Z góry zaznaczam, że przepis mi nie wyszedł, bo jakimś cudem udało mi się ją spalić!!! W ciągu 5 minut przeszła od stanu "jeszcze nie gotowe" do zwęglenia, nie wiem, jak to możliwe. Może piekarnik był za gorący :/
W każdym razie, spodobał mi się ten przepis i postanowiłam - jako fanka masła orzechowego - niezwłocznie go wypróbować. Własnych zdjęć nie mam, ale mogę podać tłumaczenie, a nuż ktoś się skusi i prześle mi zdjęcie swojej pysznej, dopilnowanej wersji ;)
Suche składniki:
szklanka płatków owsianych (użyłam pszennych)
ćwierć szklanki grubej mąki
ćwierć szklanki mielonego siemienia lnianego
szczypta soli
Mokre składniki:
2 łyżki masła orzechowego (takie szczodre)
łyżka oleju arachidowego albo innego
2 łyżki syropu z agawy którego pewnie nie macie, więc zastąpcie dowolnym słodkim w płynie. Ja użyłam melasy
+ 1/3 szklanki wiórków z gorzkiej czekolady lub czegokolwiek z czekolady, co jest wegańskie (uwaga dla wegan, chociaż reszcie też polecam gorzką czekoladę, a nie mleczną słodką)
W dużej misce wymieszać suche składniki, a w mniejszej mokre - dokładnie. Przełożyć je do większej miski i palcami wymieszać wszystko tak, żeby płatki były w całości pokryte masą z masła orzechowego. Rozłożyć na dużej blasze i piec w 175 stopniach (u mnie chyba było trochę więcej) Zaglądając co 5 minut czy się nie pali. Gotowa granola, podpowiem, jest skarmelizowana i zrumieniona.
Gorącą granolę przesypujemy do dużej miski i mieszamy z czekoladą tak, żeby się rozpuściła, a potem zostawiamy do zastygnięcia.
Że też zużyłam całe masło orzechowe :/
Tak przy okazji, to parę dni temu - w czwartek chyba - przyszła mi ta próbka tempeh startera (w tydzień po zamówieniu, więc całkiem nieźle jak na międzynarodową przesyłkę). Kupiłam już kilo soi i zbieram się, zbieram :P
niedziela, 30 listopada 2008
piątek, 28 listopada 2008
Pudełka w zielone
Jak już wspominałam wcześniej, kończą mi się nazwy na pudełka i chyba zacznę je numerować :P
Pierwsze pudełko jest z warzywami z puszek:
Po lewej: Zielony ogórek ze skórką
Pośrodku: kuskus na bulionie warzywnym z czarnym sezamem i szczypiorkiem (bdb)
Po prawej: Podsmażane z chana masalą czerwona fasola i kukurydza
Drugie pudełko jest z bobem:
Po lewej: kotleciki seitanowe (nie smażone, tylko gotowane w bulionie z warzywami i imbirem)
Pośrodku: czarna soczewica
Po prawej: Bób zrobiony wg przepisu na pastę, ale nie zmiksowany do końca, tylko na takie mniejsze kawałki
Nie wiedziałam, że sprzedają bób o tej porze roku 0-0
Pierwsze pudełko jest z warzywami z puszek:
Po lewej: Zielony ogórek ze skórką
Pośrodku: kuskus na bulionie warzywnym z czarnym sezamem i szczypiorkiem (bdb)
Po prawej: Podsmażane z chana masalą czerwona fasola i kukurydza
Drugie pudełko jest z bobem:
Po lewej: kotleciki seitanowe (nie smażone, tylko gotowane w bulionie z warzywami i imbirem)
Pośrodku: czarna soczewica
Po prawej: Bób zrobiony wg przepisu na pastę, ale nie zmiksowany do końca, tylko na takie mniejsze kawałki
Nie wiedziałam, że sprzedają bób o tej porze roku 0-0
środa, 26 listopada 2008
Fraktalowe pudełko
To drugie śniadanie wzbudziło duże zainteresowanie, chociaż nie z powodu tego, co zrobiłam:
Po lewej: fraktalowy kalafior gotowany na parze i posolony
Pośrodku: kuskus na bulionie warzywnym i jeszcze trochę kalafiora
Po prawej: smażone słodko-kwaśne tofu
Tego śmiesznego, żółto-zielonego kalafiora zobaczyłam na targu i kupiłam za całe 2,50. W pudełku znalazła się może 1/5, a reszta trzyma się całkiem nieźle na lodówce. Rano ugotowałam go na parze bez niczego i posypałam solą zanim ostygł.
Słodko-kwaśne tofu:
kostka twardego tofu
łyżeczka sosu imbirowego
pół szklanki syropu winogronowego (takiego do rozcieńczania)
4 łyżki żurawiny (jeżeli owoce są całe, należy je dobrze rozgnieść)
łyżka octu winnego/owocowego
sól, pieprz, granulowany czosnek
Ze wszystkich składników robimy marynatę, dokładnie je mieszając, żeby powstała jednolita mieszanka. Zanurzamy pokrojone w plastry tofu, dokładnie je obtaczamy i ewentualnie dolewamy ciepłej wody, jeżeli marynata nie przykrywa ich całkowicie. Zostawiamy na kilka godzin (ja zostawiłam na noc). Przed użyciem odsączamy dokładnie i smażymy na złoto z obu stron w średniej ilości oleju.
Po lewej: fraktalowy kalafior gotowany na parze i posolony
Pośrodku: kuskus na bulionie warzywnym i jeszcze trochę kalafiora
Po prawej: smażone słodko-kwaśne tofu
Tego śmiesznego, żółto-zielonego kalafiora zobaczyłam na targu i kupiłam za całe 2,50. W pudełku znalazła się może 1/5, a reszta trzyma się całkiem nieźle na lodówce. Rano ugotowałam go na parze bez niczego i posypałam solą zanim ostygł.
