Minął prawie tydzień od mojego ostatniego posta i wcale nie dlatego, że nic w tym czasie nie ugotowałam; w sobotę na przykład zabrałam się ambitnie do stworzenia szarlotkowych gofrów z sosem karmelowym, które to oba przedsięwzięcia zakończyły się fiaskiem, ale będę dalej próbować, bo pomysł za bardzo mi się podoba. Jadłam jednak na tyle mało atrakcyjne rzeczy, że nie było sensu robić im zdjęć.
Dzisiejszy przepis jest do następującego pudełka:
Po lewej: mój evergreen, czyli sałatka z soczewicy w wersji jesiennej
Po prawej: Tofu po marokańsku
Z góry zaznaczam, że ten przepis nigdy nie był w Maroku ani nie stał obok do tego stopnia, że składniki marokańskie są Made in Greece :P Co nie zmienia faktu, że jest to tofu po marokańsku.
pół kostki naturalnego tofu
2 łyżki sosu sojowego light (tego mniej słonego)
łyżka tahini
łyżka soku pomidorowego
łyżeczka pasty harissa lub ostrego sosu chili
suszona mięta i rozmaryn
Tofu kroimy w dość dużą kostkę. Z pozostałych składników - wyłączywszy zioła - robimy gęsty sos-marynatę, którym polewamy tofu i zostawiamy do marynowania od 2 godzin do całej nocy. Na tym etapie wygląda ono tak:
Rozgrzewamy patelnię, wrzucamy tam tofu razem z sosem i dolewamy szklankę wody. Dusimy na wolnym ogniu ok 10-15 minut, aż sos wyparuje a tofu będzie przyjemnie miękkie. Przekładamy do naczynia i posypujemy suszonymi ziołami. Bardzo smaczne na zimno i na ciepło też, z obowiązkowym dodatkiem ryżu - chociaż kuskus, bardziej w klimatach, też się nadaje, byle nie słony.
Przy okazji, możecie tu podziwiać zdjęcia z mojego nowego aparatu. Jak widać, muszę trochę popracować nad ostrością i czułością (przynajmniej dla mnie widać, ale używam laptopa); mimo wszystko jestem zadowolona z rezultatów:)
Ciekawe, ale ostatnie zdjęcie nie wyglądało przesadnie zachęcająco :P
OdpowiedzUsuńA widziałaś kiedyś zachęcająco wyglądającą potrawkę?:>
OdpowiedzUsuńZdarzało się :P
OdpowiedzUsuń