Tym razem bez truskawek - w weekendy bazarek zamknięty ;)
Udało mi się kupić tempeh. Wydawało mi się, że nigdy go nie jadłam, ale po namyśle stwierdzam, że jednak tak (tylko kiedy?). Miało być do obiadu, ale złamałam się i pokroiłam na kanapki: jako smarowidła użyłam sosu od obiadu, dodałam pomidory, ogórki i tempeh. Rezultat jest przepyszny:)
Do picia, monotonnie, herbata jaśminowa.
Witaj,
OdpowiedzUsuńO proszę kilka razy spotkałam się z tym produktem wirtualnie, bo jakoś fizycznie w sklepach ze zdrową żywnością jeszcze nie. Chyba w takim razie się ośmielę i kupię tempeh - bardzo jestem ciekawa jak smakuje, bo za tofu jako takim specjalnie nie przepadam.
A Tobie smakował tempeh?
Pozdrawiam Olga Smile
Smakuje mi bardzo, chociaż trudno powiedzieć, do czego toto podobne :D Wygląda jak kostka mielonego, przesmażonego hamburgera, pachnie zdecydowanie tłuszczem i sosem sojowym, ale w smaku... coś między ciastem, niedoprawionym mięsem, fasolą i boczkiem. Chyba trzeba po prostu spróbować, jeżeli się na nie trafi - bo przyznam, że też pierwszy raz mi się udało trafić takie paczkowane, nie ze słoika (na te słoikowe no nie da się patrzeć, powiedzmy to sobie szczerze).
OdpowiedzUsuńAzzahar - aha ... że tak wyszukanie napiszę hihihi. To ja tylko słoikowe wersje widziałam, a w celofanie to wędzony tempeh. Och jej, to w takim razie jeszcze muszę poszukać. Ale sama nie wiem, czy zdecyduję się na spróbowanie, chociaż eksperymenty kulinarne uwielbiam. A jak widzisz go w wersji smażonej z ostrą papryką, czosnkiem i łyżką masła?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Olga Smile