poniedziałek, 22 grudnia 2008

I znowu święta

Ponieważ zgubiłam gdzieś bluetootha i nie mogę przesyłać moich pięknych zdjęć :> oraz mam remont w kuchni i nie gotuję :/ postanowiłam podzielić się z Wami planami kulinarnymi na święta i zapytać również o Wasze. Oto, co zaplanowałam sobie na te parę dni, które mogę z czystym sumieniem spędzić w kuchni:

- no oczywiście barszcz z uszkami z moimi ulubionym nadzieniem z fasoli i grzybów
- Kulebiak z kapustą i grzybami (rozumiany jako ciasto drożdżowe z nadzieniem, bo podobno nie wszędzie tak jest)
- seitan po żydowsku :)
- śledzie sojowe w occie - pomysł mnie zafascynował :)
- kapusta z grochem i soczewicą, jako odmiana smakowa (bo z samym grochem smakowało mi zawsze dopiero po pięciokrotnym odgrzewaniu, wcześniej nie)
- michę kutii, bo, jak się wywnętrzałam w zeszłym roku, mogę ją jeść na kilogramy (i właściwie to już zrobiłam miskę na przyjęcie dla przyjaciół i sama zjadłam ponad połowę... jestem straszna dla moich gości :P)
- minipizze na tradycyjnym, niedrożdżowym cieście, z sosem pesto - widziałam na kuchni tv :>
- hawajska sałatka z ziemniakami i makaronem - bo sama idea wydaje mi się dziwna...
- ciasto z suszonymi owocami z "Ciast na wegetariańskim stole"
- drugie ciasto, na które od dłuższego czasu miałam zapotrzebowanie - Peanut Butter Fudge Pie z "Ultimate Uncheese cookbook" które możecie zobaczyć tutaj
- Hamburgery z zielonego groszku - bo są śliczne
- i, na koniec, jeżeli znajdę tanie awokado, chciałam spróbować zrobić wegańską wersję tej zapiekanki, bo robiłam ją już kiedyś (prawie) wg przepisu i to była jedna z najlepszych rzeczy, jakie jadłam :)

sobota, 20 grudnia 2008

Wyniki ankiety i takie tam:)

Dziękuję wszystkim osobom, które wypowiadały się w komentarzach i zagłosowały w ankiecie :) Wygrała opcja nierozdzielania bloga na dwie części, która mnie osobiście satysfakcjonuje, bo i tak mam dużo roboty i prawdopodobnie nie chciałoby mi się w ogóle nic pisać...

Postanowiłam dodać nowy tag, "bez związku", dla postów (i przepisów) nie mających zbyt wiele wspólnego z celem bloga, jak na przykład planowany przegląd jedzenia wigilijnego (w końcu to kolacja) i inne tego typu wynurzenia. Drugi tag, który dodaję, to "recenzja" dla kupowanych przeze mnie i co jakiś czas ocenianych produktów skierowanych docelowo dla wybrańców :P Na przykład pudding śliwkowy Valsoia:


Kupiłam go, bo potrzebowałam gęstego jogurtu do ciasta i uznałam, że się nada, a że w środku były 2 kubeczki, to jeden zjadłam :P Budyń/pudding/deser jest przepyszny, nie smakuje - jak to często bywa - jak budyń, który spokojnie można sobie zrobić w domu, jest gęsty, smaczny, wyraźne śliwkowy z posmakiem cynamonu. Kosztuje najtaniej ok 6 zł za 2 kubki i to jest jedyne ale - myślę, że gdyby tak obniżyli cenę do 4 - 4,50, liczba stałych klientów (np mnie) znacznie by wzrosła, bo to idealne jedzenie do zabrania ze sobą w torbie.

W kwestii śniadaniowej: pasuje do czarnej kawy i kutii :)

niedziela, 14 grudnia 2008

Napój marchewkowy i ciasto piwne



Wczoraj wieczorem robiłyśmy z koleżanką krążki cebulowe w cieście piwnym i zostało nam dość dużo ciasta (są nieziemsko tłuste i jedna osoba nie jest w stanie zjeść więcej niż 3-4), więc tradycyjnie wrzuciłam je do mikrofalówki (600 W, 3 minuty) i zostawiłam jako omlet na rano. Ciasto jest dość chlebowate i sycące, dobrze pasuje do niego sos karmelowo - imbirowy.

