Robiąc ostatnio zakupy trafiłam na nowy produkt mięsopodobny, a mianowicie sojowe burgery "Slim" marki Polsoja. Po rozejrzeniu się w ofercie wybrałam takie z dodatkiem kwasów Omega-3 i włożyłam do koszyka na przegryzkę na szybki lunch.
Pierwsze wrażenie, estetyczne, było pozytywne - ładny różowawy kolor, dość duże i grube, niestety cena znowu typowa, czyli za 2 burgery płacimy tyle, ile za analogiczne mięsne kotleciki dla całej rodziny. Po otwarciu mina mi trochę zrzedła, bo zapachniało czymś znajomym; powiedziałabym, że była to konserwa wieprzowa, co potwierdza także współlokatorka używa jako tester. Po podgrzaniu burgery nieco spuchły, jak to białko sojowe ma w zwyczaju, ale w smaku były całkiem niezłe - nienarzucające się, nie chlebowe, nie mięsne, dość delikatne i sycące. Jest to zdecydowanie lepszy produkt od poprzedników w postaci "burgerów słonecznych" czy kotlecików z mielonej soi, ale czy to automatycznie oznacza, że jest dobry...
Ja zjadłam go w chlebie tostowym (jak widać toster nieco rozregulowany) posmarowanym sosem satay i majonezem, ze świeżą bazylią w charakterze sałaty i z obowiązkowym keczupem (ale bez prażonej cebuli).
O, nigdzie ich nie widziałam...to w jakimś sieciowym sklepie kupiłaś?
OdpowiedzUsuńA "burgery słoneczne" i "
tofuburgery" lubię:)
blee śmierć sklepowym burgerom sojowym! ;) wszystkie te mięsno-podróby mnie obrzydzają a po tych aferach różnych dziwnych omijam z daleka te produkty. Ale jak lubisz :P
OdpowiedzUsuńKupiłam w sklepie ze zdrową żywnością, a tam często mają takie rzeczy zanim wejdą do marketów.
OdpowiedzUsuńJustyna - ja kupuję głównie w celach eksperymentalnych, jedna na dziesięć rzeczy mi zasmakuje, to by było nawet znośne gdyby nie ten mielonkowy zapach:) Przy całej mojej miłości do gotowania nie należę do osób, które pieką własny chleb z własnej mąki i smarują go własnoręcznie zrobionym keczupem kładąc na to własnoręcznie zrobiony serek i polewając domowym majonezem na ręcznie utartej musztardzie :) Lubię, jeżeli producenci umożliwiają mi pójście na skróty, zwłaszcza kiedy te skróty mają jakiś smak i jakieś wartości odżywcze - niestety to połączenie zdarza się bardzo rzadko :)
Dobrze wiedzieć, bywają dni, kiedy nie ma czasu samemu przygotować przekąski i trzeba sięgnąć po coś gotowego.
OdpowiedzUsuńmoglabys napisac notke o tym jakie gotowce sa zjadliwe? bo ja niestety za kazdym razem sie nacinam. burgery sojowe, ktore probowalam byly jakis slone i smierdzialy czyms niezindetyfikowanym.. wedlinka sojowa od zawsze mnie odrzucala, jakos wyglada mi zawsze na sredniej jakosci mielonke wieprzowa.
OdpowiedzUsuńNapisałam - http://ciekawesniadanie.blogspot.com/2008/09/forma-tre-przegld-dostpnych-substytutw.html
OdpowiedzUsuńchcę takie!
OdpowiedzUsuń