Słodko-kwaśne tofu:
kostka twardego tofu
łyżeczka sosu imbirowego
pół szklanki syropu winogronowego (takiego do rozcieńczania)
4 łyżki żurawiny (jeżeli owoce są całe, należy je dobrze rozgnieść)
łyżka octu winnego/owocowego
sól, pieprz, granulowany czosnek
Ze wszystkich składników robimy marynatę, dokładnie je mieszając, żeby powstała jednolita mieszanka. Zanurzamy pokrojone w plastry tofu, dokładnie je obtaczamy i ewentualnie dolewamy ciepłej wody, jeżeli marynata nie przykrywa ich całkowicie. Zostawiamy na kilka godzin (ja zostawiłam na noc). Przed użyciem odsączamy dokładnie i smażymy na złoto z obu stron w średniej ilości oleju.
poniedziałek, 24 listopada 2008
Udawany tuńczyk?
Jestem z zasady przeciwna sojowemu mięsu, serom i tym podobnym rzeczom, uznając, że jakość jedzenia powinna istnieć sama w sobie, a nie w odniesieniu do czegoś dawnego, tak jakby ciasto z tofu było akceptowalne li i jedynie jako ubogi kuzyn ciasta z serem, przeznaczony tylko dla nieszczęśników, którzy już naprawdę tego sera nie mogą, ale - w domyśle - bardzo by chcieli i żałują tego w każdej sekundzie życia.
Tej pasty kanapkowej jednak nie da się nazwać inaczej :D Po prostu smakuje jak tuńczyk z puszki. Albo jak wędzony kurczak, to wersja mojej współlokatorki - oceńcie sami:
Przepis:
paczka wędzonego tempeh (taka próżniowo pakowana, nie wiem, ile to jest)
oliwa
łyżka soku z cytryny (świeżego)
łyżeczka granulowanego czosnku (chodzi o taką przyprawę, nie o świeży)
pieprz
sól
ewentualnie sos imbirowy, który ja dodałam - odrobinkę, bo jest baaardzo pikantny...
Tempeh pokruszyć na kawałki do miseczki i dodać wszystkie przyprawy (soli po trochu) oraz sok z cytryny. Wlać na próbę 3-4 łyżki oliwy i zacząć miksować blenderem na gładką masę. Jeżeli nie chce się miksować, dolewać powoli oliwę tak, żeby całość stała się kremowa. Odstawić na 5 minut, żeby przyprawy się związały, spróbować i ewentualnie doprawić.
Tutaj na prześwietlonym zdjęciu z chlebem cebulowym i kawałkami cukinii.
Przepis został zainspirowany pasztetem z tempeh z tej strony, ale to czysta inspiracja - uznanie, że można go zmiksowac na pastę i tyle :)
Tej pasty kanapkowej jednak nie da się nazwać inaczej :D Po prostu smakuje jak tuńczyk z puszki. Albo jak wędzony kurczak, to wersja mojej współlokatorki - oceńcie sami:
Przepis:
paczka wędzonego tempeh (taka próżniowo pakowana, nie wiem, ile to jest)
oliwa
łyżka soku z cytryny (świeżego)
łyżeczka granulowanego czosnku (chodzi o taką przyprawę, nie o świeży)
pieprz
sól
ewentualnie sos imbirowy, który ja dodałam - odrobinkę, bo jest baaardzo pikantny...
Tempeh pokruszyć na kawałki do miseczki i dodać wszystkie przyprawy (soli po trochu) oraz sok z cytryny. Wlać na próbę 3-4 łyżki oliwy i zacząć miksować blenderem na gładką masę. Jeżeli nie chce się miksować, dolewać powoli oliwę tak, żeby całość stała się kremowa. Odstawić na 5 minut, żeby przyprawy się związały, spróbować i ewentualnie doprawić.
Tutaj na prześwietlonym zdjęciu z chlebem cebulowym i kawałkami cukinii.
Przepis został zainspirowany pasztetem z tempeh z tej strony, ale to czysta inspiracja - uznanie, że można go zmiksowac na pastę i tyle :)
sobota, 22 listopada 2008
Carobella!
Zobaczyłam i kupiłam:
Skład: nieutwardzony olej słonecznikowy (36%), syrop kukurydziany, karob (20%), mąka sojowa, lecytyna sojowa, aromat waniliowy .
Drogie ale pyszne. Można kupić znajomemu weganowi na gwiazdkę ;)
Wiecie, jak trudno jest dostać bagietkę bez mleka?? I tak dobrze, że podają gdziekolwiek skład pieczywa....
Skład: nieutwardzony olej słonecznikowy (36%), syrop kukurydziany, karob (20%), mąka sojowa, lecytyna sojowa, aromat waniliowy .
Drogie ale pyszne. Można kupić znajomemu weganowi na gwiazdkę ;)
Wiecie, jak trudno jest dostać bagietkę bez mleka?? I tak dobrze, że podają gdziekolwiek skład pieczywa....
piątek, 21 listopada 2008
Pudełko minimalistyczne
Do mojego pudełeczka idealnie mieści się DuoFruo, co postanowiłam wykorzystać :) Kupiłam jedno z zamiarem wielokrotnego użycia butelki, ale spotkała ją śmierć pod kołami samochodu...
(zastanawiałam się, czy nie wymazać nazwy ze zdjęcia, ale przecież to idiotyczne, bo tylko jeden produkt na rynku tak wygląda. Jeżeli przedstawiciel producenta tu trafił, to chętnie przyjmę gratyfikację w postaci zgrzewki soków pomarańczowych).
Po lewej: czerwona fasola i tofu, podsmażane z cebulką, która została następnie usunięta (prawie)
Pośrodku: kuskus na bulionie warzywnym i strzałka z ogórka
Po prawej: mini butelka soku z kawałkami owoców. Najeść to się tym nie naje, ale zawsze coś.
Fasolka wyszła bdb. Chyba będę częściej zostawiać warzywa na patelni przez noc, żeby przesiąknęły smakiem ;)
BTW, jak widać, planowanie posiłków wychodzi mi mocno tak sobie ;)
(zastanawiałam się, czy nie wymazać nazwy ze zdjęcia, ale przecież to idiotyczne, bo tylko jeden produkt na rynku tak wygląda. Jeżeli przedstawiciel producenta tu trafił, to chętnie przyjmę gratyfikację w postaci zgrzewki soków pomarańczowych).
Po lewej: czerwona fasola i tofu, podsmażane z cebulką, która została następnie usunięta (prawie)
Pośrodku: kuskus na bulionie warzywnym i strzałka z ogórka
Po prawej: mini butelka soku z kawałkami owoców. Najeść to się tym nie naje, ale zawsze coś.
