środa, 30 kwietnia 2008

Zupa miso

Ponoć tradycyjnym śniadaniem japońskim jest kulka słodkiego ryżu i zupa miso właśnie. Podobno, a to już bardziej sprawdzone, nikt tego nie wie, bo Japończycy obecnie jedzą na śniadanie płatki z mlekiem jak reszta świata.

Czasami nie lubię globalizacji ;)

W każdym razie zupa miso na śniadanie nie jest złym pomysłem, wypróbowałam dziś rano. Wybrałam wersję leniwą w stopniu 2 (stopień 1 to kupienie zupy w proszku): kilka glonów wakame zalałam wrzątkiem i zagotowałam, dodałam łyżkę pasty miso i gotowałam kilka minut, a potem przelałam do miski i wrzuciłam podpieczone tofu (chyba bardziej pasowałoby: podsuszone) pokrojone w kostkę.



W Polsce ludzie generalnie miso nie znoszą, czego osobiście nie rozumiem. Skoro można jeść grzybową z makaronem, to dlaczego nie to?

Glony są pyszne, każdy gatunek smakuje inaczej, więc radzę wypróbować różne, zanim odrzuci się całą grupę jedzenia, zdecydowanie bardziej pożywnego niż ulubione w Polsce grzyby.

Sałatka ogrodowa

Wiosenna sałatka z udziałem roślin ogrodowych. Pierwotnie zawierała też liście mlecza, ale cham jeden już się rozrósł i ma w łodyżkach ten niejadalny klej, więc musiałam zrezygnować.

Czy można hodować szczaw w doniczce?


Sałatka:

3 liście sałaty, umyte i podarte
10 liści pokrzywy, sparzonych (zalanych wrzątkiem i wyciągniętych po pół minucie)
1 młoda marchewka, umyta i pokrojona
1 średnie jabłko, obrane i pokrojone w kawałeczki
tofu pokrojone w kosteczki, ilość - dowolna. Posolone.

Całość wlewamy do miski, polewamy octem winnym i posypujemy suszoną miętą.

Do towarzystwa wzięłam wafel ryżowy i zimny sok jabłkowy. Sałatka jest trochę kwaśna, trochę słodka, pokrzywa dodaje jej zdecydowanego smaku, chociaż jest trochę za miękka (może podsmażyć? ale wtedy straci wszystkie właściwości).

Gorąco polecam zebranie młodej pokrzywy (jasnozielone liście; moja książka o zielarstwie podaje, że można zbierać od maja do września, ale chyba z małymi liśćmi jest potem mniej roboty, nie trzeba kruszyć do przechowywania) i ususzenie jej na herbatę. Jest podobno dobrym źródłem żelaza, polecana na anemię i osłabienie organizmu, wg medycyny ludowej znacznie wzmacnia odporność i działa przeciwgośćcowo (cokolwiek by to znaczyło). Zbiera się całe rośliny, a po ususzeniu przechowuje same listki. Jeżeli chodzi o parzenie, to pokrzywa nie parzy po potraktowaniu wrzątkiem w dowolny sposób; podobno zupa z pokrzywy jest bardzo smaczna. W kwestii zbierania - założyć rękawiczki i już :P Tylko może nie taką, co rośnie przy szosie...

Pudełko orientalne

Tym razem postawiłam na mieszanki smaków: kuskus z morelami i oliwkami, marynowane tofu w orzechach i świeże warzywa.


Kuskus zalewamy wrzątkiem i dodajemy trochę sosu sojowego. Dorzucamy garść rodzynek i czekamy, aż woda się wchłonie. Wtedy dodajemy pokrojone w kółeczka oliwki i 2-3 suszone morele pokrojone w cienkie paseczki, dokładnie mieszamy i zostawiamy do ostygnięcia.

