sobota, 31 stycznia 2009

Grilowane kanapki z awokado

Powróciłam do mojej ulubionej książki kucharskiej "The Ultimate Uncheese Cookbook" żeby zrobić kanapki, na które czaiłam się od miesiąca - właśnie wtedy kiedy awokado tak podrożało. Wydawały mi się niesamowitym pomysłem, łączącym wszystko to, co dobre - grillowanie, chleb tostowy i pastę z awokado (nie mylić z guacamole, nienawidzę guacamole). Zastanawiają mnie właściwości tego owocu: sam w sobie nijaki, ale każda jedna potrawa, a której jest użyty (poza niejadalną zupą z awokado, ale to moja wina - zaufałam autorom książki zamiast własnemu doświadczeniu) - wydaje mi się najlepszą rzeczą, jaką dotąd jadłam. Tak więc prezentuję najlepsze kanapki, jakie jedliście, w kilku odsłonach; w książce (str.139) podane były 2 przepisy, a ja je połączyłam w 3 i jeszcze potem trochę zmodyfikowałam:


Wariant 1:

1 dojrzałe awokado
2-4 łyżki soku z cytryny
szczypta granulowanego czosnku
szczypta chili
cayenne/tabasco
sól


Wariant 2:

1 dojrzałe awokado
2-3 łyżki płatków drożdżowych
rozgnieciony czosnek/czosnek granulowany (ilość dowolna)
kilka kropel japońskiego octu umeboshi


Moja wersja:

1 dojrzałe awokado
sok z połówki cytryny
2 łyżki płatków drożdżowych
łyżeczka sosu chili
sól


Niezależnie od wybranej wersji, obieramy awokado i rozgniatamy lub miksujemy na pastę (ja nie chciałam zupełnie gładkiego puree, więc użyłam rozgniatacza do ziemniaków). Dodajemy przyprawy i dobrze mieszamy.

W książce znajduje się też wariant z użyciem suszonych pomidorów, więc podzieliłam pastę na 2 części i do jednej dodałam łyżeczkę posiekanych.


Ta ilość wystarcza na 4 średnio posmarowane kawałki chleba tostowego lub 2 grubo. Ja postanowiłam nie nakładać grubo, bo bałam się, że awokado wyślizgnie się spomiędzy chleba.

Tak czy inaczej, nakładamy pastę na wybrane ilości chleba i przykrywamy każdą kanapkę drugą kromką. Rozgrzewamy patelnię (zwykłą lub grillową) z małą ilością oleju/oliwy i smażymy z 2 stron do osiągnięcia ulubionego poziomu zezłocenia czy też zwęglenia.



Gorące, kwaśne awokado - pycha. Pomidorów nie wyczułam.

Słoneczny koktail

Poluję na wyprzedażach jedzenia. Ostatnio kupiłam 1,5kg pomidorów za 3 zł, 1,5 kg bananów za 1,50 i awokado za 1,67.

Dużo ludzi dziwnie na mnie patrzy kiedy mówię, że wolę owoce i warzywa "z przeceny", co mi osobiście wydaje się nielogiczne - to są dojrzałe, miękkie, soczyste produkty, które, w odróżnieniu od regularnie sprzedawanych w marketach, są zdatne do jedzenia zaraz po kupnie, a nie 2 tygodnie później (ile leży u was w domu awokado albo melon, zanim odważycie się go zjeść?) i mają smak prawdziwego jedzenia. Z niedojrzałych lubię tylko gruszki, reszta ma być miękka.

Zostawszy w ten sposób właścicielką 7 mięciutkich bananów zrobiłam sobie pyszny koktail wzorowany na przepisie, który publikowałam wcześniej. Tym razem użyłam tylko 1 banana, który zmiksowałam razem z sokiem pomarańczowym (najpierw dodajemy odrobinę, do zmiksowania, później dolewamy do pełnego naczynia) i dodałam na wierzch płynny karmel dla ożywienia kolorystyczno-smakowego.



Pyszny.

wtorek, 27 stycznia 2009

Pożywna pasta kanapkowa

Pasta jajeczna kojarzy mi się z samymi miłymi rzeczami: słońcem, piknikiem, dobrą kawą, wiosną, piknikiem, bagietkami, komediami romantycznymi (no to może niezbyt miłe skojarzenie), piknikiem... i tak jak nigdy nie lubiłam jajek ani majonezu, tak brakuje mi czasami jej zapachu.

