piątek, 28 sierpnia 2009

Tofu we włoskim stylu

Obudziłam się myśląc o pomidorach: słonych, soczystych, ostrych, z serem. Na grzance, z oliwą. Podlane kawą albo czekoladą (albo oboma na raz). Ściągnęłam kołdrę ze śpiącej koleżanki, zajrzałam do lodówki, wstawiłam toster i zaczęłam krojenie.



Dużo ludzi mówi mi, że nie może zrozumieć mojej miłości do tofu, które przecież nie ma smaku. koleżanka nawet podarowała mi stosowny magnes:


Zawsze zastanawiam się jak bardzo stępione trzeba mieć kubki smakowe, żeby twierdzić coś takiego - zwłaszcza, że robią to osoby jedzące sałatę i pijące wodę z butelki! To muszą być czyste uprzedzenia. Niemniej jednak dla osób szukających trochę bardziej serowego smaku mam taki oto przepis:

Pół kostki tofu pokroić w plasterki i ułożyć w miseczce lub w rondelku. Zalać połową (może trochę więcej) szklanki mleka roślinnego, dodać szczyptę soli i łyżeczkę oliwy z oliwek. Podgrzać prawie do zagotowania, tak, żeby większa część płynu wyparowała i na tofu została tylko gęsta skórka; umyć je pod przegotowaną wodą i ostudzić, a następnie podawać w dowolny sposób, na przykład zamiast mozarelli na pomidorach posypanych bazylią i pieprzem.


Kwestię kawy i czekolady rozwiązałam łącząc pól litra zimnego mleka sojowego z 4 łyżkami rozpuszczalnego kakao i filiżanką mocnej kawy z maszynki i lekko spieniając całość.

Lody na śniadanie

Wcale nie sopelki. Pół puszki do całej mleka kokosowego, przecier jabłkowy w ilości dowolnej, dużo cynamonu, gałka muszkatołowa i trochę cukru. Pyszne na śniadanie, obiad i kolację, mają w sobie coś takiego, że trudno ich nie zjeść i, co dziwne, wcale nie są kokosowe. Ani jabłkowe. Hmm.

wtorek, 25 sierpnia 2009

Zadziwiający dip karczochowy

Razem z Vegan Brunch zamówiłam też inną książkę, PETA's Vegan College Cookbook, która dotarła do mnie o wiele później - w międzyczasie zdążyłam już namyślić się i przeczytać recenzje, które nie były za pozytywne. Kiedy w końcu dotarła do moich rąk stwierdziłam od razu, że sprzedaję, to nie dla mnie - cała książka składa się z idiotycznie prostych przepisów z użyciem produktów z puszek i mrożonek, wymagających co najwyżej mikrofalówki i lodówki. Potem jednak poszłam po rozum do głowy: na dworze 35 stopni, nie chce mi się gotować za nic, a coś jeść przecież trzeba, czy potrawy z mikrofali nie będą w sam raz? Przecież i tak jem dużo puszek i mrożonek, może nie latem, ale nie oszukujmy się aż tak bardzo. Zdecydowałam więc, że wypróbuję kilka przepisów i okazało się, że książka jest strzałem w dziesiątkę - potrawy są prościutkie, pyszne, zaskakujące połączeniami i chociaż bardzo dużo z nich wymaga produktów, których w Polsce nie ma, to całość ma jednak więcej zalet niż wad, plus fantastyczne nazwy potraw i styl pisania autorek.

Jednym z takich przepisów jest dip karczochowy, nad którym proponuję w ogóle nie myśleć, nie boczyć się na składniki, tylko bez zastanowienia zrobić i potem rozpływać się nad smakiem (przetestowane na koleżance nienawidzącej karczochów):

puszka karczochów w zalewie
kostka naturalnego tofu
6 łyżek wege majonezu
przyprawy: w oryginale jest Old Bay, którą zastąpiłam następującą mieszanką: łyżeczka płatków nori, łyżeczka płatków drożdżowych, sól, pieprz, słodka papryka, oregano

Posiekać karczochy. Pokruszyć tofu i wymieszać z wszystkimi składnikami w miseczce. Wstawić do mikrofalówki na maksymalną moc na półtorej minuty, zajrzeć czy pojawiły się bąbelki, jeżeli nie, to podgrzewać do skutku, mieszając w przerwach.