Tofu marynujemy na noc: do miseczki wlewamy 3 łyżki ciemnego sosu sojowego, pół szklanki ciepłej wody i wsypujemy 2 łyżeczki cukru, mieszamy (woda musi być na tyle ciepła, żeby cukier się rozpuścił). Dodajemy imbir i kilka łyżek octu winnego, wrzucamy 2 grube plastry tofu i zostawiamy do zamarynowania.

Rano wyciągamy ser z zalewy, która w międzyczasie zdążyła zrobić się lepka, i nie odsączając panierujemy gęsto w mielonych orzechach włoskich (mi zostały po robieniu mleka).Smażymy jak kotlety przez parę minut, aż orzechy zrobią się ciemne.

Warzywa to pokrojona w plasterki średniej wielkości marchewka i 2 duże rzodkiewki, słodkie i soczyste.

To tofu wyszło mi tak pyszne, że zrobiłam zapas przy najbliższej okazji i następny tydzień (czyli obecny) został mianowany Tygodniem Tofu.

środa, 23 kwietnia 2008

Manna z orzechami

Bardzo lubię kaszę mannę, nie wiem, dlaczego tak długo jej nie jadłam... ta sprzedawana obecnie gotuje się przecież szybciej niż kisiel.

Gotujemy szklankę mleka z łyżką cukru, cynamonem i gałką muszkatołową, wsypujemy kaszkę - około 5-6 łyżek - i mieszamy, aż się zagotuje i wchłonie cały płyn. Przekładamy do miseczki, posypujemy posiadanymi (i posiekanymi) orzechami i czekamy, aż ostygnie.

Do towarzystwa wybrałam zieloną herbatę z sokiem z cytryny, dodanym już po przestudzeniu, żeby witaminy sie nie ugotowały :P

wtorek, 22 kwietnia 2008

Słodko i leniwie

Szczyt wszystkiego - gorąca czekolada i ciastka. Przynajmniej czekoladę zrobiłam sama, na mleku orzechowym. Gorzką, bo ciastka są za słodkie.

sobota, 19 kwietnia 2008

Kwaśna sałatka owocowa

Żeby się dobrze obudzić :D Małe kwaśne jabłko, kiwi i pomarańcza. Jeżeli owoce są bardzo słodkie albo planujecie zrobić duża ilość, trzeba je pokropić sokiem z cytryny. Na koniec posypać wiórkami gorzkiej czekolady, do tego cappucino i gotowe :)

Naleśniki wegańskie podejście 1

Podjęłam pierwszą, właściwie dwie pierwsze próby zrobienia naleśników bez jajka i mleka, jedną dość owocną, którą przedstawiam niniejszym:



Ciasto:
(proporcje tak naprawdę na oko, ale dla kogoś, kto jeszcze nie ma wprawy):
szklanka mąki zwykłej, dowolnej (białej, razowej, graham)
2 łyżki mąki ziemniaczanej
2 łyżki cukru
łyżeczka kurkumy (jeżeli chcecie otrzymać Dzikie Naleśniki z Marsa, dodajcie 3-4)
łyżeczka proszku do pieczenia
woda letnia, może być gazowana

Suche wsypujemy do miski i mieszamy. Bierzemy trzepaczkę i wlewamy wodę, roztrzepując równo, aż ciasto zrobi się żółciutkie i o dobrej konsystencji (takiej, jak rozpuszczone lody). Odstawiamy na 10 minut, potem znowu mieszamy trzepaczką i smażymy naleśniczki.

Nadzienie:
serek migdałowy
dojrzały banan

Banana rozgniatamy, na naleśniku kładziemy warstwę banana, trochę dalej obok niej warstwę sera i zawijamy w rulon tak, żeby jedno nadzienie znalazło się w środkowym kółeczku,a drugie w tym zewnętrznym.

