Oglądałam sobie Annę Olson i zobaczyłam u niej tort kanapkowy, który wydał mi się fantastycznym pomysłem na sycące jedzenie dla głodnych ludzi. Musiałam rzecz jasna podmienić pasty na nadzienie i po dłuższym namyśle (oraz wyprawie po bób, która zakończyła się klęską) wybrałam try niezawodne: pastę z czerwonej fasoli, pastę z kukurydzy oraz serek z nerkowców, wszystkie w wersji bardzo gęstej. Na cały tort, zrobiony w garnku o rozmiarach tortownicy (miała za niskie brzegi) zeszło mi aż półtora chleba tostowego! Za to smakował wszystkim, pasty świetnie uzupełniały się nawzajem.
Miękki chleb tostowy - Anna Olson użyła dwóch kolorów, ciemnego i jasnego na zmianę, ale ja znalazłam tylko jeden chleb bez serwatki, więc zostałam przy nim - odkrawamy ze skórek z każdej strony (zostaną wam na grzanki do zupy albo coś) i przecinamy każdą kromkę na pół, tworząc dwa prostokąty. I tak z całym opakowaniem chleba, drugie zostawiamy w zapasie, a nuż się nie przyda :P Tortownicę tudzież garnek wykładamy folią spożywczą - będzie łatwiej wyjąć tort, jeżeli pozostawicie spory zapas z każdej strony, no i nie zapomnijcie o tym, że trzeba będzie go przykryć od góry! Formę wykładamy po bokach prostokątami chleba i teraz widzimy, dlaczego używamy tostowego - ładnie się ugniata i przez to chleb sam się trzyma, bez pomocy.
Wykładamy dno w podobny sposób, na ścisk, i smarujemy jedną pastą - u mnie to była fasolowa. Na warstwie pasty (raczej grubszej niż cieńszej) znowu układamy chleb, leciutko dociskając - pamiętajcie, żeby wypełnić wszystkie luki, bo pasty się wymieszają i wyjdzie... no nie tort w każdym razie. Nakładamy na to drugą warstwę (u mnie - kukurydziana) i znowu przykrywamy chlebem, który na tym etapie zapewne się nam skończy i będziemy musieli odkrawać z nowego opakowania, ale przynajmniej będziemy wiedzieć, ile nam jest potrzebne:) Nakładamy ostatnią warstwę pamiętając, że ona będzie ozdobna, więc warto wybrać jakąś ładniejszą; u mnie to był serek z nerkowców ze szczypiorkiem i rzodkiewką. Na górze tortu układamy ozdobnie prostokąciki chleba, nie przykrywając masy do końca; nakrywamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki blisko zamrażalnika na przynajmniej 2 godziny.
Tuż przed podaniem ostrożnie wyjmujemy przy pomocy folii i dekorujemy pozostałą pastą tudzież innymi wymyślnymi ozdóbkami - nie jestem w tym za dobra, więc się nie popisywałam. Podziwiamy jak bardzo ładnie tort się zrobił, że sam stoi, i ostrożnie kroimy ostrym nożem:) Trudno zrobić ładne zdjęcie kawałka tortu, ja nie umiem, ale wrzucam tutaj poglądowo:
Był naprawdę smaczny i sycący :)
fajny i orginalny pomysł !!!
OdpowiedzUsuńtez widzialam u niej kiedys taki torcik, fajnie sie prezentuje :)
OdpowiedzUsuńAle to Twój tort urodzinowy?! Zaiste niebanalny ;)
OdpowiedzUsuńchyba muszę zrobić:)
OdpowiedzUsuńNie, nie urodzinowy, po prostu taki się napatoczył:)
OdpowiedzUsuń