Fasolka wyszła bdb. Chyba będę częściej zostawiać warzywa na patelni przez noc, żeby przesiąknęły smakiem ;)
BTW, jak widać, planowanie posiłków wychodzi mi mocno tak sobie ;)
Żółte pudełko
Dziękuję bardzo wszystkim osobom, które zabrały i zabiorą jeszcze głos w sprawie ewentualnego podziału bloga. Przyznam, że brak podziału byłby mi na rękę, bo na pewno nie chciałoby mi się prowadzić 2 jednocześnie, a w planach mam jeszcze projekt o kuchni polskiej w języku angielskim (ale to już czeka na pomocną dłoń z dobrym aparatem).
Tutaj żółte pudełko, wyprodukowane z lenistwa i resztek:
Po lewej: taki śmieszny makaron w kształcie ziarenek ryżu, który został mi z zupy pomidorowej:P wymieszany z kukurydzą z puszki.
Pośrodku: sojecznica (trochę mi się sypnęło kurkumą, jak widać) z kawałkami tempeh
Po prawej: banan w plasterkach
Lubicie tempeh? Zajrzyjcie tu. Można zamówić darmową próbkę :> (za 10 zł. Zobaczymy kiedy przyjdzie)
Tutaj żółte pudełko, wyprodukowane z lenistwa i resztek:
Po lewej: taki śmieszny makaron w kształcie ziarenek ryżu, który został mi z zupy pomidorowej:P wymieszany z kukurydzą z puszki.
Pośrodku: sojecznica (trochę mi się sypnęło kurkumą, jak widać) z kawałkami tempeh
Po prawej: banan w plasterkach
Lubicie tempeh? Zajrzyjcie tu. Można zamówić darmową próbkę :> (za 10 zł. Zobaczymy kiedy przyjdzie)
środa, 19 listopada 2008
Ankieta na temat treści
Zastanawiałam się ostatnio, czy blog nie robi się coraz bardziej nieczytelny przez to, że są na nim jednocześnie rzeczy stricte śniadaniowe i pudełka - a raczej przepisy do nich, które nic nie mają wspólnego z daniami śniadaniowymi. Kiedy popatrzmy na przepisy np na polentę, różne burgery czy ryże, które ostatnio dominują, mam wątpliwości, czy to jeszcze wygląda logicznie. Z drugiej strony nie chce mi się robić zdjęć zwykłych śniadań, kiedy mam do wrzucenia pudełko (a będą się teraz pojawiać baardzo regularnie) i w ten sposób nie chce mi się też robić ciekawego śniadania, a motywowanie mnie było jednym z założeń całego przedsięwzięcia ;)
W związku z tym mam do was pytanie: czy powinnam go rozdzielić na dwa blogi, jeden śniadaniowy, drugi z domowym jedzeniem na wynos? I jeżeli tak, to jak miałby się nazywać ten drugi? Głosujcie i wpisujcie swoje odpowiedzi w komentarzach, każdy wkład mile widziany ;)
W związku z tym mam do was pytanie: czy powinnam go rozdzielić na dwa blogi, jeden śniadaniowy, drugi z domowym jedzeniem na wynos? I jeżeli tak, to jak miałby się nazywać ten drugi? Głosujcie i wpisujcie swoje odpowiedzi w komentarzach, każdy wkład mile widziany ;)
wtorek, 18 listopada 2008
Kanapka Elvisa
Znalazłam coś takiego w kuchni:
Tak, to jest ręczny mikser do ubijania - zawsze chciałam taki mieć :> Przydał się bardzo dzisiaj do robienia bitej śmietany do kanapek Elvisa:
Przepis na kanapki Elvisa widziałam już wiele razy, na blogach wegańskich, kiedyś w programie o kuchni amerykańskiej, trafił nawet do Nigelli (każdy blogujący, który czuje wyrzuty sumienia z powodu korzystania z cudzych pomysłów powinien koniecznie nabyć "Nigella gryzie" gdzie nie ma ANI JEDNEGO oryginalnego przepisu! A mimo to książka wyszła jako autorska). W każdym razie przepis jest za każdym razem ten sam, więc ja też go podaję:
4 kromki chleba tostowego
1 banan (albo 2, jak kto woli)
masło orzechowe (takie z kawałkami orzechów i niesolone będzie najlepsze)
oliwa do smażenia
Chleb możemy zrumienić albo i nie - ja to zrobiłam i potem grzanki wyszły ZA chrupkie, co widać na zdjęciu :P Potem jedną stronę smarujemy grubo masłem orzechowym, a drugą rozgniecionym bananem; można tez rozłożyć banana w plasterkach, tutaj zeznania się różnią ;) Składamy kanapkę razem, mocno dociskamy i obsmażamy na oliwie z obu stron aż zrobi się złote a nadzienie się zacznie apetycznie rozpływać.
Jeżeli chodzi o śmietanę, to tak, jest wegańska. Oto sekret ;)
Tak, to jest ręczny mikser do ubijania - zawsze chciałam taki mieć :> Przydał się bardzo dzisiaj do robienia bitej śmietany do kanapek Elvisa:
Przepis na kanapki Elvisa widziałam już wiele razy, na blogach wegańskich, kiedyś w programie o kuchni amerykańskiej, trafił nawet do Nigelli (każdy blogujący, który czuje wyrzuty sumienia z powodu korzystania z cudzych pomysłów powinien koniecznie nabyć "Nigella gryzie" gdzie nie ma ANI JEDNEGO oryginalnego przepisu! A mimo to książka wyszła jako autorska). W każdym razie przepis jest za każdym razem ten sam, więc ja też go podaję:
4 kromki chleba tostowego
1 banan (albo 2, jak kto woli)
masło orzechowe (takie z kawałkami orzechów i niesolone będzie najlepsze)
oliwa do smażenia
Chleb możemy zrumienić albo i nie - ja to zrobiłam i potem grzanki wyszły ZA chrupkie, co widać na zdjęciu :P Potem jedną stronę smarujemy grubo masłem orzechowym, a drugą rozgniecionym bananem; można tez rozłożyć banana w plasterkach, tutaj zeznania się różnią ;) Składamy kanapkę razem, mocno dociskamy i obsmażamy na oliwie z obu stron aż zrobi się złote a nadzienie się zacznie apetycznie rozpływać.