Głównym "daniem" śniadaniowym był napój marchewkowy o oryginalnym, orzeźwiającym smaku: świeży sok z sokowirówki doprawiony pieprzem i imbirem i uzupełniony wodą gazowaną. W zależności od posiadanego urządzenia, sok trzeba przecedzić mniej lub bardziej dokładnie tak, żeby nie zostały w nim żadne kawałki marchewki (bo to dopiero dziwne uczucie). Polecam na chłodne dni osobom lubiącym świeże soki (a wszyscy je lubią, prawda?)

sobota, 13 grudnia 2008

Szybki Vegnog

Jak podaje Wikipedia, eggnog jest to napój na ciepło z mleka, cukru, śmietanki i jajek, doprawiony cynamonem i gałką muszkatołową. Wersja wegańska - vegnog - jest pysznym, sycącym, ciepłym koktailem na szare śniadanie lub mroźny wieczór:


1 dojrzały banan
1,5 szklanki ciepłego (!) mleka sojowego
mała garść nerkowców (10 g)
przyprawa do grzańca :) lub cynamon i gałka muszkatołowa - 1 łyżeczka
cukier waniliowy, ew. zwykły do smaku

Wszystko razem miksujemy na gęstą, gładką piankę i przelewamy do 2 szklanek. Jest bardzo gęste, więc polecam łyżeczki.


Tutaj do pary z kawałkiem wuzetki z bakaliami - zdecydowanie zapychające:)

piątek, 12 grudnia 2008

Tortilla wegańska!

Jak zapewne wiecie, tortilla hiszpańska to taki gruby placek z jajek i ziemniaków, plus zazwyczaj cebula i ewentualnie coś jeszcze. Bardzo ją lubiłam, toteż kiedy znalazłam na ojos veganos przepis na wersję wege, nie wahałam się ani chwili przed jej zrobieniem - mimo, że nigdy przedtem nie robiłam nawet oryginalnej, jajecznej wersji. Wyszła przepyszna, a ja nauczyłam się paru rzeczy o przewracaniu półtorakilogramowych omletów :D


Przepis na 4 osoby. Ja zrobiłam z połowy i wyszedł mi wielki, gruby i ciężki omlet, do którego przewracania potrzebne były 2 osoby i który łatwo było przypalić (jak widać na załączonym obrazku). Smak rekompensuje wszelkie trudy i frustracje, poza tym zawsze możecie podzielić masę i smażyć na mniejszych patelniach, więc do roboty:

szklanka wody
3 średnie ziemniaki
1 cukinia (średnia, trochę większa od ogórka szklarniowego)
duża, słodka cebula (biała)
4 łyżki mąki z cieciorki - besan (ja użyłam więcej kukurydzianej)
3 łyżki mąki kukurydzianej
patruszka, pieprz, oregano, sół
oliwa do smażenia (nie radzę robić na oleju, będzie zupełnie inny smak)


Obrać i poszatkować ziemniaki i cebulę (osobno). Rozgrzać oliwę na patelni (mniej więcej tyle oliwy, żeby przykryła całe dno półcentymetrową warstewką) dodając soli do smaku. Kiedy będą prawie miękkie dodać cebulę i smażyć razem aż dojdą. Zdjąć z patelni i odlać pozostałą oliwę.

Wymieszać dokładnie na gładko wodę z mąkami i przyprawami. Mieszanka powinna mieć konsystencję średniogęstego ciasta naleśnikowego - ok. 60% wody. Dodać startą na drobnej tarce cukinię i wymieszać. Dodać cebulę i ziemniaki i wszystko ostrożnie wymieszać.