Dip jest dobry na zimno i na ciepło, z chlebem i z nachosami, nam w smaku przypominał śledzia-nie było tylko zgody, czy w occie, czy w oleju, ale zdecydowanie śledzia, co jest o tyle zabawne, że oryginalny przepis miał imitować sałatkę krabową :) Nigdy nie przypuszczałam, że da się jeść gotowany majonez, mam teraz nauczkę, żeby nie skreślać żadnego przepisu z góry i nie sugerować się recenzjami zdegustowanych kur domowych które wszystko robią od podstaw i boją się używać czegokolwiek poza palnikiem gazowym.

Przy okazji: polecam quiz w linku do strony książki, zadziwiająco trafia w moje apetyty :)

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Sojecznica z papryką i kukurydzą

Przyjechali do mnie goście, więc gotuję teraz w o wiele większych ilościach i powstał problem porannego wyżywienia ludzi nie gustujących w maśle orzechowym i dżemie :) Zgarnęłam dzisiaj rano resztki z lodówki - pół kostki naturalnego tofu, ćwierć wędzonego, 2 łyżki wędzonego tempeh, 1/3 pomarańczowej papryki, kilka łyżek kukurydzy z puszki. Tofu i tempeh pokruszyłam do miseczki, paprykę pokroiłam w paski i podsmażyłam na oliwie, wsypałam zawartość miseczki posypaną sambar masalą i wędzoną papryką, podsmażyłam wszystko na złoto dodając na końcu kukurydzę i wszystko wymieszałam z garścią prażonej cebuli, która jest dobra na wszystko.


Razem z grzankami, dojrzałymi jabłkami i zieloną herbatą sojecznica wzbudziła duży entuzjazm :)

wtorek, 18 sierpnia 2009

Tofu w sosie jogurtowym

Lubię tofu na śniadanie. Nie lubię go na obiad, bo nie mam pomysłu, co obiadowego z nim zrobić, nie lubię na kolację, bo na kolację wolę coś słodkiego,zniosę w sałatkach i toleruję w deserach, ale zdecydowanie najlepiej myślę o nim rano, kiedy nie mam ochoty na mocne smaki ani na nic tłustego, ale właśnie łagodne, soczyste białko.

Tutaj ułożyłam na tostach tofu podsmażone na patelni-bez żadnych przypraw, z minimalną ilością tłuszczu - które lekko się skarmelizowało, lekko napowietrzyło i nie mam pojęcia dlaczego nabrało posmaku ryby smażonej (patelnia nigdy ryby nie zaznała, olej również). Tak przygotowane tofu polałam szybkim sosem na bazie jogurtu naturalnego i domowego pesto ze świeżej bazylii:

pół kubka jogurtu sojowego
łyżka pesto
1 mały pomidor
ćwierć słodkiej papryki
sól
pieprz ziołowy

Pomidora pokroić w kostkę i wraz z sokiem przełożyć do miseczki. Dodać jogurt i pesto, wymieszać. Paprykę również pokroić w kostkę i dodać do sosu, doprawić do smaku.


W kubku herbata porzeczkowa firmy Malwa, którą po rocznych poszukiwaniach upolowałam na straganie :)

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Wariacja N na temat koktajlu z bananów

Waniliowe mleko sojowe, łyżka kakao dla dzieci, 1 duży banan. Całość wyszła niemożliwie słodka, więc dla złamania smaku dodałam ćwierć łyżeczki (jak w przepisach amerykańskich:P) syropu anyżowego, który okazał się strzałem w dziesiątkę.


