Przygód z gorącą czekoladą ciąg dalszy.
Jestem niestrudzoną poszukiwaczką nowego, co nie znaczy, że lepszego - uparcie trzymam się starych marek, mam telefony i sprzęt jednej firmy, konto w jednym banku od 12 lat i tego samego operatora w tej samej taryfie, choć od tego czasu na pewno wyszło coś lepszego. Jestem idealną klientką programów lojalnościowych i nie lubię się przeprowadzać, nawet jeżeli podwyższają mi czynsz. Z jakiegoś powodu moje leniwe oddanie nie obejmuje jedzenia, piłam prawie wszystkie herbaty na rynku, z czego 95% tylko raz, nawet jeżeli bardzo mi smakowały; nowa herbata jest zawsze fajniejszą zdobyczą niż wypróbowana. Idealną gorącą czekoladę znalazłam ze cztery razy, co nie przeszkadza mi szukać dalej.
Ta też jest idealna. Słodka, szwajcarska (i po szwajcarsku słodka), pięć razy upewniałam się, czy na pewno nie ma mleka, z czego trzy razy już po wypiciu. Przysięgam, że smakuje jak rozpuszczona Milka (to chyba większości starczy za recenzję?)
Kupiłam ją w Poznaniu w takim śmiesznym sklepie na 27 Grudnia, sprzedają tam różne importowane dobra, mniej lub bardziej luksusowe, w zaskakująco przyzwoitych cenach. Za tę puszkę 200 g zapłaciłam 13 zł, są też wielkie, droższe puchy, w wariancie słodka i gorzka. Z jednej strony tanio to nie jest, z drugiej, jak na prawdziwą czekoladę, nie mleczne podroby z wielkich koncernów, całkiem dobrze. Wszystko zależy od tego, jakie się ma priorytety, u mnie taki produkt stoi bardzo wysoko:)
Rozpuszcza się w ciepłym lub zimnym mleku (jak jeszcze raz przeczytam "czemu piszesz rze blog wegański skoro używasz mleka!!!!" wyśledzę po IP i urwę łeb. Niemyślący won z internetu!), w ciepłym lepiej, w słodkim robi się tak słodkie, jak lubią tylko przedszkolaki - oraz ja. Wygląda jak granulowane kakao, ale już sam zapach gotowego napoju rozwiewa wszelkie wątpliwości. Napój nie jest gęsty, ale też nie cienki jak czekoladowe mleko, nie przypomina tego, co można dostać w kawiarniach, jest bardziej jak rozpuszczona, bardzo mleczna czekolada. Opakowanie jest bardzo ekonomiczne, po wypiciu 10 porcji nie zużyłam nawet 1/5. Już zapowiedziałam siostrze, że chcę tę dużą puszkę na Gwiazdkę, na co wytknęła mi, że ponoć nie obchodzę;)
Czy naprawdę nie obchodzisz? My religijnie nie angażujemy się, ale cała gwiazdkowa obrzędowość (z szopką, choinką i oczywiście rodzinnym śpiewaniem kolęd) jest fajna, kolorowa, ciepła i bardzo miła!
OdpowiedzUsuńA gdzie dokładniej kupiłaś taki fajny produkt? Teraz nie bywam zbyt często w centrum Poznania, zwłaszcza odstraszają mnie remonty, korki i kłopoty z dojazdem, ale dla dobrej czekolady pitnej jestem gotowa się poświęcić...
haha a bułka tarta? ta jest niewegańska dopiero!!!
OdpowiedzUsuńa czekolady zazdroszczę, poszukam na bazarku na stosisku "z produkatami z Niemiec" :)
poszukam u nas w Łodzi! podoba mi się opis. No i kocham Cię za te osobiste wycieczki w kierunku niemyślących....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Monika
W tym wypadku szwajcarska znaczy rzeczywiście najlepsza ;)
OdpowiedzUsuńAle smaka narobiłaś!
OdpowiedzUsuńTu znalazłam http://www.sklepzniemiec.pl/deline/details/1066/13/artykuly-spozywcze/caotina--szwajcarska-czekolada-do-picia.html
Trzeba kupić :)
gdzie dokładnie jest ten sklep? jak go rozpoznać :)
OdpowiedzUsuńByłem, znalazłem (choć jak byłem tam z miesiąc temu to dwa razy przeszedłem i nijak nie widziałem tego sklepu): LaCure, 27 grudnia 9, www.lacure.pl
OdpowiedzUsuńna allegro można ją zdobyć:)
OdpowiedzUsuńduża pucha kosztuje ok. 5 dyszek;o ale warto!
Mogę Ci polecić czekoladę z http://www.espressoart.pl/ ;)
OdpowiedzUsuńJa również jestem zwolennikiem programów lojalnościowych. Uważam, że dają one wiele obopólnych korzyści, zarówno firmie, jak i klientowi. W artykule na https://www.przelewy24.pl/blog/jaki-wplyw-na-zachowania-konsumentow-maja-programy-lojalnosciowe można przeczytać o wielu superlatywach jakie niesie wdrożenie programów w danej firmie. Przede wszystkim może to być doskonały sposób na bezpłatną promocję produktów danej marki.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń