Wczoraj wybrałam się z koleżanką na mały piknik do parku, więc postanowiłam zabrać coś więcej niż zazwyczaj: padło na galaretkę truskawkową.
Po lewej: brązowy ryż z proteiną sojową gotowaną na bulionie i podsmażoną cebulką, doprawione chińską przyprawą. Bardzo dobre.
Po prawej: rzodkiewki, fistaszki, zielony ogórek w plasterkach, dwa korniszony i resztka wędzonego tempeh pokrojonego w kostkę. Rzodkiewki i ogórki okazały się hitem z powodu braku napojów :/
W kwestii galaretki, pierwszy raz robiłam taką na agar agar i popełniłam kilka błędów:
- za dużo agaru. Wydawało mi się, że tak jak przy żelatynie, w upał trzeba dodać więcej. Błąd. Galaretka na agarze ścina się w temperaturze pokojowej (u mnie wczoraj-25 stopni!) w 20 minut i nie rozpuszcza się potem. Nie trzeba dodawać większych ilości, a jedynie bardzo dokładnie rozmieszać.
- za dużo cukru. Co będę mówić.
- chciałam zrobić truskawki w galaretce z soku truskawkowego, ale potem stwierdziłam, że mi szkoda tych przeznaczonych na sok i że je zmiksuję. Rezultat: bardzo gęsta truskawkowa marmolada. Całe szczęście, że student zje wszystko ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz na temat :>