Nie miałam dzisiaj ochoty na samo (mokre) tofu na tostach, ani tym bardziej na smażenie, więc postanowiłam po prostu rozgnieść je z paroma dodatkami i użyć jako smarowidła. Na 2 tosty wzięłam ćwierć kostki ziołowego tofu, pokroiłam je w drobną kostkę i rozgniotłam dokładnie widelcem. Wymieszałam z łyżką majonezu sojowego i łyżeczką płatków drożdżowych na jednorodną pastę, a na końcu dodałam 2 plasterki wędzonego tempeh pokrojonego w ukośne słupki (nie mam pojęcia jak to się nazywa) i wymieszałam.
Kupiłam wczoraj koszyczek pomidorów koktajlowych na przecenie i chciałam coś z nich dzisiaj rano zrobić, ale ocalały tylko dwa, a reszta powróciła do natury, więc po prostu dołożyłam je jako dodatek. W szklance mrożona herbata, zielona z miętą, idealna na upały.
Tak sobie patrzę na ten przepis i widzę, że odpowiada stereotypowi wegańskiego przepisu - żadnego składnika znanego potocznemu obserwatorowi:D No cóż, potoczny obserwatorze, doszkol się, to są naprawdę smaczne rzeczy.
jestem potocznym obserwatorem. jadłam z tego tylko pomidorki koktajlowe :P no, mrożoną herbatę też piłam ;) ale reszta choć brzmi bardzo tajemniczo, to całkiem apetycznie ;)
OdpowiedzUsuńheheh ja też jestem tylko potoczny ale jak patrzę na te pyszności to kto wie, może się skuszę;)
OdpowiedzUsuńpotoczni, czy nie :) coś tam kleimy ;)
OdpowiedzUsuń