Rozgrzać patelnię z pozostałą po smażeniu oliwą i przełożyć masę na patelnię, rozprowadzając ją równomiernie po całej szerokości tak, żeby dotykała ścianek (dobrze jest wysmarować je dokładnie oliwą). Tu moja uwaga: ideą tortilli jest to, że jest gruba - przynajmniej 2 cm - i zajmuje całą patelnię, żeby usmażyła się po bokach. Jak już zauważyłam wcześniej, a wy zapewne też przy podnoszeniu miski z masą na tortillę, jest to dość ciężkie, ale jeżeli chcecie mieć ułatwioną pracę przy przewracaniu MUSICIE wziąć mniejszą w średnicy patelnię - nie ma sensu robić cieńszej tortilli, bo złamie się wam przy przewracaniu, no i to już nie będzie tortilla, tylko omlet.

Smażymy z jednej strony na małym ogniu, żeby się nie spaliła (o czym ja zapomniałam) i pilnujemy brzegów - kiedy zaczną same odchodzić albo będzie można je łatwo podważyć, a na wierzchu pojawią się bąbelki, przewracamy całe ustrojstwo za pomocą pokrywki - łopatką się nie da, chyba że macie bardzo małą patelnię, wtedy można użyć dużej łyżki cedzakowej. W Hiszpanii sprzedają do tortilli takie specjalne podwójne, dwustronne patelnie (podobne do pojawiających się u nas patelni do naleśników) i chyba sobie taką sprawię :)

Smażymy z drugiej strony aż łopatka wsunięta pod spód nie będzie czysta, możemy też użyć wykałaczki i sprawdzić jak ciasto w piekarniku, wkłuwając ją kilka cm od środka i sprawdzając, czy wyjdzie czysta. Zdejmujemy patelnię z ognia, tortillę z patelni i zostawiamy na kilka minut, żeby osiągnęła właściwą sobie strukturę (czyli trochę osiadła). I jemy, na ciepło albo na zimno, w towarzystwie jakiegoś sosu :)


Jak już wspomniałam, to była moja pierwsza tortilla i jestem z niej dumna, bo poza leciutkim rozlatywaniem się spowodowanym zapewne brakiem mąki besan i przypaleniem z jednej strony wyszła idealnie :)

wtorek, 9 grudnia 2008

Niezdrowo jest jeść mleko na śniadanie - urodziny bloga :D


Rok temu postanowiłam przyłączyć się do wroga i założyć blog. Blogów z zasady nie czyta(ła)m, a i teraz odwiedzam tylko kulinarne, więc była to dla mnie dość duża decyzja :) Po roku mogę stwierdzić, że zajmuje to jednak trochę życia (nawet jeżeli robi się krzywe zdjęcia komórką o 6 rano), ale cieszę się, że udało mi się zainspirować kilka osób do założenia własnych i powiększenia ilości wegańskich przepisów po polsku ;)


Krótka statystyka:

Blog istnieje od 9 grudnia 2007
193 posty, najwięcej w październiku (przymierzałam się do posta dziennie)
w kwietniu założyłam tracker, i od tego czasu mogę stwierdzić, że ilość odwiedzających wzrasta we regularnym tempie - przez ostatnie 30 dni odwiedziło go 2492 osoby
Najwięcej komentarzy sprowokował post na temat substytutów mięsa i ich subiektywnej niejadalności :)
Blog ma odnośniki na 99 stronach



Fun part - słowa kluczowe :)

Od czasu,kiedy nudziłam się w wakacje, moją regularną zabawą stało się przeglądanie słów kluczowych wpisanych w wyszukiwarkach, po których różne jednostki dostały się na mojego bloga. Postanowiłam podzielić się z Wami moimi ulubionymi (zachowując oryginalną pisownię):


- Komiczne, choć logiczne:

bibliofagia
jak zrobić zwierzątko z warzyw
biała rzodkiew jak wyglada
instrukcja robienia kanapki
wzory etykiet sałatek

- Wszystko rozumiem, ale dlaczego dotarliście po nich tutaj??
śmierć przy komputerze zdjęcia
zdjęcia chorego gardła
wczorajsza smierc w poznaniu
lek przeciw masturbacji
czarna kokardka - śmierć
wagony bezprzedziałowe


-Makabryczne:

ankieta na temat miesa
co mozna zrobic z pudelka
jedzenie gołębi
szynka pleśń
szybko opada masturbacji