Post minimalistyczny, bo za gorąco na pisanie, mogę za to się podzielić planami na dzień dzisiejszy:


:D

czwartek, 13 sierpnia 2009

Sojecznica z pesto

Poszłam wczoraj na zakupy do sklepu ze zdrową żywnością i już przy płaceniu zauważyłam wiaderko ze świeżymi ziołami - okazało się, że dostarczają je z własnego ogródka właściciele w każdy poniedziałek. Kupiłam dwa pęczki bazylii i zrobiłam pyszne pesto, które postanowiłam wykorzystać do śniadaniowej sojecznicy z pomidorami.

Tutaj śniadanie w fazie pierwszej:


1/3 kostki tofu naturalnego
pół pomidora
łyżeczka sambar masala lub innej przyprawy do curry na bazie kurkumy
łyżka pesto
szczypta soli
ew. prażona cebulka
2 łyżki oliwy

Kruszymy tofu do miseczki. Rozgrzewamy na patelni oliwę i dodajemy masalę i sól, smażąc chwilkę aż zbrązowieje. Dodajemy tofu i smazymy obtaczając ze wszystkich stron przyprawą, aż się nie zezłoci. Zmniejszamy ogień do minimum i dodajemy pokrojonego w kostkę pomidora; smażymy chwilkę, żeby pomidor podgrzał się i puścił sok, który wchłonie tofu, ale żeby nie rozleciał się na papkę. Przekładamy na talerz i mieszamy z pesto, posypujemy cebulką.


Bardzo dobre, aromatyczne danie, przegryzane tostami i popijane zieloną herbatą z prażonym ryżem.

środa, 12 sierpnia 2009

Sałatka z makaonem udon

Został mi od obiadu japoński makaron udon - szerokie pszeniczne nitki - i postanowiłam wykorzystać go do sałatki. Pokroiłam jednego pomidora i pół czerwonej papryki w kostkę (z zieloną zapewne wyglądałoby ładniej), podsmażyłam trochę namoczonego granulatu sojowego z przyprawą Sambal Masala, wymieszałam z makaronem i polałam odrobiną sosu teriyaki. Rezultat był bardzo sycący i wraz z kawą czekoladową doskonale rozgrzewał w chłodny poranek.

niedziela, 9 sierpnia 2009

Panzanella z bobem

Ostatnio przy każdej okazji zajadam się grzankami z przyprawą do gyrosu: na śniadanie, do zupy, do sałatki, zamiast chipsów na filmie... Przepis jest bardzo prostu, kroimy 2-3 kromki chleba (najlepiej nie pszennego, wtedy mają więcej smaku), na patelni rozgrzewamy oliwę i posypujemy ją 2 łyżkami przyprawy do gyrosu, czasami dodaję też płatki drożdżowe, i jak przyprawa zbrązowieje wrzucam chleb i podsmażam przez kilka minut. Ciepłe, pyszne, aromatyczne, równie dobre jak popcorn:)

Jeżeli już mamy grzanki, możemy zrobić taką oto prostą sałatkę:


garść grzanek
1 średni pomidor pokrojony w kostkę
pół szklanki gotowanego bobu (obranego)
2 łyżki oliwy
sól i pieprz


Proste, szybkie i pyszne danie na akcję "Bób w kuchni".

czwartek, 6 sierpnia 2009

Jogurt kawowy z owocami

Na dworze upał, winogrona walczą o życie, a ja chowam się w domu, za drzewem zza okna i wychodzę tylko po maliny na śniadanie, a potem układam książki na półkach.



1 kubek zimnego jogurtu naturalnego (np Joya)
łyżka syropu klonowego/sztucznego miodu/miodu mniszkowego lub łyżeczka cukru
łyżeczka kawy rozpuszczalnej
pół filiżanki świeżych owoców jagodowych - u mnie maliny i jagody

Jogurt mieszamy w kubku z cukrem i kawą, aż kawa dokładnie się rozpuści. Umyte owoce przekładamy do filiżanki i polewamy jogurtem. Słodkie, gorzkawe, kwaśne - można dodać jeszcze czekoladowych wiórków, jak ktoś bardzo chce, ale ja nie lubię jagód z czekoladą.

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

szczypiorkowe, hmm..herbatniki? ciastka? bułeczki?

