Zaczarowana bento blogami (na których dla odmiany są porządne zdjęcia) postanowiłam zrobić sobie coś uroczego na lunch. Zaczęłam oczywiście od kolorowania ryżu - po krótkim przeglądzie szafek padło na kolor różowy.
Po lewej: słodkie ciemne winogrona, soczyste zielone winogrona i kwaśna mandarynka
Pośrodku: różowy pilaf
Po prawej: sojecznica z kiełbaską seitanową i sosem słodko-kwaśnym w rybce.
Różowy pilaf:
100 g ugotowanego ryżu
50 ml soku z buraka lub koncentratu barszczu czerwonego (co wychodzi na jedno)
trochę wody (max pół szklanki)
garść rodzynek
garść nerkowców
sól, pieprz, papryka, może być też chili albo inne ulubione ostre przyprawy
Zaczynamy od tego, że ma rozgrzaną patelnię wylewamy sok z buraka i czekamy,aż zawrze. Na gotujący się sok wysypujemy ryż i mieszamy, aż cały nabierze koloru - jeżeli będzie miał z tym problem, to dolewamy wody. Czekamy aż cały płyn odparuje i przyprawiamy. Dodajemy posiekane orzeszki, rodzynki i podajemy (lub przekładamy do pudełka). Nie przesadzajcie z solą, a z przypraw nadają się wszystkie pikantne.
Smacznego :)
widzę, że nie tylko ja jestem zafascynowana bento boxami :) mam mnóstwo pomysłów, ale nie mam ani czasu ani pudełka :(
OdpowiedzUsuńBento jako idea zabierania ze sobą jedzenia, które faktycznie wygląda jadalnie - od zawsze :) Z czasem człowiek odkrywa, że wszystko, co dobre, już wymyślono, więc kiedy natrafiłam na bento blogi bardzo się ucieszyłam perspektywą rad na temat tego, jakie jedzenie jest dobre w temp. pokojowej. A potem odkryłam pudełeczka, pojemniczki, ozdóbki i to był koniec :)
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o czas, to pewnie gdybym miała robić je 5 razy w tygodniu, to też by mi się nie chciało (zwłaszcza na rano; mogę poświęcić 20 minut dziennie na pakowanie jedzenia, ale nie o szóstej), więc pewnie w weekendy gotowałabym kilo ryżu, 20 klopsików i ciastka owsiane i żywiła się tym przez cały tydzień :) Ja mam szybki metabolizm i z tej racji jem często, nie wytrzymałabym 6 godzin bez jedzenia pomiędzy, a tym bardziej 10. Polecam spróbować takie rzeczy, które można spokojnie zapakować wieczorem - wtedy można też zrobić na kolację czy obiadokolację coś, co będzie też składnikiem pudełka.
Co do samych pudełek, to niestety jest to kwestia manii prześladowczej pojemników spożywczych, którą trzeba sobie wyrobić i uskuteczniać w każdym możliwym sklepie czy idąc ulicą (w małych sklepikach z gospodarstwem domowym są naprawdę niezłe rzeczy. Zresztą jak czytasz te blogi to wiesz, że w jednopojemnikowym też można zrobić dobre, niepomieszane jedzenie, a wtedy wystarczy duża śniadaniówka. Można też poeksperymentować i znaleźć duże pudełko, do którego wchodzą 2 mniejsze - i gotowe. Wiem tylko jedno - jak już kupisz, to nigdy nie przestaniesz :)