-Enigmatyczne:

produkcja mleka filtrowanego
sałatka do hot doga
"przepis na omastę"
"uber amazing blog"
3 najsmaczniejsze rzeczy świata
cukier sol smierc
czereśnie i woda gazowana
jest głodnym studentem
kiszone ogórki właściwości rozgrzewające
kotlety sojowe są niezdrowe
kupujemy sobie oto takie woreczki
kutia plynna
leżące pudełka po mleku
masturbacja podgrzewanie banan
niezdrowo jest jeść mleko na śniadanie
schodzą z pestek dyni
skomplikowana zupa


-Dylematy filozoficzno-egzystencjalne:

bento jak przyżądzić
czy można jeść same płatki kukurydziane
gdzie kupić bento -karma, -pies, -capoeira
ile litrów soku trzeba dodać do 5 litrów wody, żeby mieszanka zawierała 20% soku?
ja zrobić warzywa na patelnię ze świerzych warzyw
marchewka zagęszczana jak zrobić
przeciwieństwo parówki?
jak zrobić omlet profanacja
jakie jest kwaśne jedzenie
soja jadalna doczego sluzy


-Top ten :D

10)bób wegański
9)inteligentna masa
8)co zrobić żeby naleśniki sie nie pieniły
7)zdjęcia gołębi w trakcie pieczenia
6)właściwie gotowy... ale co
5)cukier na ksiezycu
4)jak długo trzeba pić sok z marchwi żeby było widać brązowe
3)kiedyś nadejdzie taki dżem o smaku wszystkich owoców
2)jak wygląda ciasto po śmierci
1)jak zrobic z mleko w kartonie


Jeżeli któreś z was może wyjaśnić jedno z tych dziesięciu (np sam je wpisał... komentarze mogą być anonimowe :D) to jestem bardzo ciekawa ich pochodzenia :D

poniedziałek, 8 grudnia 2008

Trochę zaległości

Zachwycają mnie do niczego nie prowadzące wyniki ankiety ;) Zostało jeszcze trochę czasu - głosujcie!


Jutro mój blog obchodzi rok istnienia i zastanawiam się nad małą niespodzianką z tej okazji... w międzyczasie muszę pouzupełniać zaległości z zeszłego tygodnia, więc zacznę zbiorowo od pudełek:


Kaloryczne pudełko na zimny dzień:



Po lewej: kostki miodowego melona. Mógłby być bardziej wyrazisty, ale i tak był pyszny ;)

Po prawej: skomplikowana mieszanka sojecznicy ze smażonym, domowym tempeh i kawałkami podsmażonej wędzonej parówki sojowej, chleb tostowy do nagarniania. Pyszne i pożywne, muszę robić tak częściej.


Tutaj słodkie pudełko na lżejszy dzień, nie wymagający tyle kalorii. Po prawdzie czułam się po nim trochę głodna wracając do domu, więc następnym razem dorzucę też coś treściwego:



Po lewej: banan i dwie mandarynki, obrane i podzielone na kawałki

Pośrodku: Katarzynki (z paczki)

Po prawej: duże, słodkie jabłko. Gdyby dodać do niego np. serek homo-niewiadomo czy trochę nadzienia z bakalii, wyszedłby z tego przyzwoity posiłek ;)


Na koniec eksperyment w pośpiechu, czyli zgarniamy to, co na widoku :)


Po lewej: soja w sosie musztardowym (bdb)

Pośrodku: 2 kanapki z pełnoziarnistego chleba tostowego z tempehowym "tuńczykiem"

Po prawej: kapusta pekińska i pomidor w sosie vinaigret

Paprykarz tempehowy



Kupiłam krem/koncentrat pomidorowy z dodatkiem cebuli - w tubce Oro di Parma - i jego smak jako smarowidła na kanapce podsunął mi pewien pomysł:


100 g tempeh (smażonego lub świeżego)
pół tubki koncentratu pomidorowego z cebulą Oro di Parma (albo inny o tym smaku)
3 łyżki musztardy Indyjskiej (z pomidorami)
sól, pieprz

