Wchodzisz do pokoju, patrzysz kontrolnie na zawartość, i leży sobie spokojnie. Kiedy wstajesz, ścielisz łóżko, przeglądasz papiery - leży. Kiedy odłączasz myszkę i szukasz ładowarki, zawsze jest w zasięgu wzroku. A kiedy jest potrzebny - znika. Specjalnie go nigdzie nie wkładasz, bo leży zawsze na wierzchu, z wyjątkiem tych przypadków, kiedy nie leży, bo właśnie go szukasz. Od miesiąca bawię się z bluetoothem w chowanego i na razie wygrywa, ale nie poddaję się. W końcu znajduję i wgrywam zdjęcia, a potem znowu go gubię na tydzień.
Spomiędzy wartych wspomnienia śniadań z tego tygodnia (czyli odliczając odgrzewane lub zimne resztki z obiadokolacji) wyciągam przepyszne babeczki waniliowe, przez przypadek zamienione w migdałowe, bo pomyliły mi się aromaty. Przepis jest praktycznie ten sam co przy babeczkach kawowych (wyjąwszy kawę), więc nie będę go tu podawać, pokażę tylko jak mi babeczki wyrosły. A pokażę, bo dosięgła mnie klątwa: w zeszłą sobotę miałam piec tort dla mojej współlokatorki i zdecydowałam, że będzie owocowy na biszkopcie. Miałam dwa przepisy do wyboru: albo z książki (z litości nie wymienię, bo polska) , z przepisu na tort truskawkowy, albo sprawdzony przepis tegoż ciasta do babeczek, wylanego do tortownicy. Pomyślałam sobie "nie, ciasto od babeczek pewnie nie wyrośnie tak fajnie" i zrobiłam ten z książki. Nie wyrósł wcale, mam wręcz wrażenie, że wklęsł. A babeczki zrobiłam 3 dni później i wyrosły wspaniale. Już nigdy nie zdradzę Isy Moskovitz.
Przy okazji: ktoś napisał, już nie wiem kto, że wyszła po polsku "Wegańska bogini od kuchni" i że nie warto, więc zajrzałam. Jezu, co za szajs. Nie kupujcie nawet na przecenie. Same imitacje jedzenia. Czytajcie blogi, my gotujemy lepiej.
Babeczki musza byc pyszne!
OdpowiedzUsuń.. jeszcze z kawa!
:x
Nareszcie ktoś to powiedział, napisał, wykrzyczał światu :)
OdpowiedzUsuńA prawda jest taka, że w porównaniu do blogów, to większość polskich książek kucharskich to szajs. Ja nie wiem czemu, czy tak trudno jest zrobić ładne zdjęcia, dać dobry papier i zrobić książkę z naprawdę wypróbowanymi przepisami?
A z ciastem tak bywa, że jak ma się sprawdzone, to lepiej się go trzymać. Albo poszukać sprawdzonych przepisów na biszkopt na blogach ;)
To jest amerykańska książka i i tak jest do de; generalnie wszystkie przepisy polegają na zamianie szynki na szynkę sojową i sera na wegański ser, przy czym same dania proponowane są tak paskudne i prymitywne że nikt normalny nie przyznałby się do ich lubienia.
OdpowiedzUsuńNo i nie ma zdjęć żadnych, a książka kucharska bez zdjęć trochę się mija z celem, przecież nie kupuje się ich dla robienia, tylko żeby sobie popatrzeć:)
OdpowiedzUsuń"Czytajcie blogi, my gotujemy lepiej" - to mi się podoba!
