Historia tego śniadania obrazuje dokładnie to, jak ja właściwie gotuję cokolwiek i po co mi książki kucharskie, postanowiłam więc ją wam zaprezentować:) Z góry uprzedzam, że to przepis dla odważnych, bo sałatka jest jednocześnie słona, słodka i ostra, składniki są albo bardzo miękkie, albo chrupiące, ale całość jest zdecydowanie warta uwagi.
Kupiłam francuską książkę z sałatkami i przykuł moją uwagę przepis "pate de soya avec du cresson" (nie mam tu akcentów, chodzi o pasztet) i postanowiłam zrobić ją na śniadanie. Teraz co następuje:
- ugotowałam nawet soję, żeby zrobić pasztet, bo nie mam gdzie kupić gotowego
- ale w sumie to nie chciało mi się myśleć nad tym, jak go zrobić, więc uznałam, że zamiast kostek pasztetu obtoczonych w sezamie użyję całych ziaren soi
- nie znalazłam w szafce sezamu, ale za to orzeszki ziemne i uznałam, że można je podsmażyć razem z soją
- nie chciało mi się szukać w słowniku, co to znaczy "cresson", chociaż na zdjęciu wyglądało znajomo, postanowiłam więc użyć szpinaku
- niestety szpinak zwiędł a sałata wyszła; właściwie to okazało się, że nie mam żadnej zieleniny w domu
- uznałam, że w takim razie przyda się czerwona papryka pokrojona w kostkę, a do niej pasuje pomidor
- do pomidora pasuje coś pikantnego, więc może zamiast obtaczać soję w sezamie, którego i tak nie mogę znaleźć, obtoczę ją w garam masali
- i właściwie po co prażyć orzeszki, skoro już są prażone?
Sałatka, która z tego wyszła, jest pyszna, a oto przepis:
pół szklanki gotowanej soi
1/3 szklanki fistaszków (solonych lub świeżo obranych z łupinek)
pół czerwonej papryki
1 duży pomidor lub 2 małe
garść rodzynek
łyżka miso
sos sojowy
garam masala
Zaczynamy do soi: ugotowaną i odsączoną przenosimy na rozgrzaną i suchą (!) patelnię; prażymy przez kilka minut, aż nie zacznie podskakiwać. Wtedy polewamy ją sosem sojowym tak, żeby na środku patelni utworzyła się jego warstewka i w to miejsce kładziemy miso i mieszamy, żeby się rozpuściło. Tą mieszanką obtaczamy całą soję i posypujemy hojnie garam. Smażymy jeszcze chwilę na małym ogniu (lub przy wyłączonym palniku, jeżeli patelnia jest gruba lub macie kuchenkę elektryczną), aż przyprawa zbrązowieje i trwale przylgnie do ziaren. Zdejmujemy z ognia i studzimy.
Jeżeli używacie niesłonych orzeszków, dorzucacie je razem z soją na patelnię; słone są już raz prażone. Jeżeli nie to wrzucacie je do miski razem z wystudzoną soją.
Paprykę kroimy na drobną kostkę po usunięciu białych części; pomidora kroimy na plastry i również w kosteczkę. Dorzucamy warzywa do ziaren. Dodajemy rodzynki i mieszamy.
Jest pyszna i znakomicie się prezentuje, więc polecam ją też jako część menu na imprezę, przy czym należy ją przygotować tuż przed podaniem, bo potem orzechy i soja wchłaniając sok z pomidorów i nie są już tak przyjemnie twarde.
P.S. Cresson to rzeżucha - zdjęcie musiało być wa takim razie makabrycznie powiększone, nic dziwnego, że jej nie poznałam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz na temat :>