Matka wegetarianka i jej dziecko autorstwa Carolin i Romana Pawlaków nie jest żadną miarą książką kucharską, tylko typowym poradnikiem dla kobiet zastanawiających się nad macierzyństwem; zawiera jednak sporo przepisów i jest jedną z nielicznych publikacji na ten temat w Polsce, więc postanowiłam ją tutaj zrecenzować. Kupiłam ją jakiś czas temu z ciekawości i bardzo spodobał mi się ton, jakim jest napisana: wyważony, spokojny ale nie porażająco poważny, unikający głupich żartów i straszenia czymkolwiek bądź.
Ta dość cienka jak na ilość tematów, które porusza, książka przechodzi przekrojowo przez wszystkie tematy związane z ciążą i macierzyństwem: przygotowanie i zrównoważone żywienie, ciąża i problemy spowodowane dietą, które mogą się w niej pojawić, czas karmienia i żywienie małych dzieci. Pomimo jednoznacznego tytułu autorka kieruje swoje słowa zarówno do wegetarian, jak i do wegan i wielokrotnie jej propozycje są zdecydowanie bardziej wegańskie, więc książka jest bardziej uniwersalna, niż by się to wydawało. Początek jest poświęcony prawidłowemu żywieniu, zaletom płynącym z diety wegetariańskiej i wegańskiej, teoretycznym i prawdziwym problemom zdrowotnym, jakie mogą się pojawić oraz innym metodom dbania o siebie. Następnie autorka poświęca trochę miejsca prawidłowemu skomponowaniu diety w czasie ciąży, zapobieganiu niedoborom, problemom, którym można zaradzić za pomocą diety (typu zaparcia) albo przynajmniej spróbować (typu nudności) i dbaniu o siebie podczas ciąży. Karmienie piersią i podawanie stałego pokarmu są uwzględnione razem, jako kontinuum; tutaj państwo Pawlak poruszają również temat zdrowia karmiącej matki, a nie tylko zapewniania dziecku tego, co mu potrzebne. Pod koniec znajdują się tabele zapotrzebowania na poszczególne składniki u dzieci i dorosłych, wartości odżywczych różnych produktów żywnościowych oraz przepisy.
Nie mam żadnych zastrzeżeń co do tego, co znajduje się w książce - bardzo mi się podoba, że na końcu każdego rozdziału umieszczono bibliografię, dzięki czemu łatwo sprawdzić, czy podawane przez autorów dane nie są przypadkiem przestarzałe i czy stan wiedzy bardzo posunął się naprzód od tego czasu. Brakuje mi za to całkiem dużej ilości rzeczy, najbardziej gotowych przykładowych planów żywienia w czasie ciąży, karmienia piersią i karmienia małych dzieci. Owszem, mamy podane zasady komponowania posiłków, ale czy aż tak dużo kosztowałoby uwzględnienie tygodniowego planu na każdą z tych sytuacji? Nie wszyscy czują się komfortowo ze swoimi umiejętnościami kulinarnymi i nawet jeżeli kobieta jest przekonana, że odżywia się prawidłowo, może nagle wpaść w panikę że dziecko urodzi się bez kręgosłupa i porównanie swojej diety z przykładową albo zmodyfikowanie jej pomogłoby poczuć się lepiej. Moim zdaniem poradnik nie powinien zmuszać czytelnika do upewniania się gdzie indziej, że wszystko z nim w porządku, zwłaszcza poradnik pisany w kraju, gdzie większość lekarzy wróży niejedzącym mięsa natychmiastową śmierć a brak jej symptomów tylko ich upewnia, że kiedyś się doigramy. Za dużo miejsca, według mnie, poświęcono na opisywanie zasad i założeń wegetarianizmu; może się mylę, ale kobiety raczej nie przechodzą na wegetarianizm znienacka kiedy okazje się, że są w ciąży, tylko raczej najpierw są weg*nkami a potem heroicznie usiłują odwieść rodzinę i znajomych od przemycania im mięsa i jajek na talerz w imię dziecka. Gdyby ten rozdział był przeznaczony dla otoczenia właśnie - rozumiem, ale matek wegetarianek nie trzeba przekonywać, że niejedzenie mięsa jest zdrowe. Sama ciąża jest też dość oszczędnie potraktowana, mamy tylko informacje o niedoborach i problemach, przydałoby się coś więcej, jakieś informacje o zachciankach, żywieniu w podróży, sama nie wiem...
