
Sobota to jest taki dzień, kiedy ogarnia mnie ochota na gotowanie, postanowiłam więc
wrócić do pieczenia bułek, tym razem w wersji słonej, z dodatkiem suszonych pomidorów i suszonego rozmarynu. Ponieważ lepsze jest wrogiem dobrego, przepis jest taki sam, zmieniają się tylko szczegóły:

łyżeczka suchych drożdży
łyżka cukru (do nakarmienia drożdży)
1,25 szklanki ciepłej wody (można tez użyć mleka)
1,5 szklanki mąki razowej
1,5 szklanki zwykłej mąki
2 łyżeczki soli
1/3 szklanki suszonych pomidorów
opakowanie suszonego rozmarynu
2-3 łyżki oliwy (może być od pomidorów, jeżeli były w oliwie)
Jeżeli używasz pomidorów w oleju, odsącz je na papierowej ściereczce. Jeżeli używasz suchych, namocz je w gorącej wodzie, żeby lepiej się kroiły.
W miseczce lub kubku wymieszaj do rozpuszczenia drożdże z cukrem i wodą. W dużej misce połącz mąki z solą i zrób w środku dołek, do którego wlejesz rozpuszczone drożdże. Wymieszaj masę aż powstanie ciasto i zagnieć je, aż będzie zwarte i sprężyste (może wymagać jeszcze trochę mąki). Odłóż ciasto do miski na godzinę, postaw w ciepłym miejscu i przykryj ścierką, żeby dobrze wyrosło.
Posiekaj drobno namoczone/odtłuszczone pomidory. Wyjmij ciasto z miski i wgnieć w nie pomidory, rozmaryn i oliwę, aż będą równomiernie rozmieszczone. Pokrój ciasto na 16 kawałków:

i z każdego zrób kulkę. Ułóż kulki na natłuszczonej blasze i przykryj ponownie ścierką- muszą jeszcze trochę wyrosnąć, daj im pół godziny do godziny w ciepłym miejscu. Potem wstaw je do piekarnika nagrzanego na 180 stopni i piecz przez pół godziny. Możesz sprawdzić wykałaczką, czy ciasto już jest upieczone - wybierz jedną bułkę z przodu i jedną z tyłu blachy, bo piekarnik może nierówno piec. To nie będzie jednak konieczne, ponieważ bułki w fazie dojrzałości pachną na całą kuchnię a jeżeli po otwarciu piekarnika zobaczysz, że część z nich zaczęła z boku pękać, to na pewno są gotowe.

To są idealne bułki do posmarowania ich masłem, którego jednak nie jem, więc możliwymi opcjami pozostają:
- zjedzenie ich na sucho do kawy bo i tak są dobre
- rozgniecione awokado z solą i pieprzem
- trochę oliwy
- zrobić z nich normalne kanapki z obkładem (profanacja)
- odrobina pesto: zwykłego,
szpinakowego, miętowego, pokrzywowego...
- jakiś domowy serek wege, np
krem cheddar albo
z nerkowców albo
migdałowy...
Macie jeszcze jakieś pomysły?
Jak ktoś ostatnio zauważył, na blogach panuje niesamowita moda na domowe pieczywo, a ponieważ mnie to nigdy nie interesowało zaczęłam się zastanawiać: może ja, programowo robiąca odwrotnie, uległam w końcu jakiejś modzie? Robiąc bułki rozwiązałam jednak zagadkę i to na własną korzyść; żadna moda. Po prostu lubię zagniatać ciasto. Plus, domowe bułeczki są śliczne i słodziutkie jak małe kotki i wszystkie osoby, które się nimi zachwycają, mają absolutną rację.
P.S. Zresztą lepiej ulec modzie na pieczenie chleba niż modzie na Zmierzch... brr