Mój miniaturowy chomik wczoraj umarł. Był w tzw. średnim chomiczym wieku, trudno powiedzieć, co się stało - sądząc z pozycji, zasnął i się nie obudził.
Był małym, paranoicznym, bardzo ruchliwym zwierzątkiem lubiącym podróżować; ostatnio był trochę osowiały, ale wydawało mi się, że to przez obniżenie temperatury. Mam nadzieję, że umarł w spokoju; będzie mi go brakowało.
Z powyższego powodu mam pewne zaległości, do tego dochodzi Vegan MoFo i inne "małe" drobiazgi takie jak to, że nie mogę przegrywać zdjęć... Zacznę od najnowszego znaleziska, marchwiowych racuchów z PPK. Zrobiłam z połowy przepisu i i tak wyszło dość na dwie osoby. W oryginale użyty jest syrop klonowy, zamieniłam go na cukier i większą ilość płynu.
pół szklanki startej marchwi
łyżka zmielonego siemienia lnianego
łyżeczka octu winnego
2/3 szklanki mleka sojowego lub innego (wskazówka dla idiotów)
ćwierć szklanki wody
4 łyżki cukru
łyżeczka cukru waniliowego
3/4 szklanki mąki
łyżka oleju
łyżeczka proszku do pieczenia
sól, cynamon, imbir, gałka muszkatołowa i pieprz
W misce roztrzepać siemię lniane z mlekiem, dodać ocet, wodę i olej, wymieszać. W drugiej misce wymieszać suche składniki. Wlać mieszankę mleka do suchego i lekko wymieszać, dosypać marchew i połączyć w gładkie ciasto. Odstawić na 5 minut. Smażyć małe racuchy na patelni z małą ilością oleju - uwaga, piją! Podawać kiedy troszkę przestygną, najlepiej po usmażeniu całości. Wychodzi ok 12 słodkich, puchatych racuszków.
Obiecuję do końca tygodnia dodać zdjęcia oraz następujące przepisy: drożdżówki, serek i krem dyniowy:)
Siemię lniane mielone czy ziarenka?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Szkoda maluszka. Niestety zycie takich stworzen jest krotkie.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem-jestes weganka a trzymasz chomika w klatce.co to zwierze ma za zycie? Jakos to z weganizmem nie idzie w parze...taka tylko obserwacja
OdpowiedzUsuńMagda - oczywiście mielone, już poprawiam.
OdpowiedzUsuńSkąd ta pewność, że trzymam chomika w klatce? I jakiej ta klatka miałaby być wielkości?
Zdradź mi proszę tą tajemnicę - gdzie mieszkał ten chomik oraz w jaki sposób podróżował.
OdpowiedzUsuńchomik może podóżować w kieszeni ;)
OdpowiedzUsuńale biedny maluszek, przykro mi bardzo, bardzo :(
Szkoda chomiczka. Ładnie na zdjęciu wygląda :).
OdpowiedzUsuńNie, chomik nie może podróżować w kieszeni - to bzdura bo może zostać zgnieciony albo po prostu upaść. Mnóstwo jest pseudo wegan i obrońców praw zwierząt, którzy krzywdzą je sami nawet o tym nie wiedząc.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńfaak! pomyliłam blogi :) ale jak już usunełam to napiszę i tutaj :)
OdpowiedzUsuńDV: masz rację - noszenie chomików w plecaku, kieszeni, torebce na pewno może być dla nich bardzo niebezpieczne i jest to zła praktyka ale mój wpis był... hm... może nie żartem ale nie pisanym poważnie :)
@olga: tak myślę, że był żartem ale wiesz - nie wszyscy mają dość wyobraźni i noszą male psy w torebkach, male koty za pazuchą... Tak jakby noszenie maleńkich dzieci w byle plecaku było ok... Mode zwierzęta oraz rasy, które nie wyrastają do w miarę naturalnych rozmiarów potrzebują szczególnej opieki. Zwierzęta traktowane lekkomyślnie cierpią, chorują i umierają. Można znacznie poprawić ich los stosując się do podstawowych zaleceń lekarzy weterynarii. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jestem przekonana,że chomiczek miał dobrze:) Od dawna śledzę ten blog i wreszcie mogę się pochwalić,że również zaczęłam działać :) Zapraszam Cię na mojego bloga, będzie mi bardzo miło jak wpadniesz (ostatni przepis inspirowany Twoim ^^)
OdpowiedzUsuńhttp://roslinozerka.blogspot.com/
W ogóle co to za durne gadanie, że weganie trzymając zwierzęta krzywdzą je?? Boże, jak ja nie lubię takiego myślenia. To po co trzymamy psy, koty, konie w gospodarstwach domowych?? Lepiej wypuśćmy je, niech biegają wolno.. Głupota.
OdpowiedzUsuńChomiczek miał na pewno dobrze u Ciebie. Nie smuć się :*
Wiadomo :) Zresztą widać to po jego pyszczku na zdjęciu :)
OdpowiedzUsuńMówiłam, że nie warto mieć gryzoni, bo szybko zdychają?
OdpowiedzUsuń