Jeżeli chodzi o śmietanę, to tak, jest wegańska. Oto sekret ;)
Pudełko z warzywami
Powoli kończą mi się nazwy...
Do pulpecików, które prezentowałam wczoraj zrobiłam pyszne smażone kulki z puree ziemniaczanego, ale były tak dobre, że zjadłam wszystkie zaraz po zrobieniu... jestem okropna.
W tym pudełku nie ma żadnych przypraw do warzyw, bo uznałam, że kanapki i pulpeciki mają tak wyraźny smak, że przyda się coś łagodnego na przegryzkę; poza tym kukurydza jest dość słodka, a świeża rzodkiew całkiem pikantna, więc właściwie po co im słone przeszkadzacze...
Po lewej: 2 pulpeciki morskie, kukurydza z puszki
pośrodku: 2 kanapki z grubą warstwą chrupkiego masła orzechowego
po prawej: surowa biała rzodkiew (strasznie mi smakuje) i ogórek
Ładne serwetki kupiłam?
Do pulpecików, które prezentowałam wczoraj zrobiłam pyszne smażone kulki z puree ziemniaczanego, ale były tak dobre, że zjadłam wszystkie zaraz po zrobieniu... jestem okropna.
W tym pudełku nie ma żadnych przypraw do warzyw, bo uznałam, że kanapki i pulpeciki mają tak wyraźny smak, że przyda się coś łagodnego na przegryzkę; poza tym kukurydza jest dość słodka, a świeża rzodkiew całkiem pikantna, więc właściwie po co im słone przeszkadzacze...
Po lewej: 2 pulpeciki morskie, kukurydza z puszki
pośrodku: 2 kanapki z grubą warstwą chrupkiego masła orzechowego
po prawej: surowa biała rzodkiew (strasznie mi smakuje) i ogórek
Ładne serwetki kupiłam?
poniedziałek, 17 listopada 2008
Świetne pulpeciki morskie
To może niekoniecznie śniadaniowe danie, ale jako że bardzo mi zasmakowały i będę je wykorzystywać do śniadań na wynos uznałam, że wygodniej będzie umieścić przepis w osobnym poście, żeby potem wyszukiwarki znalazły ;)
Generalnie to jest przepis z Fatfree Vegan na okara crab cakes, ale że jestem przeciwniczką "fałszywych mięs" samowolnie zmieniam polską nazwę z krabowych na morskie :P (tym bardziej, że nijak krabami nie smakują...). O dziwo, zrobiłam je dokładnie wg przepisu, może dlatego, że przypadkiem wszystko miałam.
Do tego dania potrzebna jest okara, to jest taka pulpa która zostaje z wyrobu domowego mleka sojowego. Jak mleko zrobić samodzielnie można przeczytać u Kuchareczki, a ja jestem leniwa i kupiłam sobie ustrojstwo do robienia mleka sojowego na allegro (i jestem z niego bardzo zadowolona). Jeżeli nie macie weny mlekotwórczej, możecie po prostu użyć zmiksowanych ziaren ugotowanej soi. W przepisie podaję ilość okary wg oryginału, ja po prostu wzięłam tyle, ile wychodzi z wyrobu 3 litrów.
Przepis na pulpeciki:
bułka tarta, chyba że chcecie jak Susan V. robić własną, to wtedy zróbcie ze starego chleba
pół szklanki posiekanego selera naciowego (łodygi!! chociaż liście też można)
duża cebula, posiekana (wzięłam pół, ale moja była ogromna, nie mieściła się w moim wielkim łapsku)
pół zielonej papryki, posiekanej (o tym zapomniałam...)
ćwierć szklanki posiekanej natki pietruszki (użyłam natki selera i trochę suszonej)
półtorej szklanki okary (u mnie pełna miseczka, taka jak do płatków śniadaniowych)
pół szklanki błyskawicznych płatków owsianych
2 łyżeczki jakiejśtam przyprawy, ja użyłam granulowanego czosnku i mieszanki pieprzów i chyba jeszcze trochę płatków drożdżowych
łyżeczka pokruszonych dowolnych wodorostów (wzięłam łyżkę, w końcu morskie mają być, nie?)
+ ja dodałam 1 marchewkę, bo mi się uroiło, że jest w przepisie, a teraz widzę, że nie ma :P
no i sól!!
Generalnie proces jest prościutki: ja zamiast podsmażać warzywa podgotowałam je 5 minut na parze, a potem wymieszałam z wszystkimi składnikami poza bułką tartą, dodałam kroplę oliwy i lekko zmiksowałam (tak, żeby warzywa się rozdrobniły, ale nie zamieniły w papkę). Dodałam też trochę mąki kukurydzianej, bo ciasto wydawało mi się za rzadkie. Potem wystarczy ulepić z masy pulpeciki, obtoczyć je w bułce tartej (własnoręcznej lub beztrosko nabytej w sklepie - chociaż na mojej podany był skład ciasta, o dziwo) i smażyć tak jak kotlety, aż z obu stron zrobią się złociutkie i zaczną pachnieć zwołując wszystkich w okolicy do kuchni. Z tego przepisu wychodzi 10 pulpecików albo 5 pulpetów; ja oczywiście zrobiłam mniejsze, wielkości pół dłoni, bo większe by mi się rozpadły przy przewracaniu...
Tutaj przepiękne, robione dobrym aparatem w dobrym świetle zdjęcie autorki przepisu:
A tutaj moje, robione wieczorem na lodówce komórką, ocalałym 2 pulpecikom, bo reszta nie przeżyła nawet godziny:
One są tak pyszne, że będę robić częściej mleko sojowe, żeby mieć materiał na nie :P
Generalnie to jest przepis z Fatfree Vegan na okara crab cakes, ale że jestem przeciwniczką "fałszywych mięs" samowolnie zmieniam polską nazwę z krabowych na morskie :P (tym bardziej, że nijak krabami nie smakują...). O dziwo, zrobiłam je dokładnie wg przepisu, może dlatego, że przypadkiem wszystko miałam.