Werdykt: nieco gumowate. Będę dopracowywać :)

czwartek, 17 kwietnia 2008

Ser migdałowy

Z powodu chorego gardła i ogólnie złego stanu dużo śpię i nie jem na śniadanie nic porządnego, więc postanowiłam wrzucić przepis na serek migdałowy, który przyda nam się do następnych śniadań, a przynajmniej jednego. Nie chodzi o twarożek z dodatkiem migdałów: będziemy robić własny, z mleka migdałowego. Prosty, ilustrowany przepis:


I. Mleko migdałowe

Zaczynamy od tego, że dwie garście migdałów (niecałe 10 deko) zalewamy gorącą wodą i odstawiamy na pół godziny, żeby zmiękły i się sparzyły.

Po tym czasie obieramy migdały ze skórki - i to jest właściwie najbardziej pracochłonny etap. Skórki nie schodzą same, ale prawie, wystarczy je ścisnąć i migdał sam się "wyślizguje". Po co obieramy? żeby w serze nie było brązowych "dodatków". Jeżeli chcecie otrzymać samo mleko, możecie ten etap sobie darować, bo i tak będzie filtrowane i skórki zostaną na sitku:



Obrane (lub nie) migdały wrzucamy do wysokiego naczynia i zalewamy szklanką wody - ciepłej, jeżeli robimy ser, jeżeli tylko mleko, dowolnie. Blendujemy aż masa zrobi się biała i spieniona, dolewamy drugą szklankę wody i blendujemy jeszcze chwilę, żeby jak najbardziej rozdrobnić migdały. Gotowe, otrzymaliśmy pół litra mleka migdałowego:



Jeżeli chcemy je mieć do picia, filtrujemy je w sposób opisany na końcu następnego punktu. Do serka lepiej jest użyć mleka z kawałkami migdałów, będzie wtedy gęstszy.



II. Robimy ser

Do zrobionego przed chwilą pól litra ciepłego mleka wlewamy świeżo wyciśnięty sok z jednej cytryny. Od tej chwili mamy 3 opcje:
1) jeżeli dzień jest ciepły - po prostu stawiamy mleko na parapecie i czekamy, aż się zsiądzie.
2) Używamy do zrobienia mleka gorącej wody i stawiamy w ciepłym miejscu, żeby się zsiadło.
3) Delikatnie i powoli podgrzewamy mleko do 10 minut, aż w widoczny sposób się zsiądzie i odstawiamy je w ciepłe miejsce, żeby w spokoju dokończyło proces.

Wbrew pozorom, czas oczekiwania w tych trzech przypadkach nie różni się zbytnio od siebie. Mleko zsiada się jak krowie, to znaczy tworzą się grudki "twarogu" oddzielające się od żółtawej, wodnistej "serwatki", tak, jak widać to na zdjęciu:



Kiedy mleko migdałowe wyraźnie podzieli się na twaróg i serwatkę (tak, jak to widać na zdjęciu, albo i mocniej) bierzemy miskę, stawiamy na niej druciane sitko i kładziemy na nim podwójnie/potrójnie złożoną gazę opatrunkową o średnicy ok 2 razy większej od sitka i wylewamy na nią ścięte mleko. Podnosimy sitko do góry, żeby cała widoczna serwatka ściekła. Zbieramy gazę w woreczek i wyciskamy z zawartości resztę płynu, w stopniu zależącym od tego, jak bardzo "suchy" chcemy ser otrzymać. Dostajemy taką ładną osełkę:




Ser jest właściwie gotowy. Jeżeli chcemy otrzymać twarożkowaty, płynny serek, to i tak należy go mocno odcisnąć, a potem dodać wody. Dlaczego? Bo serwatka jest bardzo kwaśna od soku z cytryny i serek mógłby być niesmaczny.


Teraz możemy przełożyć go do jakiejś foremki i przycisnąć, żeby nadać mu kształt, albo po prostu przełożyć do pojemniczka i cieszyć się , że umiemy zrobić samodzielnie ser :D Gotowy produkt można doprawić, gdyż podobnie jak biały ser, pomijając smak własny produktów, z których powstał, smaku nie ma. Na początku jest trochę kwaskowy, ale drugiego dnia ten posmak znika.