OdpowiedzUsuńto ja jakis czas temu napisalam - ale wyjechalam na urlop i nie mialam czasu rozwinac mysli ;)
OdpowiedzUsuńdo wyzej wymienionych wad dorzuce kompletne pomylenie targetu przy polskim wydaniu - w amerykanskim ksiazka skierowana jest do lasek ktore czytaja cosmopolitan i generalnie nie gotuja (bo w wiekszosci raczej nie jedza i stad tez pewnie zenujaco slaby poziom przepisow) dlatego tytul skinny bitch i ilustracje jak z wyzej wspomnianego magazynu - na polskiej okladce jest jakies nieksztaltne cos - bardziej new age czy cos - co jest juz zupelna pomylka, a samo tlumaczenie pelne jest bledow - testimony jako testament przetlumaczone - o litosci!
w pelni popieram - BLOGI GÓRĄ!!!
w ogole sam tytul - Skinny Bitch tłumaczone na Weganska Bogini, to zabieg totalnie pomylony. Nie chodzi mi tu bynajmniej o błąd w tłumaczeniu dosłownym, bo wiadomo, że takowe jakos się w naszym kraju stały normą. Ale nawet jeśli już zaakceptować zmianę tytułu - to weganska bogini nie trafia po prostu, a juz na pewno nie do grupy docelowej zalozonej przez autorki - jak wyzej Olga napisala - do lasek cosmopolitan/glamour.
OdpowiedzUsuńkolejny problem - przez zmiane tytulu, cala ksiazka zostala sprowadzona do kolejnej pozycji dla wegetarian i wegan.
natomiast w uk i usa lezy na polkach z tzw. poradnikami na wszystko - od odchudzania po zlamany paznokiec.
u nas uświadomionych bardziej nie uświadomi. a do tych, do których miała być skierowana - nie trafi.
zło i tyle.
a błędy tłumaczenia jak i generalnie złagodzony język czynia z tej pozycji książkę, za którą mi po prostu wstyd.
a wersja oryginalna jest tak zajebista.
"Czytajcie blogi, my gotujemy lepiej". Zgadzam się z tym zupełnie. Teraz co prawda inspiruje się troche ksiażką Rupowskiego, ale to wyjątek. Dotąd opierałem się na blogach, ogólnie rzecz biorąc internecie i nadal nie rezygnuje z tych zasobów. Kupiłem ją dlatego żeby mieć chociaż jedną kulinarną książkę;). Dobrze, że nie ma w niej zdjęć, bo za to jest full przepisów, porady, itp. itd. za przystępną cenę. Zdjecia i tak robie lepsze wiec nie są mi do niczego potrzebne :P.
OdpowiedzUsuńO ksiażce którą obiejeżdżacie w ogóle nie słyszałem i po takiej recenzji nawet nie spojrze na nią ;).
no tak..."weganska.." nienajlepsza, ale myślę że to i tak sukces, że takie książki trafiają do księgarni. Być może dzięki tej książce kilku polaków w końcu sprawdzi w słowniku co to weganizm:)
OdpowiedzUsuńmowisz ze do kitu? ja tez zajrzalam ale tak w biegu i nie pamietam.. ale no coz czego sie po ksiazce z usa spodziewac
OdpowiedzUsuńOd razu napiszę - nie jestem weganką, daleko mi do wegetarianizmu, można mnie nazwać wegetarianką z doskoku i na nie dłużej niz 4 dni;-) ale lubię czytać Twoje notki i wykorzystywać je w żywieniu typowo mięsożernego męża [który jak nie zje 3x dziennie mięsa to czuje się osłabiony i będzie umierał]. Na razie się udaje:)
OdpowiedzUsuńI tak, blogi kucharskie, mniej lub bardziej profesjonalne [nawet bym napisała, ze bardziej cenię te "nieprofesjonalne"] są o niebo lepsze niż książki kucharskie, nawet [mojego ukochanego] Jamiego O.
ps. jako nałogowa kubkoholiczka [pardą, "kolekcjonerka kubków"] zawsze z zachwytem patrzę na Twoje kubki i filiżanki:)
tutaj komentujemy nie pierwszą częśc Wegańskiej Boginni /Skinny Bitch tylko 2gą - Skinny Bitch in the Kitch albo odpowiednio Wegańska Boginii w Kuchni - pierwsza część jest powiedzmy "edukacyjna" i jak najbardziej potrzebna ale same przepisy raczej nie zachęcą - chybione jest ich kierowanie do wegan (no i jaka to bogini jak globula jest na okladce polskiej eydcji - nie do kazdego trafi truizm ze o byciu boginii swiadczy stan umyslu ale..;)
OdpowiedzUsuń