Do tego dania potrzebna jest okara, to jest taka pulpa która zostaje z wyrobu domowego mleka sojowego. Jak mleko zrobić samodzielnie można przeczytać u Kuchareczki, a ja jestem leniwa i kupiłam sobie ustrojstwo do robienia mleka sojowego na allegro (i jestem z niego bardzo zadowolona). Jeżeli nie macie weny mlekotwórczej, możecie po prostu użyć zmiksowanych ziaren ugotowanej soi. W przepisie podaję ilość okary wg oryginału, ja po prostu wzięłam tyle, ile wychodzi z wyrobu 3 litrów.
Przepis na pulpeciki:
bułka tarta, chyba że chcecie jak Susan V. robić własną, to wtedy zróbcie ze starego chleba
pół szklanki posiekanego selera naciowego (łodygi!! chociaż liście też można)
duża cebula, posiekana (wzięłam pół, ale moja była ogromna, nie mieściła się w moim wielkim łapsku)
pół zielonej papryki, posiekanej (o tym zapomniałam...)
ćwierć szklanki posiekanej natki pietruszki (użyłam natki selera i trochę suszonej)
półtorej szklanki okary (u mnie pełna miseczka, taka jak do płatków śniadaniowych)
pół szklanki błyskawicznych płatków owsianych
2 łyżeczki jakiejśtam przyprawy, ja użyłam granulowanego czosnku i mieszanki pieprzów i chyba jeszcze trochę płatków drożdżowych
łyżeczka pokruszonych dowolnych wodorostów (wzięłam łyżkę, w końcu morskie mają być, nie?)
+ ja dodałam 1 marchewkę, bo mi się uroiło, że jest w przepisie, a teraz widzę, że nie ma :P
no i sól!!
Generalnie proces jest prościutki: ja zamiast podsmażać warzywa podgotowałam je 5 minut na parze, a potem wymieszałam z wszystkimi składnikami poza bułką tartą, dodałam kroplę oliwy i lekko zmiksowałam (tak, żeby warzywa się rozdrobniły, ale nie zamieniły w papkę). Dodałam też trochę mąki kukurydzianej, bo ciasto wydawało mi się za rzadkie. Potem wystarczy ulepić z masy pulpeciki, obtoczyć je w bułce tartej (własnoręcznej lub beztrosko nabytej w sklepie - chociaż na mojej podany był skład ciasta, o dziwo) i smażyć tak jak kotlety, aż z obu stron zrobią się złociutkie i zaczną pachnieć zwołując wszystkich w okolicy do kuchni. Z tego przepisu wychodzi 10 pulpecików albo 5 pulpetów; ja oczywiście zrobiłam mniejsze, wielkości pół dłoni, bo większe by mi się rozpadły przy przewracaniu...
Tutaj przepiękne, robione dobrym aparatem w dobrym świetle zdjęcie autorki przepisu:
A tutaj moje, robione wieczorem na lodówce komórką, ocalałym 2 pulpecikom, bo reszta nie przeżyła nawet godziny:
One są tak pyszne, że będę robić częściej mleko sojowe, żeby mieć materiał na nie :P
niedziela, 16 listopada 2008
Orzechowy omlet z kiełbaskami
Osoby, które regularnie czytają tego bloga wiedzą, jak bardzo nie umiem usmażyć czegoś w konkretnym kształcie i, o ile nie jest to coś, co robiłam setki razy, wolę zrobić to w mikrofalówce.
Już raz robiłam kiedyś omlet i tym razem postanowiłam iść trochę bardziej w stronę przepisu z FatFree Vegan, jeżeli chodzi o składniki. Myślę, że moje ciasto było po prostu za ciężkie i zwarte, żeby porządnie się ściąć, więc w tym przepisie podaję więcej wody:
pół kostki nie do końca twardego tofu (lepiej się miksuje)
1/3-1/2 szklanki wody
2 łyżki mąki
łyżka masła orzechowego
łyżka przecieru pomidorowego
łyżka oliwy
łyżeczka płatków drożdżowych
duża szczypta czarnej soli jajecznej
1 sojowa parówka
Pokruszyć tofu, wymieszać z mąką, masłem orzechowym, przecierem, oliwą, płatkami i solą. Dolać trochę wody i zmiksować na gładką masę. Dolewać starannie mieszając resztę wody, do osiągnięcia konsystencji bardzo gęstego ciasta naleśnikowego. Pozostawić na chwilę, żeby składniki się związały.
W międzyczasie pokroić parówkę sojową na małe kawałeczki i wymieszać ją z ciastem. Tak wygląda omlet na tym etapie:
Grubą patelnię cienko posmarować oliwą (muszę sobie kupić takie pędzelek), postawić na średnim ogniu i natychmiast przełożyć ciasto, zanim oliwa się rozgrzeje - musimy je najpierw dobrze rozprowadzić po całej patelni. Smażymy na złoty brąz z obu stron.
Mój zjadłam z pomidorem i prażoną cebulą; całość polałam sosem z oliwy i sosu sojowego (łyżeczka oliwy:1,5 łyżeczki sosu). Był przepyszny, o świetnej konsystencji i zapachu, mimo swoich bezkształtności prezentował się dobrze. Naprawdę polecam :)
Już raz robiłam kiedyś omlet i tym razem postanowiłam iść trochę bardziej w stronę przepisu z FatFree Vegan, jeżeli chodzi o składniki. Myślę, że moje ciasto było po prostu za ciężkie i zwarte, żeby porządnie się ściąć, więc w tym przepisie podaję więcej wody:
pół kostki nie do końca twardego tofu (lepiej się miksuje)
1/3-1/2 szklanki wody
2 łyżki mąki
łyżka masła orzechowego
łyżka przecieru pomidorowego
łyżka oliwy
łyżeczka płatków drożdżowych
duża szczypta czarnej soli jajecznej
1 sojowa parówka
Pokruszyć tofu, wymieszać z mąką, masłem orzechowym, przecierem, oliwą, płatkami i solą. Dolać trochę wody i zmiksować na gładką masę. Dolewać starannie mieszając resztę wody, do osiągnięcia konsystencji bardzo gęstego ciasta naleśnikowego. Pozostawić na chwilę, żeby składniki się związały.
W międzyczasie pokroić parówkę sojową na małe kawałeczki i wymieszać ją z ciastem. Tak wygląda omlet na tym etapie:
Grubą patelnię cienko posmarować oliwą (muszę sobie kupić takie pędzelek), postawić na średnim ogniu i natychmiast przełożyć ciasto, zanim oliwa się rozgrzeje - musimy je najpierw dobrze rozprowadzić po całej patelni. Smażymy na złoty brąz z obu stron.