Z 8 dag migdałów otrzymałam pół litra mleka migdałowego i mniej więcej 100 g sera. Czas produkcji wyniósł 2,5 godziny, z czego około 20-30 minut mojej pracy.

Nie mam pojęcia, ile to można trzymać w lodówce, myślę, że tyle, co biały ser. Teraz czekam na poprawę zdrowia i robię do niego naleśniki :>

poniedziałek, 14 kwietnia 2008

Po diecie :D

Czas uzupełnić wypłukane składniki :D 2 jajka bez soli, pół grejpfruta i herbatka Pu-erh.


Tak ogólnie to teraz nie chce mi się wcale jeść od rana (dla odmiany), ale ponieważ wiem, że to niezdrowe, będę się starać ;)

Sok m-j-s

Na ostatnie śniadanie oczyszczania przypadł pyszny, świeżo zrobiony sok z dużej marchwi, dużego jabłka i kawałka selera:


W kwestii smaku: przekonał mnie do częstszego robienia soków. Przepyszny.

W kwestii głodu: gęsty, sycący, dobry na śniadanie. Chyba wypełnił żołądek bardziej niż zwyczajowy pączek z kawą (rany, ile ja pączków nie jadłam, sama nie wierzę...)

czwartek, 10 kwietnia 2008

Sałatka z bakalii i Pudełko Pełne Warzyw

Porannie , żeby nabrać energii: pokrojone w paski suszone morele i figi, rodzynki, migdały i pestki dyni:



Na "lunch": zielona sałata, kapusta pekińska po lewej; ogórek i pomidor w plasterkach ze skórką, po prawej na górze; na dole pokrojona w paski żółta, słodka papryka, migdały i pestki dyni. Zadziwiająco smaczne, jak na coś kompletnie pozbawionego przypraw :)



Dzisiejsze zdjęcia pobiły, jak widać, rekord. Jak tylko starczy mi czasu biorę się za naukę obsługi Lumixa w domu (na dworze robię całkiem niezłe, ale wnętrza wychodzą mi okropnie ciemne)

środa, 9 kwietnia 2008

Sałatka owocowa z cynamonem

Dziś dla odmiany owocowo:

2 śliwki, jabłko i gruszkę dokładnie myjemy i kroimy na małe cząstki (gruszkę trzeba obrać, jabłka nie trzeba, śliwek nie ma sensu). Całość wrzucamy do miseczki, posypujemy cynamonem i starannie mieszamy. Owoce same wypuszczą sok (zwłaszcza, jeżeli jest ciepło) i sałatka zrobi się przyjemnie słodka z mocnym, cynamonowym posmakiem.

Sałatka zielona

Drugi dzień oczyszczania upłynął znośnie i pod znakiem zielska:



2 duże liście kapusty pekińskiej i 4 liście sałaty lodowej (zwykłej) umyć, wysuszyć i podrzeć na kawałki. Pół ogórka ze skórką pokroić w plasterki i na ćwiartki. Kromkę razowego chleba podsuszyć i pokroić na grzanki. Całość polać sosem vinegret (bez soli - mój zrobiłam z octu jabłkowego, łyżeczki oleju, bazylii, tymianku, oregano i mięty) i zostawić na chwilę, żeby się "przegryzło".

Dodatkiem jest herbatka rozgrzewająca: w dużym kubku zalać wrzątkiem kawałek pokruszonego cynamonu (łyżeczkę sproszkowanego), 5 goździków, szczyptę chili, większą szczyptę gałki muszkatołowej i trochę suszonej mięty. Parzyć przez 10-15 minut pod przykryciem. Ostra, ale bardzo smaczna :)

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

Surówka z jabłek i płatków

Od dzisiaj przez tydzień jestem na diecie oczyszczającej, i postanowiłam podzielić się poranną (w teorii) częścią menu:

filiżankę płatków 5 ziaren zalewamy wrzątkiem tak, żeby zmiękły. Garść rodzynków zalewamy wrzątkiem w osobnym kubku. Dwa średnie jabłka starannie myjemy i kroimy razem ze skórką na kawałki. W misce mieszamy jabłka, odciśnięte płatki i odcedzone rodzynki, posypujemy słonecznikiem.



