Naprawdę przez cały czas dojadałam resztki z wigilii, a moje ulubione śniadanko wyglądało tak:
Czyli talerz kutii i sok pomarańczowy. Kutię robić nauczyłam się dopiero na studiach, od współlokatorki ze Śląska, i rodzinie tak zasmakowało, że co roku robi się więcej. W tym roku - gar. jeszcze zostało...
Poza tym zdarzało mi się zjeść coś zdrowego i ciekawego na śniadanie, chociaż nie za często. Dzisiaj na przykład wypiłam kawę i błąkałam się potem na dworcu marząc o jajecznicy. A w te ranki, kiedy zachowywałam się jak istota ludzka jadłam sałatki:
Ogórek, sałata i tofu pokrojone w kostkę i zalane octem balsamicznym, do tego tosty z masłem i gorąca czekolada...
... lub ogórek, pomidor i twaróg wędzony pozostawione same sobie, żeby puściły sok, posypane z wierzchu suszoną mięta i oregano, które udało mi się zebrać latem :) Do tego chleb razowy podgrzany w opiekaczu, miał niesamowicie chrupiącą skórkę i nie wymagał żadnych smarowideł. W kubku zielona herbata, bo czekolada mi tu nie pasowała tak jakoś.
Na podsumowanie starego roku wrzucę jeszcze "firmową" kanapkę mojego brata:
TAK, to sześć plastrów sera na sześciu kromkach chleba, posmarowanego do tego masłem.
NIE, mój brat nie ma na imię Garfield:P
sobota, 29 grudnia 2007
wtorek, 18 grudnia 2007
Coraz bliżej święta...
Dzisiaj zjadłam proste i przesłodzone śniadanko przedświąteczne, korzystając z tego, że pierniki nie zostały jeszcze pożarte przez moją rodzinę :
Na zdjęciu kubek gorącej czekolady i tak, pierniczki z postaciami, starannie wycinane przeze mnie i przez siostrę :
Hello Kitty...
... i Pucca.
Żeby zasłodzić się na amen mam jeszcze czekoladki z kalendarza adwentowego. Miły zwyczaj, taki kalendarz ;)
Na zdjęciu kubek gorącej czekolady i tak, pierniczki z postaciami, starannie wycinane przeze mnie i przez siostrę :
Hello Kitty...
... i Pucca.
Żeby zasłodzić się na amen mam jeszcze czekoladki z kalendarza adwentowego. Miły zwyczaj, taki kalendarz ;)
Lenistwo w sobotę
czwartek, 13 grudnia 2007
Wreszcie normalny chleb :D
Dzisiaj postanowiłam zjeść wszystko to, czego mi brakowało:
Bułki z masłem i białym, wędzonym serem...
do tego twarożek z rzodkiewką i ogórkiem. A wydawało mi się, że nie przepadam za białym serem, ech...
mój brat mistrz postanowił zjeść coś takiego:
Tak, na jednych bułkach ser tostowy, a na drugich... dobrze widzicie...
Twarożek, kawałki pomidora i po pół kabanosa. Nie mogłam nie podzielić się tym z publicznością... a to i tak postęp, kiedyś nie położyłby żadnych warzyw:P
Przepraszam za mini zdjęcia, ale moja komórka dostała jakichś zwidów i zmieniła rozdzielczość :/
Bułki z masłem i białym, wędzonym serem...
do tego twarożek z rzodkiewką i ogórkiem. A wydawało mi się, że nie przepadam za białym serem, ech...
mój brat mistrz postanowił zjeść coś takiego:
Tak, na jednych bułkach ser tostowy, a na drugich... dobrze widzicie...
Twarożek, kawałki pomidora i po pół kabanosa. Nie mogłam nie podzielić się tym z publicznością... a to i tak postęp, kiedyś nie położyłby żadnych warzyw:P
Przepraszam za mini zdjęcia, ale moja komórka dostała jakichś zwidów i zmieniła rozdzielczość :/
wtorek
poniedziałek, 10 grudnia 2007
Zaspałam...
Dzisiaj mało kreatywnie, bo nie chciało mi się wstać...
Herbata miętowa, ciemne płatki z jogurtem naturalnym i jabłko. Miałam jeszcze mikołaja z czekolady, ale zabrałam go na zajęcia.
Ktoś :> mi zarzucił, że omlety tak nie wyglądają - ależ wyglądają, jeśli robisz je na płaskim talerzu i zdążą opaść. Jeśli chcesz grubszy, to go usmaż albo wlej masę do głębokiego talerza..
Herbata miętowa, ciemne płatki z jogurtem naturalnym i jabłko. Miałam jeszcze mikołaja z czekolady, ale zabrałam go na zajęcia.
