaną czerwoną cebulą (lub czymś innym w kontrastowym kolorze) .


Werdykt: Dobry serek, dobry chlebek, dobra herbata = 3 razy :D

poniedziałek, 5 maja 2008

Sojecznica

Przez dłuższy czas usiłowałyśmy z koleżanką wymyślić dobry polski odpowiednik tofu scramble. Po odrzuceniu mniej lub bardziej dziwacznie brzmiących nazw i burzliwej dyskusji, czy kotlet to nazwa własna czy też nazwa kształtu i sposobu podania nie wymyśliłyśmy nic ładniejszego od: sojecznica.

Jeżeli macie inne pomysły, zapraszam do dopisywania.


W każdym razie dzisiaj będzie sojecznica. Przepis - raczej pomysł - znalazłam dawno temu na niemożliwej w tej chwili do zidentyfikowania stronie amerykańskiej nastoletniej gotki - weganki, ale ponieważ i tak zapomniałam, na czym polegał, możemy uznać, że ten będzie mój:

Do miseczki wlewamy trochę ciepłej wody (z 5 łyżek), wsypujemy szczyptę soli, szczyptę kurkumy (chyba że lubicie, żeby jedzenie wyglądało jak po LSD), pieprz ziołowy do smaku. Ja dodałam jeszcze 3 rozgniecione ziarenka jałowca, bo podobno wg indyjskiego systemu żywienia pasuje do mojego organizmu, a ja lubię dziwne pomysły. Mieszamy.



Bierzemy tofu - tyle, ile zamierzamy zjeść, ja miałam ok 5 deko - i wkruszamy je do kolorowej wody. Jeżeli macie możliwość wybierania w rodzajach, to weźcie miękkie, nie to do smażenia. Mieszamy dokładnie przez chwilę, żeby cały ser nasiąkł mieszanką przypraw i zostawiamy na chwilę - w międzyczasie można zrobić sobie herbatę, sałatkę albo dostać się do okupowanej rano łazienki.



Po kilku minutach odlewamy nadmiar płynu (nie cały, tylko większą część, żeby nie zrobiła się zupa), dodajemy łyżeczkę musztardy i mieszamy dokładnie, żeby tofu tą musztardą oblepić, a potem wrzucamy na rozgrzaną patelnię i smażymy. Długość smażenia dowolna, w zależności od tego, jak bardzo ściętą lubimy oryginalną jajecznicę, ale jeżeli wolicie takie półpłynne to radzę odlać trochę mniej wody w poprzednim etapie - chodzi o to, żeby zdążyło trochę się przesmażyć i zmienić konsystencję. Ja jem zawsze wysmażoną na wiór, więc nie miałam większych problemów :)



To jest moja piękna sojecznica na sałatce z młodych liści sałaty i średniego pomidora posypanych ziołami prowansalskimi. Zdjęcie trochę się przekolorowało (co widać po pomidorach), ale produkt ostateczny wygląda całkiem jak jajecznica i ma taką samą konsystencję. Smakuje oczywiście inaczej, ale to głównie sprawka tego, że miałam ochotę na musztardę :D W ramach dodatku herbata Pu-Erh pomarańczowa, która bardzo dobrze się z musztardowym posmakiem skomponowała :)

Werdykt ogólny - pyszne.

niedziela, 4 maja 2008

Zmiany

Przejrzałam bloga, i poza oczywistymi refleksjami, że muszę nauczyć się obsługiwać dobry aparat i dowiedzieć się jak serwować jedzenie tak, żeby wyglądało na warte zjedzenia zdumiało mnie jak zmieniła się moja dieta od tego grudnia. Na początku jadłam mnóstwo sera, którego teraz unikam, w ogóle dużo nabiału. W sumie to była zima...


W każdym razie dodałam nowe tagi i trochę pomieszałam w starych:

z nabiałem - zawierające jako składnik produkty mleczne. Jeżeli gdzieś był dodatkowo jogurt, to się nie liczy.

wegańskie - bez nabiału i udziału substancji pochodzenia zwierzęcego. Jeżeli gdzieś wygląda, jakby jednak były, to znaczy, że użyłam nazwy ogólnikowej (nie używam krowiego mleka, galaretki na żelatynie ani miodu pszczelego).

naleśniki, racuchy, placki - pod tą kategorię podchodzą też zamierzchłe omlety i jajecznice oraz inne tego typu twory.


Mam nadzieję, że nic źle nie otagowałam, w razie czego proszę o uwagi.


Zamierzam też zmienić wygląd strony na jakiś bardziej powiązany z treścią, więc jeżeli ktoś by miał ochotę zrobić mi szablon (ja m/w wiem jak ma wyglądać, mam zdjęcia, umiem obsługiwać programy graficzne, chodzi mi o stronę techniczną i wiem, że "to proste") to poproszę o zgłoszenie się.

Jabłecznik z lodami

Małe ustępstwo na rzecz mleka (chociaż jak pomyślę, co było w tych lodach...):



Tak, po prostu podgrzałam kawałek jabłecznika (czym się różni jabłecznik od szarlotki?) i położyłam z boku lody bakaliowe. Jeżeli uda mi się zrobić lody bakaliowe bez mleka, przechodzę na weganizm. Nieodwołalnie.

Do takiej porcji cukru do picia tylko czarna, mocna kawa.

czwartek, 1 maja 2008

Racuchy bananowo - cynamonowe

Chwilowy odpoczynek od tofu i sałatek:)

1 dojrzały banan
łyżka cukru
łyżeczka proszku do pieczenia
1-1,5 szklanki mąki
cynamon w proszku
woda

Rozgniatamy banana w miseczce widelcem, dolewamy wody, dosypujemy cukru i rozgniatamy dalej, aż całość zrobi się jednolita. Dodajemy połowę mąki z proszkiem do pieczenia i cynamon. Mieszamy starannie i powoli dosypujemy resztę mąki, aż ciasto zrobi się gęste i lepkie. Odstawiamy na kilka minut, żeby się dobrze skleiło. Smażymy na patelni nakładając małe, niezbyt grube placuszki. Są dość miękkie, więc trzeba uważać przy przewracaniu - dlatego lepiej zrobić takie, które da się odwrócić jednym ruchem.



Pyszne, słodkie i chrupiące racuszki z sokiem marchwiowym :)
Ranking i toplista blogów i stron