Na początku małe wyjaśnienie tytułu: otóż weganizm, powstały w Stanach w latach 40, zrobił się bardziej popularny za czasów hipisów, głównie tych żyjących w komunach po lasach. Ci hipisi mieli absolutnego fioła na punkcie przetworzonych składników i wszystko robili z jak najbardziej naturalnych składników w jak najmniejszych ilościach połączeń: jeżeli obiad, to lekko przyprawione gotowane warzywa, jeżeli ciasto, to z pełnej mąki z otrębami i słodzone sokiem jabłkowym... w rezultacie wszystkie komercyjnie pojawiające się produkty wegańskie przez dłuższy czas były (tak w skrócie) szarawe, mdłe w smaku i trudne do strawienia przez przeciętnego człowieka - i wszystkie były oznaczone na etykietce jako "zdrowe". W ten sposób w Ameryce ukuło się takie skojarzenie, że produkty "zdrowe" (w cudzysłowiu, nie mówimy tu o normalnym użyciu tego słowa) mają kolor błocka, stają otrębami w gardle a w smaku są nieco bardziej aromatyczne od piachu. Poniższe naleśniki są właśnie "zdrowe". I są dobre. Mówię to ja, jak ognia unikająca pełnoziarnistej mąki.
Tak naprawdę zrobiłam je, bo cała biała mąka mi wyszła do ciastek. Ale są dobre, słowo.
szklanka wody
łyżka mąki z cieciorki - besan
duża szczypta kurkumy
łyżka sosu sojowego
trudna do określenia ilość grubej mąki razowej - między szklanką a dwoma
Potrzebne nam pół szklanki ciepłej, prawie gorącej wody, którą wlewamy do miski na ciasto na mąkę z cieciorki. Bierzemy trzepaczkę lub widelec i utrzepujemy aż powstanie pienista masa przypominające roztrzepane jajko.
Dodajemy resztę wody - zimnej! - razem z kurkumą i sosem sojowym i powoli roztrzepując zaczynamy dodawać mąkę aż ciasto osiągnie gęstość ciasta naleśnikowego. Zastanawiałam się przy tym jak to opisać osobie, która nigdy ciasta naleśnikowego nie widziała - to jedna z tych rzeczy (tak jak ciasto biszkoptowe czy drożdżowe) które po prostu trzeba widzieć, żeby je umieć zrobić... no bo jaka to jest konsystencja? sosu pieczeniowego? jogurtu? śmietany?
W każdym razie otrzymane ciasto wylewamy porcjami na rozgrzaną patelnię i smażymy grube małe naleśniki, a la amerykańskie.
Moje zjadłam z resztką serka z nerkowców który zrobiłam do bułeczek. Bułeczki skończyły się szybko, czym jestem niepocieszona. W ramach żałoby upiekłam stos ciastek z melasą.
Ostatnio jak robiłam naelśniki też miałam ochote dosyoac trcohe razowej mąki, ale sie chyba wsyraszylam że moeje rodzinie moze nie posmakowac :) Ale tera zpatrzac na te twoje nachodzi mnei ochota be je jednak zrobic ;)
OdpowiedzUsuńwyglądają smakowicie, i wierze ze sa dobre
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam naleśniki z mąki razowej! I mąkę razową także :)
OdpowiedzUsuńDlaczego wybrałaś taki sposób robienia ciasta naleśnikowego? Nie łatwiej było wymieszać wodę i/lub np. mleko sojowe z mąką razową?
OdpowiedzUsuńCo do konsystencji to trzeba na oko, nie może być ani za gęste ani za rzadkie. To dla laika jest abstrakcją. Łopatologia nawet tu zawiedzie;). Na szczęście Twój blog przeglądają doświadczeni "naleśnikowcy" (tak sądze), wiec nie masz się co martwić :D.
Zdjęcie wygląda smakowicie. Szacun :).
Ach! Wspaniałe miejsce! Co prawda wegetarianką nie jestem (znajomi nazywają mnie prawie-wegetarianką, mięsa nie jem praktycznie, ale bez serów i jogurtów bym umarła po prostu...), ale "ryję" w Twoim blogu od dobrej godziny i strasznie się cieszę, że tu trafiłam :) Podlinkuję u siebie, jeśli wolno. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMichu - przeczytałam w jakiejś maniackiej ksiązce wegańskp-religijnej, że mieszanie maki z cieciorki z woda w ten sosób jest substytutem jajka i postanowiłam spróbować. Naleśniki wyszły faktycznie puchate i miękkie, a nie otrębowe, więc coś jest na rzeczy; takich na mące razowej+wodzie nie znoszę. A co do zdjęć dziękuję, mi też wyjątkowo się spodobało:)
OdpowiedzUsuńMathildo nie ma sprawy, linkuj gdzie się da:)
o! przypomniałaś mi o mące z ciecierzycy, która leży w szafce
OdpowiedzUsuńa ten serek z nerkowców musi być przesmaczny
przymierzam się do tych naleśników, czy musi być mąka cieciorkowa czy sojowa też się nada?
OdpowiedzUsuńNie używałam jej nogdy, więc nie wiem, ale jeżeli zachowuje się tak samo, to warto spróbować. Jeżeli będą smakowały otrębami to znaczy, że jednak cieciorkowa:)
OdpowiedzUsuń