Zdążyłyśmy z piknikiem idealnie tuż przed zepsuciem się pogody; jak już pisałam poprzednio, postawiłam na raczej świeże owoce w całości - papierówki oraz agrest - oraz pieczywo, żeby zminimalizować możliwość zepsucia się jakiegoś produktu, czy też doprowadzenia go do stanu, w którym nadawałby się na śmietnik. W prostokątnym pojemniku na środku umieściłam serek z nerkowców do smarowania trójkątów pomidorowych, a po lewej widzimy dzisiejszy przepis :)


Chive Spelt Mini-Biscuits - nie mam pojęcia, jak to powiedzieć po polsku, nie są to w żadnym wypadku bułki, a w definicji słowa "ciastko" nie ma u nas miejsca na słone ciastka, mimo że te tutaj właśnie nimi są - miękkie, okrągławe (powiedzmy...), idealne do jedzenia na ciepło, po wystygnięciu powoli tracą walory smakowe, więc jako jedzenie piknikowe nie polecam ich aż tak bardzo. Na szczęście robią się bardzo szybko i można je bez problemu użyć na niedzielne śniadanie.

Zmieniłam sobie trochę składniki, uwzględniając specyfikę polskiego rynku, po oryginał sięgnijcie do "Vegan Brunch"


pół szklanki mleka sojowego lub innego
łyżka octu jabłkowego
2 szklanki mąki żurkowej lub razowej - w każdym razie grubo mielonej
2 łyżeczki sody - było ją czuć, w świeżych prawie wcale, w wystygłych niestety dość mocno, nie wiem, czy dodać mniej, czy podmienić na proszek...
duża szczypta soli
pół kostki margaryny, jakiej tam używacie
3/4 szklanki posiekanego szczypiorku, u mnie było mniej, bo nikomu się nie chciało tyle siekać:)
łyżka cukru
2 łyżki oliwy

W szklance łączymy mleko z octem i odstawiamy do ścięcia. W misce mieszamy mąkę z sodą i solą i dodając po kawałeczku margarynę zagniatamy jak na kruszonkę. Dosypujemy szczypiorek, dodajemy do mleka cukier i oliwę i dokładnie mieszamy, żeby cukier się rozpuścił. Wyjmujemy łapy z ciasta, bierzemy dużą łyżkę i powoli dolewamy mleko do mąki, niedbale mieszając (tak jak się robi muffinki, bez dokładnego łączenia składników). Nakładamy łyżką porcje ciasta na wysmarowaną blachę i pieczemy ok. 15 minut w 180 stopniach.


Są naprawdę, naprawdę dobre jeszcze ciepłe, w towarzystwie jakiegoś gęstego napoju typu czekolada czy jakaś zupa. Poeksperymentowałabym (i pewnie to zrobię) z przyprawami, dodając może pieprzu, może siekanej pietruszki czy posypując prażoną cebulką przed pieczeniem.

niedziela, 2 sierpnia 2009

Piknikowe trójkąty pomidorowe

Znowu wróciłam do "Vegan brunch" po inspiracje, tym razem na letni piknik. Uwzględniłam fakt, że w 30 stopniach sałata więdnie a warzywa się odparzają i postawiłam na całe owoce oraz wypieki, a oto część pierwsza z nich: trójkąty pomidorowe, w oryginale z rozmarynem, u mnie z koperkiem, jako że świeżego rozmarynu nie uświadczysz w mojej okolicy (a kupować w donicy nie będę!). Podawane z orzeźwiającym serkiem z nerkowców, zdecydowanie zdobyły serca uczestniczek:)

Te poranne letnie zdjęcia mają w sobie coś takiego, nie wiem, że aż chce się po prostu je kontemplować:)


Trójkąty pomidorowe z koperkiem

3 szklanki mąki
2 łyżki proszku do pieczenia
1/4 szklanki cukru (wg mnie trochę za dużo, następnym razem dodam mniej, a więcej mąki)
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki czarnego pieprzu