Jeżeli chodzi o przepisy, to w skrócie: są nudne. Pani Pawlak jest autorką Naturalnej kuchni wegetariańskiej której nie mam, ale opisywała ją Olga Spaceage. Ja ją tylko przeglądałam, w sklepie ze zdrową żywnością (chodzę do sklepu, gdzie można przejrzeć dokładnie wszystkie książki wege polskich autorów oraz obdarzone frapującymi tytułami pozycje bibilijne) i nie kupiłam jej, bo też wydała mi się nudna. Jeżeli ktoś lubi "polskie smaki" rozumiane w odłączeniu od kuchni staropolskiej a w bliskim pokrewieństwie z barem mlecznym może mu się to spodobać, ale dla mnie to wszystko jest szare, monotonne i niedoprawione. Mamy tu przepis na kotlety z płatków owsianych, selera i grzybów - coś co zjadłabym tylko w desperacji, pastę czosnkowo-sojową z majerankiem - sama myśl sprawia, że zatykam nos - albo zastanawiający przepis na bitą śmietanę z makaronu, prawdopodobnie bliską kuzynkę majonezu z makaronu, który jest smaczny, ale to porównanie wcale śmietanie nie pomaga.
Podsumowując: uważam, że książka jest warta zakupu przez osoby zainteresowane, ale nie jako jedyna tego typu pozycja, zwłaszcza jeżeli delikwentka ma staroświeckiego lekarza który każe jej zjadać surową wątróbkę. W tej sytuacji, o ile nie jest mistrzynią kulinarną, po tygodniu na kaszy z owsem pójdzie się chyba powiesić.
Na koniec ostrzeżenie: autorka jest osobą religijną, stawiam na adwentystkę, i choć nie daje temu wyrazu prawie wcale, te kilka razy jest dość mocnych. Ateistom radzę pominąć rozdział 9 "Zdrowie psychiczne podczas ciąży" (chyba, że mają poczucie humoru) a wszystkim zdrowym na umyśle wyrwać stronę 114, chyba że mają niskie ciśnienie albo wszystko im wisi. Zapewne zareklamowałam teraz książkę bardziej niż cokolwiek:) Osoby mocno wierzące w cokolwiek chrześcijańskiego będą tymi fragmentami ukontentowane, polecam więc przepisanie ich na ładną kartkę i powieszenie na lodówce ku pamięci.
Ocena w skali szkolnej: 4+
Co z niej wyniosłam: dużo ciekawych i uspokajających na przyszłość wiadomości na temat zbilansowania diety w czasie ciąży oraz karmienia.
Mój ulubiony przepis: pieczony słonecznik, bo jako jedyny ma wyraźny smak, poza tym jest świetnym i tanim pomysłem imprezowym. Bita śmietana tez mnie frapuje.
Świetna recenzja:) jestem zachęcona mimo że na chwilę obecną dzidziusua nie planuje ale jak zajrzę do księgarni w której będzie to zerknę na stronę 114;)))
OdpowiedzUsuńMam tą książkę i również wydała mi się ciekawą pozycją chociaż jeszcze nie mam do czego zastosować, ale przyda się na pewno :-)
OdpowiedzUsuńChyba zaraz zajrzę na 114 stronę bo nie przeczytałam jej całej ;-)
Podoba mi się już sam pomysł. Z racji, że wiele zagorzałych nawet wegetarian, ze względu na dziecko, porzuca ten styl życia. Telewizyjna propaganda robi ludziom wodę z mózgu, choć miejmy nadzieję, że w przeciągu kilkunastu lat, błagam, coś się zmieni : )
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to was zachęci:) To może być śmieszne, ale mnie osobiście przeraża i takie poglądy są w moim towarzystwie niedopuszczalne.
OdpowiedzUsuńTeż ją kupiłam "na zapas" i bardzo doceniam zajęcie się tematyką i jej ujęcie, jak mówię, mogłoby być więcej, jakoś bardziej dopasowane, ale to i tak bardzo dobra pozycja.
Miłego czytania psalmów na sobotę! :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMożna być wegetarianką i myślę, że to nie ma zbytniego względu na dziecko. Tak samo jak kobieta jest w ciąży to wiele rzeczy można sterować poprzez suplementy diety. Warto również czytać kalendarz ciąży https://plodnosc.pl/kalendarz-ciazy/19-tydzien który jest znakomitym sposobem na poznanie co się dziej z ciałem kobiety ciężarnej.
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o takie wegetariańskie posiłki dla maluszków to tutaj : https://humana-baby.pl/kategoria/posilki-owocowe-100-organic/ można kilka ich znaleźć. Ale czy warto maleństwu dietę tylko do warzyw i owoców ograniczać?
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to zdrowe dla dziecka, trzeba byłoby skonsultować z lekarzem. Tutaj https://www.lansinoh.pl/ jest sporo porad odnośnie karmienia piersią, ale nie widzę niczego o wegetarianizmie. Wydaje mi się jednak, że na czas karmienia lepiej z niego zrezygnować
OdpowiedzUsuń