Mój zjadłam z pomidorem i prażoną cebulą; całość polałam sosem z oliwy i sosu sojowego (łyżeczka oliwy:1,5 łyżeczki sosu). Był przepyszny, o świetnej konsystencji i zapachu, mimo swoich bezkształtności prezentował się dobrze. Naprawdę polecam :)
piątek, 14 listopada 2008
Pudełko meksykańskie
Tym razem asocjacje nie są kolorystyczne, tylko składnikowe: czerwona fasola, kukurydza, cukinia (albo kabaczek... jeden pies). To pudełko jest przykładem tego, co się dzieje, jeżeli się NIE planuje na zapas jedzenia i o jedenastej w nocy zastanawia, co właściwie jadalnego ma w domu:
Po prawej: kawałki surowej cukinii (tak, surowe warzywa są jadalne. nawet czasami bardziej jadalne od gotowanych, powiedziałabym) posypanej solą, żeby nie ściemniała
Po lewej: czerwona fasola z kostkami polenty ziołowej.
Polenta to kaszka kukurydziana ugotowana na bardzo gęsto, wsadzona do foremki i po ostygnięciu na jej kształt pokrojona na kawałki. Robiłam już taką wcześniej, i tym razem dodałam trochę oliwy, sól, biały pieprz, suszoną szałwię i miętę. Rezultat był bardzo smaczny i doskonale pasował do tej fasoli.
Używając warzyw z puszki pamiętajcie o DOKŁADNYM ich odsączeniu - najlepiej w ogóle wysuszyć je ręcznikiem papierowym...
Po prawej: kawałki surowej cukinii (tak, surowe warzywa są jadalne. nawet czasami bardziej jadalne od gotowanych, powiedziałabym) posypanej solą, żeby nie ściemniała
Po lewej: czerwona fasola z kostkami polenty ziołowej.
Polenta to kaszka kukurydziana ugotowana na bardzo gęsto, wsadzona do foremki i po ostygnięciu na jej kształt pokrojona na kawałki. Robiłam już taką wcześniej, i tym razem dodałam trochę oliwy, sól, biały pieprz, suszoną szałwię i miętę. Rezultat był bardzo smaczny i doskonale pasował do tej fasoli.
Używając warzyw z puszki pamiętajcie o DOKŁADNYM ich odsączeniu - najlepiej w ogóle wysuszyć je ręcznikiem papierowym...
Boliwijskie pudełko
Oto flaga Boliwii:
A Tu moje środowe zapasy:
Po lewej: cząstki 2 małych pomidorów, zabezpieczone dla pewności serwetką (były dość soczyste), w rybce oliwa aromatyzowana cebulą i czosnkiem.
Pośrodku: pomarańczowa soczewica rozgotowana na puree w bulionie warzywnym, ze świeżymi listkami bazylii
Po prawej: makaron spaghetti z pesto szpinakowym
To pesto było naprawdę rewelacyjnym pomysłem na lunch: wyraziste, smaczne na zimno, o zachęcającym kolorze; chyba będę używać go częściej. Makaron dobrze się sprawdza jako zimny dodatek. Soczewica też była pyszna, ale wzięłam jej trochę za dużo i skończyłam w domu (jak przedszkolak...). Pomidorom zdecydowanie brakowało soli, następnym razem dodam ją do oliwy.
A Tu moje środowe zapasy:
Po lewej: cząstki 2 małych pomidorów, zabezpieczone dla pewności serwetką (były dość soczyste), w rybce oliwa aromatyzowana cebulą i czosnkiem.
Pośrodku: pomarańczowa soczewica rozgotowana na puree w bulionie warzywnym, ze świeżymi listkami bazylii
Po prawej: makaron spaghetti z pesto szpinakowym
To pesto było naprawdę rewelacyjnym pomysłem na lunch: wyraziste, smaczne na zimno, o zachęcającym kolorze; chyba będę używać go częściej. Makaron dobrze się sprawdza jako zimny dodatek. Soczewica też była pyszna, ale wzięłam jej trochę za dużo i skończyłam w domu (jak przedszkolak...). Pomidorom zdecydowanie brakowało soli, następnym razem dodam ją do oliwy.
wtorek, 11 listopada 2008
Pasta/sałatka fasolowo-grzybowa
Nie znoszę grzybów. Rano zastanawiałam się, co by tu zjeść, i została mi podsunięta sałatka fasolowo-pieczarkowa. Pieczarek nie znoszę szczególnie, ale coś zjeść trzeba było, więc postanowiłam odsączyć całość i zmiksować na pastę kanapkową w nadziei, że zapomnę o grzybowej zawartości:) Poniżej przepis na sałatkę lub, po zmiksowaniu, pastę kanapkową:
puszka czerwonej fasoli
garść marynowanych pieczarek
pół małej, czerwonej papryki (świeżej)
natka pietruszki
sól, pieprz, ocet.
Pieczarki i fasolę kroimy w kostkę, pietruszkę siekamy. Mieszamy wszystkie składniki. W wersji pasta: wszystko poza octem miksujemy z łyżką oliwy.
Gotowa pasta nie wygląda może imponująco:
Ale na kanapkach prezentuje się, i smakuje, całkiem przyzwoicie:
Jedyna forma, w jakiej trawię grzyby, to kapusta z grzybami i farsz do uszek wigilijnych :P
puszka czerwonej fasoli
garść marynowanych pieczarek
pół małej, czerwonej papryki (świeżej)
natka pietruszki
sól, pieprz, ocet.
Pieczarki i fasolę kroimy w kostkę, pietruszkę siekamy. Mieszamy wszystkie składniki. W wersji pasta: wszystko poza octem miksujemy z łyżką oliwy.
Gotowa pasta nie wygląda może imponująco:
Ale na kanapkach prezentuje się, i smakuje, całkiem przyzwoicie:
Jedyna forma, w jakiej trawię grzyby, to kapusta z grzybami i farsz do uszek wigilijnych :P
poniedziałek, 10 listopada 2008
Sałatka pomidorowa Nigelli
W książce "Nigella gryzie" znalazłam przepis na bardzo prostą sałatkę pomidorową, którą z konieczności musiałam jeszcze uprościć :) Ma niestety jedną wadę - pomidory puszczają bardzo dużo soku, więc jeżeli nie chcecie zupy pomidorowej, musicie je jakoś odsączyć przed podaniem.