1/3 szklanki oliwy z oliwek
1,5 szklanki przecieru pomidorowego (ja rozgniotłam 2 duże pomidory)
łyżeczka octu winnego
2 łyżki świeżego, posiekanego koperku (w oryginale:rozmaryn)

Przepis jest bardzo ciekawy, a mianowicie: mąkę mieszamy z suchymi składnikami z pierwszej kolumny (do pieprzu) i odstawiamy na bok. W drugiej misce do przecieru pomidorowego dolewamy ocet i dodajemy powoli oliwę, roztrzepując widelcem lub trzepaczką, aż do połączenia. Dodajemy koperek (lub rozmaryn) i mieszamy. Powoli wlewamy masę do mąki cały czas mieszając, aż powstanie luźne, nie do końca połączone ciasto. Formujemy z niego ręcznie kulę, dzielimy na 2 części i z każdej z nich formujemy placek jak na pizzę (ciasto nie powinno się kleić do ludzi na żadnym etapie, więc jeżeli tak jest, dodajcie mąki); kroimy na 6/8 trójkątów i przekładamy na blachę. Pieczemy w 200 stopniach ok 15 minut, aż wierzch nie pokryje się równą skórką a patyczek nie wyjdzie w miarę suchy. I tyle :)


Gotowe, przestudzone trójkąty posmarowałam z wierzchu serkiem z nerkowców, gdyż nie robiłam ich na tyle grubych, żeby przekroić je na pół.


Orzeźwiający serek z nerkowców

10 dag nerkowców
pół szalotki lub małej cebulki
1 ząbek czosnku
garść świeżej natki pietruszki
pół szklanki wody
sól
pieprz

Cebulkę i czosnek siekamy, pietruszkę kroimy na drobniejsze kawałki, wszystko razem wrzucamy do blendera i miksujemy na gładką masę. Odstawiamy do lodówki żeby odpowiednio zgęstniał i zabieramy na piknik.


Dodaję teraz nowy tag "wypieki", bo zdecydowanie je polubiłam i na pewno będę się nimi zajmować częściej. Przy okazji muszę zrobić porządek, bo znowu wszystko się pomieszało, więc przez parę dni nie polegałabym na tagach przy szukaniu czegoś :)

sobota, 1 sierpnia 2009

Super-szejk "poranny dreszcz"

Ten jedyny w swoim rodzaju szejk agrestowo-bananowy, wegańskie dziecko ogródków działkowych i egzotycznych plantacji, postawi na nogi każdego już po pierwszym łyku - zwłaszcza każdego nieostrzeżonego co do zawartości ;)

2 garście słodkiego agrestu*
1 dojrzały banan
pół szklanki mleka sojowego
4 daktyle/garść rodzynków/2 słodkie morele/syrop owocowy...


Miksujemy wszystkie składniki na śliczny, gładki szejk. Jeżeli chodzi o ostatni składnik, to po prostu przyda się coś jeszcze słodkiego, co może nie jest cukrem. Dodawajcie do woli, praktycznie nie jest możliwe przesłodzenie koktailu agrestowego**

* jeżeli użyjecie kwaśnych, zamiast "porannego dreszczu" możecie uzyskać "poranny wrzask" albo "poranny wstrząs mózgu"
** pisze praktycznie, bo jeżeli stwierdzę, że to zupełnie niemożliwe, to na pewno zjawi się ktoś, komu się to uda. Eksperymentujcie :)


Jako bonus zupka z paczki z dalekiej Japonii, gdzie technologia żywienia - podobnie jak każda inna - przekroczyła najśmielsze europejskie oczekiwania. Zapewne wiecie, jak wygląda tempura; oto opakowanie tempury instant:


Jak to może wyglądać w środku?? Spójrzmy:


Osobno makaron, osobno ciekawa masa przypominająca wyschnięty omlet. Dalej postępujemy zgodnie z zasadami i otrzymujemy gęstą i dziwną paćkę, która tempury nie przypomina ani wyglądem, ani zapachem, ale ponoć jest smaczna :)

Nabrałam ochoty na taką prawdziwą, na świeżym, gorącym ryżu... ech
Ranking i toplista blogów i stron