Ktoś :> mi zarzucił, że omlety tak nie wyglądają - ależ wyglądają, jeśli robisz je na płaskim talerzu i zdążą opaść. Jeśli chcesz grubszy, to go usmaż albo wlej masę do głębokiego talerza..
niedziela, 9 grudnia 2007
Niedzielne śniadanie...
Nie przyznam się, o której wstałam. Nadal jest niedziela, tak?
Dzisiaj słodkie, rozpieszczające śniadanko którego nie sposób zjeść szybko:
Sok pomarańczowy, jabłko, dwie czekoladki bo są i w roli głównej: omlet imbirowo-bananowy.
Bierzemy kawałek imbiru wielkości paznokcia i siekamy. Można użyć sproszkowanego. Imbir wrzucamy do miski i zalewamy mlekiem, około szklanki, żeby przesiąkło zapachem.
Małego banana albo pół dużego kroimy na plasterki i rozkładamy na talerzu, który przetrwa mikrofalówkę. Tak, mikrofalówki służą nie tylko do podgrzewania. Najlepiej by było gdyby banany nie zachodziły na siebie, plasterki nie powinny być grube, nadmiar zawsze można zjeść...
Do mleka wbijamy jajko i roztrzepujemy trzepaczką/widelcem aż zrobi się pianka. Dosypujemy trochę cukru i mieszamy dalej. Wtedy bierzemy mąkę i powoli dosypujemy ją do płynnej mieszanki, którą cały czas roztrzepujemy. Jeżeli zrobicie to wolno, nie będzie grudek. Nie proponuję przesiewania przez sitko, bo mówimy o śniadaniu, a nie pięciogodzinnym posiłku dla narzeczonej. Ile mąki? Trudno powiedzieć. Ciasto ma być trochę bardziej gęste niż na naleśniki i trochę mniej niż na biszkopt. Jeżeli nic ci to nie mówi, to powinno być mniej więcej takie, jak białko jajka: płynne, ale w dziwny sposób zwarte i gęste (taki roztwór koloidalny; jeżeli TO coś ci mówi i znasz angielski zajrzyj na www.cookingforengineers.com ).
Tym, co stworzyliśmy, obojętnie, jak to nazwać, polewamy banany na talerzu. Wszystkie mają być przykryte! Nie mówię, że utopione, bo jeśli pokroiliście je cienko to powypływają, ale na wierzchu ma być warstewka ciasta, inaczej się spalą.
Ostrożnie, żeby się nie polać, wkładamy talerze do kuchenki mikrofalowej i nastawiamy na średnią temperaturę na 5 minut. Jeżeli ustawisz wyższą, to nie zrobi się szybciej.
Po 5 minutach otwieramy i jeżeli omlet wygląda na gotowy dodajemy mu 2 minuty, a jeśli jest płynnawy, to pięć. Omlet w trakcie pieczenia będzie się podnosił i nadmuchiwał, co wygląda strasznie fajnie :>
Zalety robienia omletu w mikrofalówce są trzy: na pewno wyjdzie, na pewno wyjdzie okrągły i nie wymaga smażenia.
Ja mój omlet polałam słodkim mlekiem skondensowanym i zaczęłam śniadanie od czekolady. A co!
Dzisiaj słodkie, rozpieszczające śniadanko którego nie sposób zjeść szybko:
Sok pomarańczowy, jabłko, dwie czekoladki bo są i w roli głównej: omlet imbirowo-bananowy.
Bierzemy kawałek imbiru wielkości paznokcia i siekamy. Można użyć sproszkowanego. Imbir wrzucamy do miski i zalewamy mlekiem, około szklanki, żeby przesiąkło zapachem.
Małego banana albo pół dużego kroimy na plasterki i rozkładamy na talerzu, który przetrwa mikrofalówkę. Tak, mikrofalówki służą nie tylko do podgrzewania. Najlepiej by było gdyby banany nie zachodziły na siebie, plasterki nie powinny być grube, nadmiar zawsze można zjeść...
Do mleka wbijamy jajko i roztrzepujemy trzepaczką/widelcem aż zrobi się pianka. Dosypujemy trochę cukru i mieszamy dalej. Wtedy bierzemy mąkę i powoli dosypujemy ją do płynnej mieszanki, którą cały czas roztrzepujemy. Jeżeli zrobicie to wolno, nie będzie grudek. Nie proponuję przesiewania przez sitko, bo mówimy o śniadaniu, a nie pięciogodzinnym posiłku dla narzeczonej. Ile mąki? Trudno powiedzieć. Ciasto ma być trochę bardziej gęste niż na naleśniki i trochę mniej niż na biszkopt. Jeżeli nic ci to nie mówi, to powinno być mniej więcej takie, jak białko jajka: płynne, ale w dziwny sposób zwarte i gęste (taki roztwór koloidalny; jeżeli TO coś ci mówi i znasz angielski zajrzyj na www.cookingforengineers.com ).