Przepis na 1 osobę: 2 pomidory parzymy i obieramy ze skórki, kroimy w kostkę. Zostawiamy na sicie do odsączenia (moja sugestia). Pół małej cebulki siekamy razem z ząbkiem czosnku i zalewamy oliwą; dodajemy sól. Gotowe pomidory mieszamy razem z warzywami i oliwą i ewentualnie posypujemy jakimś tam zielskiem, którego ja nie miałam pod ręką (a nie będę, wzorem mojej babci, uważać natki marchewki za jadalną zieleninę).
Tutaj moja wariacja (jak widać nieodsączona):
A tu druga wersja, z dodatkiem liści szpinaku i pieprzu:
Smacznego :)
Przepis na 1 osobę: 2 pomidory parzymy i obieramy ze skórki, kroimy w kostkę. Zostawiamy na sicie do odsączenia (moja sugestia). Pół małej cebulki siekamy razem z ząbkiem czosnku i zalewamy oliwą; dodajemy sól. Gotowe pomidory mieszamy razem z warzywami i oliwą i ewentualnie posypujemy jakimś tam zielskiem, którego ja nie miałam pod ręką (a nie będę, wzorem mojej babci, uważać natki marchewki za jadalną zieleninę).
Tutaj moja wariacja (jak widać nieodsączona):
A tu druga wersja, z dodatkiem liści szpinaku i pieprzu:
Smacznego :)
niedziela, 9 listopada 2008
Pomarańczowo-czekoladowa owsianka
Duży kubek mate i owsianka gotowana na czekoladowym mleku sojowym (mleko+kakao+cukier+kropla oliwy) z dodatkiem skórki pomarańczowej i dżemu pomarańczowego.
Robienie śniadania inspiruje nawet permanentne niejadki: moja współlokatorka przygotowuje sobie wegetariańskie kanapki:
Jak widać obie kochamy szpinak.
Robienie śniadania inspiruje nawet permanentne niejadki: moja współlokatorka przygotowuje sobie wegetariańskie kanapki:
Jak widać obie kochamy szpinak.
Planowanie wariacji na wynos
Wiele osób mówiło mi, że też chciałoby zabierać ze sobą własne jedzenie, ale nie mają czasu na myślenie i gotowanie; zawsze odpowiadałam, że to bardziej kwestia zaplanowania wszystkiego z góry i ugotowania na zapas, niż jakichś konkretnych godzin snu straconego na rzecz jedzenia.
Pudełka z tego tygodnia, kiedy nie mogłam publikować postów na bieżąco, doskonale ilustrują ten właśnie fakt. Podstawą dla nich był pomidorowy ryż, ugotowana w bulionie cieciorka i marynowana biała rzodkiew.
Po lewej: cieciorka gotowana w aromatycznym bulionie, podsmażana rano z garam masalą. Marynowane tofu panierowane w ziołach.
Pośrodku: pomidorowy ryż z wakame
Po prawej: świeży szpinak z paskami białej rzodkwi marynowanej przez noc
Tofu było marynowane w łyżce octu jabłkowego, łyżeczce sosu sojowego, łyżce oliwy, soli jajecznej i wodzie (tyle, żeby marynata przykryła tofu). Rano odsączyłam plastry, obtoczyłam je w suszonych ziołach: szałwii, mięcie, oregano i tymianku i usmażyłam razem z cieciorką
Rzodkiew wylądowała w wywarze z wakame i occie jabłkowym na całą noc, rano została dokładnie osuszona razem ze szpinakiem
Po lewej: cieciorka z garam masalą
Pośrodku: 3 kanapki z chleba tostowego z dżemem z dzikiej róży
Po prawej: szpinak z paskami marynowanej białej rzodkwi
Po lewej: 3 kanapki z warzywami: posmarowane pastą z pomidorów i bakłażana, ze szpinakiem i zielonym ogórkiem, z dodatkiem paseczków marynowanej papryki i prażonej cebulki. Naprawdę pyszne połączenie. Jako dodatek zawinięte w serwetkę migdały i nerkowce na małą przekąskę
Po prawej: ćwiartki 2 małych, nieobranych jabłek.
Jak widać, na podstawie kilku zaplanowanych przedtem do ugotowania składników i kupionych na zapas warzyw powstały 3 zupełnie różne zestawy śniadań na wynos. Pomocne w takich wypadkach mogą być schematy do planowania śniadań, takie, które zobaczyłam na innych stronach poświęconych przygotowywaniu jedzenia na wynos:
Bento planner
Laptop lunch planner
Żaden z tych nie pasował mi do moich pudełek, więc zrobiłam własny w arkuszu kalkulacyjnym (którego chyba nigdy w życiu nie używałam do zliczania). Tutaj zrzut ekranu:
Jak widać, nic prostszego nie można już wyprodukować: rubryki obejmują kształt pudełka (jeżeli macie kilka), zawartość każdej z przegródek, składniki potrzebne do dań z każdego dnia i listę potraw, które można przygotować kilka dni wcześniej.Ten planner naprawdę pomaga w tym sensie, że można w wolny dzień usiąść sobie z ulubionymi książkami kucharskimi i spokojnie przejrzeć przepisy, a potem kupić wszystkie składniki na raz i ugotować je wieczorem - oczywiście zakładam tutaj, że lubicie gotować ;)
Pudełka z tego tygodnia, kiedy nie mogłam publikować postów na bieżąco, doskonale ilustrują ten właśnie fakt. Podstawą dla nich był pomidorowy ryż, ugotowana w bulionie cieciorka i marynowana biała rzodkiew.
Po lewej: cieciorka gotowana w aromatycznym bulionie, podsmażana rano z garam masalą. Marynowane tofu panierowane w ziołach.