Jeżeli macie już smażony tempeh możecie po prostu wszystko wymieszać i przejść do następnego etapu. Jeżeli go smażycie, nalejcie trochę oleju na patelnię i podsmażcie pokruszony tempeh przez 2-3 minuty, następnie dodajcie musztardę i koncentrat i smażcie jeszcze 2 minuty. Pozostawcie na patelni do ostygnięcia. Zmiksujcie wszystko na masę z wyraźnie widocznymi kawałkami tempeh, ale dość rozdrobnionymi (nie wiem jak się nazywa ten mikser z wirującymi w walcowatym pojemniku ostrzami, nie chodzi mi tu o koktailowy tylko taki do siekania warzyw). Przyprawcie i podawajcie na grubych tostach :)


W małej filiżance przekąska z awokado: jedno małe pokrojone awokado, łyżka soku z cytryny, sól i pieprz. Nie dość, że smaczne, to jeszcze pasuje do paprykarzu :)


Właściwie to w tym przepisie nie ma papryki.. ale w p. szczecińskim też nie ;)

niedziela, 30 listopada 2008

Czekoladowa granola z masłem orzechowym

Z góry zaznaczam, że przepis mi nie wyszedł, bo jakimś cudem udało mi się ją spalić!!! W ciągu 5 minut przeszła od stanu "jeszcze nie gotowe" do zwęglenia, nie wiem, jak to możliwe. Może piekarnik był za gorący :/



W każdym razie, spodobał mi się ten przepis i postanowiłam - jako fanka masła orzechowego - niezwłocznie go wypróbować. Własnych zdjęć nie mam, ale mogę podać tłumaczenie, a nuż ktoś się skusi i prześle mi zdjęcie swojej pysznej, dopilnowanej wersji ;)


Suche składniki:

szklanka płatków owsianych (użyłam pszennych)
ćwierć szklanki grubej mąki
ćwierć szklanki mielonego siemienia lnianego
szczypta soli

Mokre składniki:

2 łyżki masła orzechowego (takie szczodre)
łyżka oleju arachidowego albo innego
2 łyżki syropu z agawy którego pewnie nie macie, więc zastąpcie dowolnym słodkim w płynie. Ja użyłam melasy

+ 1/3 szklanki wiórków z gorzkiej czekolady lub czegokolwiek z czekolady, co jest wegańskie (uwaga dla wegan, chociaż reszcie też polecam gorzką czekoladę, a nie mleczną słodką)

W dużej misce wymieszać suche składniki, a w mniejszej mokre - dokładnie. Przełożyć je do większej miski i palcami wymieszać wszystko tak, żeby płatki były w całości pokryte masą z masła orzechowego. Rozłożyć na dużej blasze i piec w 175 stopniach (u mnie chyba było trochę więcej) Zaglądając co 5 minut czy się nie pali. Gotowa granola, podpowiem, jest skarmelizowana i zrumieniona.

Gorącą granolę przesypujemy do dużej miski i mieszamy z czekoladą tak, żeby się rozpuściła, a potem zostawiamy do zastygnięcia.


Że też zużyłam całe masło orzechowe :/


Tak przy okazji, to parę dni temu - w czwartek chyba - przyszła mi ta próbka tempeh startera (w tydzień po zamówieniu, więc całkiem nieźle jak na międzynarodową przesyłkę). Kupiłam już kilo soi i zbieram się, zbieram :P

piątek, 28 listopada 2008

Pudełka w zielone

Jak już wspominałam wcześniej, kończą mi się nazwy na pudełka i chyba zacznę je numerować :P


Pierwsze pudełko jest z warzywami z puszek:

Po lewej: Zielony ogórek ze skórką

Pośrodku: kuskus na bulionie warzywnym z czarnym sezamem i szczypiorkiem (bdb)

Po prawej: Podsmażane z chana masalą czerwona fasola i kukurydza



Drugie pudełko jest z bobem:


Po lewej:
kotleciki seitanowe (nie smażone, tylko gotowane w bulionie z warzywami i imbirem)

Pośrodku: czarna soczewica

Po prawej: Bób zrobiony wg przepisu na pastę, ale nie zmiksowany do końca, tylko na takie mniejsze kawałki