Tym, co stworzyliśmy, obojętnie, jak to nazwać, polewamy banany na talerzu. Wszystkie mają być przykryte! Nie mówię, że utopione, bo jeśli pokroiliście je cienko to powypływają, ale na wierzchu ma być warstewka ciasta, inaczej się spalą.
Ostrożnie, żeby się nie polać, wkładamy talerze do kuchenki mikrofalowej i nastawiamy na średnią temperaturę na 5 minut. Jeżeli ustawisz wyższą, to nie zrobi się szybciej.
Po 5 minutach otwieramy i jeżeli omlet wygląda na gotowy dodajemy mu 2 minuty, a jeśli jest płynnawy, to pięć. Omlet w trakcie pieczenia będzie się podnosił i nadmuchiwał, co wygląda strasznie fajnie :>
Zalety robienia omletu w mikrofalówce są trzy: na pewno wyjdzie, na pewno wyjdzie okrągły i nie wymaga smażenia.
Ja mój omlet polałam słodkim mlekiem skondensowanym i zaczęłam śniadanie od czekolady. A co!
sobota - ŚMIERĆ KANAPKOM!!!
Co jecie na śniadanie? Zawsze to samo? :>
Uwielbiam gotować, nie znoszę nudy, szarości i smażenia na głębokim tłuszczu. Od jakiegoś czasu przeglądałam zagraniczne strony w celu znalezienia ciekawych przepisów, i odkryłam posiłkowe blogi; właściwie dlaczego by nie założyć własnego?
Postaram się zmotywować czytających - i siebie - do jedzenia ciekawych, różnorodnych śniadań, do JEDZENIA ICH a nie wybiegania z domu po kubku jogurtu z papierosem w ręce, dopełnianego kawą z automatu uczelnianego i gumą do żucia. Jedzenie jest ciekawe. Jest zdrowe. Nic się nie stanie jeżeli obudzę się 15 minut wcześniej po to, by coś podgrzać czy pokroić...
Dzisiaj jedno z moich ulubionych zimowych śniadań:
Na dużym talerzu: ciepłe pomidory w sosie jogurtowym. Zaczynamy od pokrojenia jednego pomidora w plasterki, ułożenia go na żaroodpornym talerzu i wrzucenia do mikrofalówki na jakieś dwie minuty. W międzyczasie otwieramy kubek jogurtu naturalnego i wsypujemy do niego: bazylię, oregano (ile kto lubi) trochę pieprzu i soli, wszystko mieszamy. Jeżeli jogurt jest za bardzo żelatynowaty możemy go trochę rozcieńczyć mlekiem/śmietanką. Wyjmujemy cieplutkie pomidory i polewamy je sosem, można ładniej niż ja, mi się o ósmej rano nie chce...
Na małym talerzu: tosty posypane sproszkowanym żółtym serem. Smaczne , proste i ciepłe :)
W dużym kubku: czerwona herbata ze śliwką i anyżkiem, pyszna, muszę zrobić zapasy :)
Smacznego!!
Uwielbiam gotować, nie znoszę nudy, szarości i smażenia na głębokim tłuszczu. Od jakiegoś czasu przeglądałam zagraniczne strony w celu znalezienia ciekawych przepisów, i odkryłam posiłkowe blogi; właściwie dlaczego by nie założyć własnego?
Postaram się zmotywować czytających - i siebie - do jedzenia ciekawych, różnorodnych śniadań, do JEDZENIA ICH a nie wybiegania z domu po kubku jogurtu z papierosem w ręce, dopełnianego kawą z automatu uczelnianego i gumą do żucia. Jedzenie jest ciekawe. Jest zdrowe. Nic się nie stanie jeżeli obudzę się 15 minut wcześniej po to, by coś podgrzać czy pokroić...
Dzisiaj jedno z moich ulubionych zimowych śniadań:
Na dużym talerzu: ciepłe pomidory w sosie jogurtowym. Zaczynamy od pokrojenia jednego pomidora w plasterki, ułożenia go na żaroodpornym talerzu i wrzucenia do mikrofalówki na jakieś dwie minuty. W międzyczasie otwieramy kubek jogurtu naturalnego i wsypujemy do niego: bazylię, oregano (ile kto lubi) trochę pieprzu i soli, wszystko mieszamy. Jeżeli jogurt jest za bardzo żelatynowaty możemy go trochę rozcieńczyć mlekiem/śmietanką. Wyjmujemy cieplutkie pomidory i polewamy je sosem, można ładniej niż ja, mi się o ósmej rano nie chce...
Na małym talerzu: tosty posypane sproszkowanym żółtym serem. Smaczne , proste i ciepłe :)
W dużym kubku: czerwona herbata ze śliwką i anyżkiem, pyszna, muszę zrobić zapasy :)
Smacznego!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)