W związku z poczynionymi przez mnie ostatnio obserwacjami smakowo-węchowymi postanowiłam wziąć się do roboty i zrobić dobrą pastę kanapkową. Przepis miałam w głowie od piątku, ale - chociaż trudno w to uwierzyć - nie mogłam od tego czasu kupić naturalnego tofu, nigdzie, dopiero dzisiaj mi się udało. Więc robię.

Oryginalne przepisy uwzględniają takie rzeczy jak wege majonez, na który było mi szkoda pieniędzy (tak, na nieznany mi Marmite nie było ich szkoda) i inne paskudztwa, za to mój wykorzystuje egzotyczne składniki i jest pełen dobrych rzeczy: białka roślinnego, soli mineralnych, witamin z grupy B, żelaza i odrobiny zdrowego tłuszczu:


kostka (180g) naturalnego tofu
3-5 łyżek oliwy (czosnkowa oliwa też by była dobra. jestem ciekawa, co się z moją stało)
szczypta czarnej soli
szczypta pieprzu
szczypta kurkumy
szczypta słodkiej papryki
łyżeczka marmite

Wszystko zmiksować na gładką masę:P

Polecam dodanie soli na końcu: ona ma głównie aromatyzować, a M. jest straszliwie słony i może to się okazać niestrawne, albo wymagać dodania większej ilości tofu dla równowagi. Tutaj na kanapkach z musztardą i pomidorem:


Opcjonalne warianty:

-kup ten cały majonez i dodaj zamiast oliwy. Wtedy mniej Marmite.

- nie dodawaj Marmite. Śmiem twierdzić, że zuboży to smak, ale trudno. Zrekompensuj przyprawami.

- użyj aromatyzowanej oliwy.

-(Wersja dla vanityy) dodaj musztardy i sprawdź, czy dobre. Łagodnej.

- Dodaj trochę zmielonych migdałów lub zmiksuj razem nerkowce dla bardziej kremowej konsystencji i łagodnego smaku.

- idź na całość: podziel tofu na pół, do jednego dodaj kolorowe przyprawy i zmiksuj na gładko, ulep kulę i schłodź; drugi rozgnieć widelcem lub nie do końca zmiksuj i przypraw solą jajeczną. Dodaj majonez wege i wymieszaj tak, żeby wyglądało jak kawałki białka i żółtka w majonezie.


W razie gdyby ktoś się obawiał, że to jedna z "nędznych imitacji jedzenia": bez obaw, nie smakuje jak jajka. Pachnie podobnie, jest smaczna i źle nie wygląda; to wystarczy.

sobota, 24 stycznia 2009

Marmite :>

Marmite. Hmm. Chciałam spróbować tego specyfiku od dłuższego czasu, w końcu mi się udało.

Czym to smakuje? Drożdżami. Straszliwie słone, nie należy smarować grubszą warstwą. Po jakimś czasie po zjedzeniu zostawia posmak pasty jajecznej.

Generalnie - smakuje mi, ale raczej będę używać w małych ilościach jako dodatek do czegoś, przyprawę, niż jako samodzielną pastę na kanapki. A już na pewno nie będę smarować go grubą warstwą, tak jako to zrobiłam za pierwszym razem ;)



Kawa, kanapka z Marmite i jogurt sojowy Danone z ziarnami zbóż. Muszę mu przyznać, że trzymanie go w lodówce przez 24 godziny znacznie poprawia strukturę (chociaż nadal nie jest kremowy) i przez to smak. Wniosek - na jedzenie podróżne się nie nadaje.

niedziela, 18 stycznia 2009

Dlaczego mnie TU nie ma i co TAM zdobyłam

Nie pisałam nic ostatnio, bo wyjechałam na tydzień do Hiszpanii i codziennie jadłam to samo:


Kawa (dobra...), sok pomarańczowy, ciastka pełnoziarniste (dobre...), bagietka z pomidorem i jogurt sojowy. Wypróbowałam 3 różne marki: jakąś taką w okrągłym kubku - niedobra, danone'a - za płynny i zbyt mączysty, smakował tak samo, jak domowy; i markę własną Carrefour, ktora okazała się być z tego wszystkiego najlepsza, chociaż nie umywa się do sprzedawanego w Berlinie gęstego, kremowego jogurtu Valsoia.


