To jest mój przepis na idealne naleśniki i tego się trzymam. Wymaga kupienia mąki z cieciorki, ale jej się używa w tak małych ilościach, że przestaje być aż takim ciężkim wydatkiem. A naleśniki robię tak:
szklanka mąki pszennej
2 łyżki mąki z cieciorki
łyżeczka proszku do pieczenia
3 łyżki cukru
Wszystko mieszamy w misce za pomocą trzepaczki (ręcznej) i zaczynamy dolewać mleko, cały czas powoli mieszając. Lejemy tak długo, aż ciasto osiągnie pożądaną, płynno-gęstą konsystencję; gęstsze na grube naleśniki, rzadsze na cienkie. Smażymy na patelni o grubym dnie i podajemy głodnym domownikom (mi wychodzi 10 sztuk). Ta wersja jest posmarowana słodkim jogurtem z gałką muszkatołową i migdałami oraz wypchana jabłkami z patelni grillowej; polałam ją resztką płynnego karmelu (czas wkręcić kogoś jadącego do Hiszpanii w kupno następnej butelki).
Najlepsze w tych naleśnikach było to, że wyszło ich za dużo i mogłam je włożyć do lodówki do podjadania na zimno :)
Uch, uch, naleśniki bez jajców... Tak trochę dziwno, ale szanuje Twoje poglądy i kuchnie. Tylko po prostu tak śmiesznie musi być gdy je się cieniutkiego naleśnika(bo jednak bez piany z białek to nie będzie taki grubaśny jak z pianą). Pozdrawiam i mam nadzieję, że się przełamię i spróbuję zrobić naleśniczory bezjajeczne. :-)
OdpowiedzUsuńAle ja lubię cieniutkie jak papier nalesniki i dlatego takie je smażę. Jeżeli chcę grubszego i bardziej puchatego, robię go z innego ciasta - zobacz tag "nalesniki" jeżeli zależy Ci na konkretnym przepisie.
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś wyjaśnić laikowi o co chodzi z cieciorkową mąką, że w pewnym sensie zastępuje jajka? Jakieś jej specjalne właściwości?
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, czy to ma coś z jajkami wspólnego, po prostu dobrze się klei; lepiej od zwykłej mąki, a nie tak gumowo jak ziemniaczana.
OdpowiedzUsuńdzięki, właśnie o taką informację mi chodziło.
OdpowiedzUsuń