Pośrodku: pomidorowy ryż z wakame
Po prawej: świeży szpinak z paskami białej rzodkwi marynowanej przez noc
Tofu było marynowane w łyżce octu jabłkowego, łyżeczce sosu sojowego, łyżce oliwy, soli jajecznej i wodzie (tyle, żeby marynata przykryła tofu). Rano odsączyłam plastry, obtoczyłam je w suszonych ziołach: szałwii, mięcie, oregano i tymianku i usmażyłam razem z cieciorką
Rzodkiew wylądowała w wywarze z wakame i occie jabłkowym na całą noc, rano została dokładnie osuszona razem ze szpinakiem
Po lewej: cieciorka z garam masalą
Pośrodku: 3 kanapki z chleba tostowego z dżemem z dzikiej róży
Po prawej: szpinak z paskami marynowanej białej rzodkwi
Po lewej: 3 kanapki z warzywami: posmarowane pastą z pomidorów i bakłażana, ze szpinakiem i zielonym ogórkiem, z dodatkiem paseczków marynowanej papryki i prażonej cebulki. Naprawdę pyszne połączenie. Jako dodatek zawinięte w serwetkę migdały i nerkowce na małą przekąskę
Po prawej: ćwiartki 2 małych, nieobranych jabłek.
Jak widać, na podstawie kilku zaplanowanych przedtem do ugotowania składników i kupionych na zapas warzyw powstały 3 zupełnie różne zestawy śniadań na wynos. Pomocne w takich wypadkach mogą być schematy do planowania śniadań, takie, które zobaczyłam na innych stronach poświęconych przygotowywaniu jedzenia na wynos:
Bento planner
Laptop lunch planner
Żaden z tych nie pasował mi do moich pudełek, więc zrobiłam własny w arkuszu kalkulacyjnym (którego chyba nigdy w życiu nie używałam do zliczania). Tutaj zrzut ekranu:
Jak widać, nic prostszego nie można już wyprodukować: rubryki obejmują kształt pudełka (jeżeli macie kilka), zawartość każdej z przegródek, składniki potrzebne do dań z każdego dnia i listę potraw, które można przygotować kilka dni wcześniej.Ten planner naprawdę pomaga w tym sensie, że można w wolny dzień usiąść sobie z ulubionymi książkami kucharskimi i spokojnie przejrzeć przepisy, a potem kupić wszystkie składniki na raz i ugotować je wieczorem - oczywiście zakładam tutaj, że lubicie gotować ;)
niedziela, 2 listopada 2008
Pudełka, owsianka, tarta
W Ikei kupiłam komplet 17 plastikowych pojemników za 15 zł:
To jest wersja rozłożona; mieszczą się wygodnie jeden w drugim, a w tym największym na dole można zmieścić jedno średnie kwadratowe i jedno podłużne lub dwa podłużne. Szczelnie się zamykają - przetestowałam nosząc dipy po mieście w luźnej siatce.
Żeby nie było bezśniadaniowo, tutaj owsianka z Lidla z dżemem pomarańczowym z imbirem (również z Lidla). Ta owsianka jest o tyle fajna, że nie trzeba jej w ogóle gotować i rozmięka na kremową masę po prostu po zalaniu wrzątkiem i odczekaniu 5 minut. To jest ta owsianka w papierowej, niebieskiej torebce, a nie ta w kartoniku z tygodnia brytyjskiego :) Owsianka z dżemem to ostatnio mój ulubiony fast food:
Na koniec najlepsza rzecz, jaką jadłam ostatnio na śniadanie: tarta pomidorowa na cieście francuskim z książki "Kuchnia z bukietem przypraw":
To jest wersja rozłożona; mieszczą się wygodnie jeden w drugim, a w tym największym na dole można zmieścić jedno średnie kwadratowe i jedno podłużne lub dwa podłużne. Szczelnie się zamykają - przetestowałam nosząc dipy po mieście w luźnej siatce.
Żeby nie było bezśniadaniowo, tutaj owsianka z Lidla z dżemem pomarańczowym z imbirem (również z Lidla). Ta owsianka jest o tyle fajna, że nie trzeba jej w ogóle gotować i rozmięka na kremową masę po prostu po zalaniu wrzątkiem i odczekaniu 5 minut. To jest ta owsianka w papierowej, niebieskiej torebce, a nie ta w kartoniku z tygodnia brytyjskiego :) Owsianka z dżemem to ostatnio mój ulubiony fast food:
Na koniec najlepsza rzecz, jaką jadłam ostatnio na śniadanie: tarta pomidorowa na cieście francuskim z książki "Kuchnia z bukietem przypraw":
Trochę kanapek
Znowu zaopatrzyłam się w torbę najbardziej niezdrowego jedzenia w moim repertuarze - prażonej cebuli. Dodaję ją do dokładnie wszystkiego, jako chrupiące zwieńczenie kanapki ze zwykłym tofu, dodatek do zupy, posypkę na ziemniaki i przyprawę do dipów:
Te kanapki są posmarowane pyszną pastą z bakłażana i pomidorów ze słoika - po krótkiej medytacji supermarketowej uznałam, że i tak wyjdzie taniej, niż własnoręczna produkcja.
Postanowiłam też dać drugą szansę "pieczeni z tofu", w nadziei, że ta, którą jadłam kiedyś, przypadkowo przypominała podeszwę. Nie do końca się pomyliłam, podeszwa toto nie była, ale nie wyobrażam sobie wyprodukowania w warunkach domowych czegoś podobnie niesmacznego. Tutaj na pysznym chlebie musli, z toną cebuli i czekoladką marcepanową:
Jak widać, ostatnio nie jestem podłączona do internetu, więc blog - z konieczności - wraca do etapu zbiorczego publikowania :)
Te kanapki są posmarowane pyszną pastą z bakłażana i pomidorów ze słoika - po krótkiej medytacji supermarketowej uznałam, że i tak wyjdzie taniej, niż własnoręczna produkcja.
Postanowiłam też dać drugą szansę "pieczeni z tofu", w nadziei, że ta, którą jadłam kiedyś, przypadkowo przypominała podeszwę. Nie do końca się pomyliłam, podeszwa toto nie była, ale nie wyobrażam sobie wyprodukowania w warunkach domowych czegoś podobnie niesmacznego. Tutaj na pysznym chlebie musli, z toną cebuli i czekoladką marcepanową:
Jak widać, ostatnio nie jestem podłączona do internetu, więc blog - z konieczności - wraca do etapu zbiorczego publikowania :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)