Nie wiedziałam, że sprzedają bób o tej porze roku 0-0

środa, 26 listopada 2008

Fraktalowe pudełko

To drugie śniadanie wzbudziło duże zainteresowanie, chociaż nie z powodu tego, co zrobiłam:



Po lewej: fraktalowy kalafior gotowany na parze i posolony

Pośrodku: kuskus na bulionie warzywnym i jeszcze trochę kalafiora

Po prawej: smażone słodko-kwaśne tofu


Tego śmiesznego, żółto-zielonego kalafiora zobaczyłam na targu i kupiłam za całe 2,50. W pudełku znalazła się może 1/5, a reszta trzyma się całkiem nieźle na lodówce. Rano ugotowałam go na parze bez niczego i posypałam solą zanim ostygł.


Słodko-kwaśne tofu:

kostka twardego tofu
łyżeczka sosu imbirowego
pół szklanki syropu winogronowego (takiego do rozcieńczania)
4 łyżki żurawiny (jeżeli owoce są całe, należy je dobrze rozgnieść)
łyżka octu winnego/owocowego
sól, pieprz, granulowany czosnek

Ze wszystkich składników robimy marynatę, dokładnie je mieszając, żeby powstała jednolita mieszanka. Zanurzamy pokrojone w plastry tofu, dokładnie je obtaczamy i ewentualnie dolewamy ciepłej wody, jeżeli marynata nie przykrywa ich całkowicie. Zostawiamy na kilka godzin (ja zostawiłam na noc). Przed użyciem odsączamy dokładnie i smażymy na złoto z obu stron w średniej ilości oleju.

poniedziałek, 24 listopada 2008

Udawany tuńczyk?

Jestem z zasady przeciwna sojowemu mięsu, serom i tym podobnym rzeczom, uznając, że jakość jedzenia powinna istnieć sama w sobie, a nie w odniesieniu do czegoś dawnego, tak jakby ciasto z tofu było akceptowalne li i jedynie jako ubogi kuzyn ciasta z serem, przeznaczony tylko dla nieszczęśników, którzy już naprawdę tego sera nie mogą, ale - w domyśle - bardzo by chcieli i żałują tego w każdej sekundzie życia.

Tej pasty kanapkowej jednak nie da się nazwać inaczej :D Po prostu smakuje jak tuńczyk z puszki. Albo jak wędzony kurczak, to wersja mojej współlokatorki - oceńcie sami:


Przepis:

paczka wędzonego tempeh (taka próżniowo pakowana, nie wiem, ile to jest)
oliwa
łyżka soku z cytryny (świeżego)
łyżeczka granulowanego czosnku (chodzi o taką przyprawę, nie o świeży)
pieprz
sól
ewentualnie sos imbirowy, który ja dodałam - odrobinkę, bo jest baaardzo pikantny...

Tempeh pokruszyć na kawałki do miseczki i dodać wszystkie przyprawy (soli po trochu) oraz sok z cytryny. Wlać na próbę 3-4 łyżki oliwy i zacząć miksować blenderem na gładką masę. Jeżeli nie chce się miksować, dolewać powoli oliwę tak, żeby całość stała się kremowa. Odstawić na 5 minut, żeby przyprawy się związały, spróbować i ewentualnie doprawić.



Tutaj na prześwietlonym zdjęciu z chlebem cebulowym i kawałkami cukinii.

Przepis został zainspirowany pasztetem z tempeh z tej strony, ale to czysta inspiracja - uznanie, że można go zmiksowac na pastę i tyle :)

sobota, 22 listopada 2008

Carobella!

Zobaczyłam i kupiłam:


Skład: nieutwardzony olej słonecznikowy (36%), syrop kukurydziany, karob (20%), mąka sojowa, lecytyna sojowa, aromat waniliowy .

Drogie ale pyszne. Można kupić znajomemu weganowi na gwiazdkę ;)


Wiecie, jak trudno jest dostać bagietkę bez mleka?? I tak dobrze, że podają gdziekolwiek skład pieczywa....

piątek, 21 listopada 2008

Pudełko minimalistyczne

Do mojego pudełeczka idealnie mieści się DuoFruo, co postanowiłam wykorzystać :) Kupiłam jedno z zamiarem wielokrotnego użycia butelki, ale spotkała ją śmierć pod kołami samochodu...