Oczywiście musiałam zrobić sobie zapasy jedzenia. Oto moje łupy, ponumerowane dla większej jasności :D (cyferki lepiej widać w powiększeniu)


1) Ciastka pełnoziarniste z karmelizowaną soją i skórką pomarańczową - jeszcze nie otwarłam, bo bym zjadła na miejscu:P
2) Wyżej wspominany wodnisty jogurt Danone z muesli
3) Również wyżej wspomniany przyzwoity jogurt marki Carrefour - kto pisze ze mną petycję o wprowadzenie w polskich sklepach?
4) Herbata jaśminowa w niemożliwie niskiej cenie (zwłaszcza biorąc pod uwagę puszkę)
5) Słodki krem migdałowy za całe 10 zł :P
6) Słodka czekolada wegańska, niedobra - smakuje jak Hersheye
7) Zapas czekoladowych alpro za 5 zł 3 kartoniki :>
8) Moja ukochana herbata - czerwona ze śliwką i anyżkiem
9) Płynny karmel
10) Mały słoiczek Marmite, do spróbowania
11) Puszka karczochów :D

niedziela, 11 stycznia 2009

Nocne śniadanie na zapas

Mając w perspektywie całonocna podróż kończącą się w południe zapakowałam sobie solidne pierwsze śniadanie: tygrysie parówki z musztardą, chleb, galaretkę pomidorową (widzieliście ile teraz kosztują surowe warzywa??), ciastka, banany i sok jabłkowy :)

Parówki są tygrysie od żeberek patelni, na której się grillowały:



A oto pudełko w całej okazałości:



Na dole widzimy pokrojone na części 2 wędzone parówki grillowane na patelni, 2 skibki chleba tostowego i musztardę rosyjską w uroczym pojemniku na sos który dostałam z Japonii :)
(na wierzchu ma Hello Kitty)

Na górze mamy ciasteczka, zrobione naprędce z ciasta francuskiego: po sobotnich babeczkach zostały mi okrawki, które usmażyłam na oleju aż zarumieniły się i nadmuchały i posypałam brązowym cukrem.

Po lewej widzimy galaretkę pomidorową, zabezpieczoną dodatkowo folią spożywczą przed ewentualnym rozpuszczeniem się i wycieknięciem. Galaretka jest na agarze (łyżeczka proszku na 1/4 szklanki wrzątku i 1/2 szkl. masy pomidorowej). Jako bazy użyłam krojonych pomidorów z czosnkiem w puszce firmy Happy Frucht - moje najnowsze odkrycie, idealna baza do sosów, wystarczy tylko doprawić i podgrzać. Te tutaj zostały potraktowane solą i odrobiną czerwonego pieprzu, a następnie zalane rozpuszczonym agarem bezpośrednio w pudełku, w którym je zabieram. Pamiętajcie, żeby dobrze wymieszać :)

Osobno zapakowałam 2 banany, trochę migdałów i kartonik mleka waniliowego Alpro.

Brązowe pudełko i koła młyńskie z fasolką

Dzisiaj 2 pudełka z udziałem soczewicy:



Na pierwszy ogień pudełko z orzeszkami ziemnymi do skubania w czasie pracy ;) Obok sałatka z ryżu i soczewicy w wersji nieco zmienionej: ryż jest brązowy a cebulka prażona. Bardzo lubię oryginalną wersję, ale ta jest chyba jeszcze lepsza :)



W drugim pudełku widzimy makaron młyńskie koła gotowany w bulionie warzywnym, z dodatkiem soczewicy i kostek wędzonego tofu. Obok fasolka szparagowa gotowana na parze i sos sojowy do jej polania. Słone i pyszne.

piątek, 9 stycznia 2009

Grzanki z borówką i sojecznica

Tak jak w opisie; grzanki z patelni grillowej (mają żeberka!) z sosem borówkowym do mięs - kupnym niestety, ale nie jestem pewna, czy kiedykolwiek widziałam świeże borówki na oczy, nie mówiąc o jedzeniu ich.



