Ostatnio znalazłam w sklepie czarną soczewicę (naprawdę, ile jest tych kolorów? czekam na niebieską) i uznałam, że będzie się ładnie komponować z białym ryżem, więc ją kupiłam.
Z jedzeniem robionym na wynos jest o tyle problemów, że zazwyczaj są jedzone w temperaturze pokojowej, i nie wszystkie produkty się do tego nadają. Ryż na przykład musi być nieźle doprawiony, żeby był dobry, ale zawsze zostaje jedna kwestia, a mianowicie kolor - niejednolita, biaława masa nie zachęca nie Azjatów do jedzenia. Dlatego te całe zabawy w kolorowanie nie są bynajmniej takie głupie i dziecinne, jak się wydaje przy pierwszym zetknięciu z tym zjawiskiem, ponieważ ułatwiają nam zachęcenie siebie do jedzenia. W moim przypadku bezkształtna masa (na dodatek bezzapachowa - zdecydowanie doradzam mocno aromatyczne produkty na lunch, i mówię to z doświadczenia) nie jest substancją jadalną, podczas gdy masa dwukolorowa - owszem.
Po prawej: domowe chipsy jabłkowe (te, do których był robiony wczorajszy serek), pieczony kalafior i jedna różyczka brokuła dla utrzymania ściśliwości (kalafior jest trochę za miękki), w rybce sos keczupowy, będący tak naprawdę keczupem rozcieńczonym wodą, żeby dało się go nabrać do środka i bez problemu wycisnąć.
Po lewej: pikantny ryż z ostrą, czarną soczewicą - do ryżu dodałam czarny pieprz i sól, podczas gdy soczewice ugotowałam ze słodką papryką i cayenne - z "wkładem" z tofu smażonego na oliwie z białym pieprzem .
Celowo nie rozdzieliłam ryżu i tofu, żeby pokazać, że nie trzeba wcale mieć dzielonych pudełek, żeby zabrać ze sobą różnoskładnikowy lunch (i nie wyjdzie z tego sałatka). Pomocne są zwłaszcza wszelkie pojemniczki po sosach na wynos i silikonowe foremki. Należy - przy każdym pudełku - pakować wszystko na ścisk, żeby się nie ruszało w podróży, i to jest cała tajemnica.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz na temat :>