W kwestii smaku : lepsze niż się spodziewałam, naprawdę można by to jeść na śniadanie :P
W kwestii głodu: zaspokojony przez kilka godzin.

niedziela, 6 kwietnia 2008

Zestaw marokański

Jogurt + daktyle + migdały w 2 odsłonach:


Jogurt naturalny z miodem daktylowym i słupkami migdałów :




Ciemna bułka z dżemem daktylowym posypanym migdałami, w towarzystwie gęstego jogurtu naturalnego bez cukru i herbaty miętowej:


Te zdjęcia bogu dzięki wyszły wyraźne. Chyba muszę się jednak przeprosić z prawdziwym aparatem fotograficznym.

Wegiburger

Szybka i ciepła alternatywa niezdrowego jedzenia.

Podstawą moich burgerów, bo były dwa, zostały kwadratowe bułki pełnoziarniste, kotlety sojowe z koperkiem oraz kapusta pekińska. W jednym znalazł się sos chili, ogórki kiszone i pomidor, a w drugim musztarda francuska, zwykły ogórek, pomidor i papryka konserwowa. Ten z chili był lepszy :D


Przy okazji pobiłam własny rekord w dziedzinie robienia złych zdjęć. Te dwa przynajmniej są wyraźne.

Energizer :)

Dzisiaj proste i szybkie śniadanie, które dostarczy dużych ilości energii w szybkim tempie (np. gdyby ktoś postanowił wybrać się do pracy na rowerze).



Jednego banana kroimy na kawałki, dodajemy rodzynki, płatki/słupki migdałów i garść wiórków kokosowych, polewamy miodem daktylowym i już :)


Uprzedzając pytania: miód daktylowy to gęsta, płynna substancja otrzymana przez gotowanie suszonych* daktyli w wodzie w proporcji objętościowej 1:1. Gotujemy godzinę na małym ogniu, co jakiś czas mieszając i zbierając szumowiny. Po tym czasie przelewamy pozostały płyn do naczynia, a daktyle przecieramy w miarę możliwości przez sito (nie przetrzemy za dużo, bo są dość włókniste). To, co mamy w naczyniu, to miód daktylowy, który należy przelać do słoiczka i zakręcić - jest gęsty,ciemny i bardzo słodki. To, co zostało na sitku możemy uznać za dżem i użyć do smarowania tostów albo np przełożenia ciasta.

Podobno da się go zrobić szybciej miksując daktyle z wodą i potem wyciskając przez gazę, ale nie ręczę. Gotowany wydał mi się bardziej esencjonalny.

* suszone na słońcu. Te niesuszone są konserwowane siarką, która co prawda nic nam nie zrobi, ale powoduje ponoć zwiększoną emisję gazów. Wg znajomej chemiczki, siarka ulotniła się w zebranej przeze mnie pianie; mimo wszystko będę propagować używanie tych suszonych na słońcu.

Mój pierwszy zwijany omlet :)

Długo się do tego przymierzałam, aż znalazłam idealną instrukcję robienia tamagoyaki - japońskiego zwijanego omletu. Pożyczyłam prostokątną patelnię (przyznam, że nie mam zielonego pojęcia, jak to zrobić na okrągłej), darowałam sobie dashi, zamiast sake użyłam białego wina i wyszło :) brązowe, nierówne, ale jest:



Będę dążyć do perfekcji, chyba że wcześniej przestanę jeść jajka :D

Potem nastąpiła dalsza profanacja omletu, to znaczy konsumpcja na krakersach i z musztardą francuską. Przepyszne...

Ranking i toplista blogów i stron