Sojecznicę zrobiłam wg zwykłego przepisu, ale jako przyprawy do "marynaty" dodałam trochę sosu sojowego, pół łyżeczki soli jajecznej (nie jest zbyt słona), kolorowy pieprz i szczyptę curry madras, które co prawda nie dało ładnego koloru (możecie chcieć dodać trochę kurkumy) ale za to niesamowity, lekko orzechowawy smak. Na ogól jestem przeciwko mieszankom curry, ale ta jest naprawdę niezła.

To picia herbata pomarańczowa Teekane, bardzo dobra rzecz na ciepło albo na zimno, z goździkami i innym tałatajstwem.

wtorek, 6 stycznia 2009

Minus osiemnaście!

O 7 rano. Co za makabra.

Na poprawę humoru i rozgrzanie słodko-ostro-kwaśne pudełko.


Po prawej: marynowana sałatka z pomidorów, sałaty, ogórków i papryki

Pośrodku: Kuskus na ostro z kawałkami wędliny sojowej i groszkiem z puszki (nie lubię groszku z puszki. Nie wiem, po co go kupuję)

Po lewej: suszone daktyle, nerkowce i dwie krówki sojowe.

sobota, 3 stycznia 2009

Rodzynki i rukola

Tutaj przeczytałam interesujący artykuł o jedzeniu na śniadanie.

Generalnie zdaję sobie sprawę z tego, że powinno się na śniadanie jeść więcej, niż na kolację, nie podjadać w międzyczasie i tak dalej. Większość ludzi nie je śniadania w ogóle, a ja słabo sobie radzę z obfitym jedzeniem, co nie znaczy, że go nie lubię - po prostu nie chce mi się wstawać z łóżka, żeby coś zrobić :D Zaciekawił mnie ten fragment o kawie:

Kofeina zmienia wrażliwość organizmu na insulinę i może spowodować gwałtowny wzrost poziomu cukru po jedzeniu.

Teraz wszystkie znerwicowane osoby zaczynające dzień od kawy i papierosa wiedzą, dlaczego nie chudną.

Ciekawsze było to:

Panie kawoszki rzadziej zapadają na nowotwory macicy. Kofeina stymuluje wzrost mieszków włosowych u panów, których czupryna zaczęła się już przerzedzać, natomiast u pań... może wpływać na rozmiar piersi.

To ile mam tej kawy wypijać, hmm?


To mi przypomina o przepysznym cappucino ze zdjęcia powyżej (na mleku sojowym, yes!) które wypiłam w Ekowiarni w Poznaniu. Jestem tak szczęśliwa, że coś takiego otwarto (i że ceny nie są z kosmosu...) że postanowiłam zrobić darmową reklamę :D W końcu śniadania też dają...


W każdym razie pamiętajcie, że

Pierwszy posiłek w ciągu dnia powinien być jak najbardziej zróżnicowany: zawierać pełne ziarno, dostarczać jak najwięcej białka i jak najmniej tłuszczu

Oczywiście dalej zalecają jajka. Ja zostaję przy owsiance i sałatkach, na przykład takiej jak ta:


1 pomidor w półplasterkach
garść rukoli
garść rodzynek mamucich czy jak one się tam nazywają, takich wielgachnych o mocnym zapachu

Zrobiłam do niej lekki sos z kilku łyżek białego wina, łyżki oliwy, suszonej bazylii, pieprzu cytrynowego, i soli czosnkowej. Do picia sok jabłkowy.

Coś mało tam tego białka, trzeba było dorzucić jeszcze orzechów... ale mam ich serdecznie dosyć po tych wszystkich świątecznych słodyczach ]:>

czwartek, 1 stycznia 2009

Szczęśliwego Nowego Roku

Jeżeli macie jakieś dania czy śniadania pokacowe, to chętnie o nich poczytam.

Życzę wam wszystkim lepszego roku, niż mieliście - niezależnie od tego, jaki był.



W śniadaniu uczestniczyli: cynamonowa szarlotka z bananami oraz szklanka coli.
Ranking i toplista blogów i stron