(zastanawiałam się, czy nie wymazać nazwy ze zdjęcia, ale przecież to idiotyczne, bo tylko jeden produkt na rynku tak wygląda. Jeżeli przedstawiciel producenta tu trafił, to chętnie przyjmę gratyfikację w postaci zgrzewki soków pomarańczowych).


Po lewej: czerwona fasola i tofu, podsmażane z cebulką, która została następnie usunięta (prawie)

Pośrodku: kuskus na bulionie warzywnym i strzałka z ogórka

Po prawej: mini butelka soku z kawałkami owoców. Najeść to się tym nie naje, ale zawsze coś.



Fasolka wyszła bdb. Chyba będę częściej zostawiać warzywa na patelni przez noc, żeby przesiąknęły smakiem ;)

BTW, jak widać, planowanie posiłków wychodzi mi mocno tak sobie ;)

Żółte pudełko

Dziękuję bardzo wszystkim osobom, które zabrały i zabiorą jeszcze głos w sprawie ewentualnego podziału bloga. Przyznam, że brak podziału byłby mi na rękę, bo na pewno nie chciałoby mi się prowadzić 2 jednocześnie, a w planach mam jeszcze projekt o kuchni polskiej w języku angielskim (ale to już czeka na pomocną dłoń z dobrym aparatem).


Tutaj żółte pudełko, wyprodukowane z lenistwa i resztek:



Po lewej: taki śmieszny makaron w kształcie ziarenek ryżu, który został mi z zupy pomidorowej:P wymieszany z kukurydzą z puszki.

Pośrodku: sojecznica (trochę mi się sypnęło kurkumą, jak widać) z kawałkami tempeh

Po prawej: banan w plasterkach



Lubicie tempeh? Zajrzyjcie tu. Można zamówić darmową próbkę :> (za 10 zł. Zobaczymy kiedy przyjdzie)

środa, 19 listopada 2008

Ankieta na temat treści

Zastanawiałam się ostatnio, czy blog nie robi się coraz bardziej nieczytelny przez to, że są na nim jednocześnie rzeczy stricte śniadaniowe i pudełka - a raczej przepisy do nich, które nic nie mają wspólnego z daniami śniadaniowymi. Kiedy popatrzmy na przepisy np na polentę, różne burgery czy ryże, które ostatnio dominują, mam wątpliwości, czy to jeszcze wygląda logicznie. Z drugiej strony nie chce mi się robić zdjęć zwykłych śniadań, kiedy mam do wrzucenia pudełko (a będą się teraz pojawiać baardzo regularnie) i w ten sposób nie chce mi się też robić ciekawego śniadania, a motywowanie mnie było jednym z założeń całego przedsięwzięcia ;)

W związku z tym mam do was pytanie: czy powinnam go rozdzielić na dwa blogi, jeden śniadaniowy, drugi z domowym jedzeniem na wynos? I jeżeli tak, to jak miałby się nazywać ten drugi? Głosujcie i wpisujcie swoje odpowiedzi w komentarzach, każdy wkład mile widziany ;)

wtorek, 18 listopada 2008

Kanapka Elvisa

Znalazłam coś takiego w kuchni:


Tak, to jest ręczny mikser do ubijania - zawsze chciałam taki mieć :> Przydał się bardzo dzisiaj do robienia bitej śmietany do kanapek Elvisa:



Przepis na kanapki Elvisa widziałam już wiele razy, na blogach wegańskich, kiedyś w programie o kuchni amerykańskiej, trafił nawet do Nigelli (każdy blogujący, który czuje wyrzuty sumienia z powodu korzystania z cudzych pomysłów powinien koniecznie nabyć "Nigella gryzie" gdzie nie ma ANI JEDNEGO oryginalnego przepisu! A mimo to książka wyszła jako autorska). W każdym razie przepis jest za każdym razem ten sam, więc ja też go podaję:


4 kromki chleba tostowego
1 banan (albo 2, jak kto woli)
masło orzechowe (takie z kawałkami orzechów i niesolone będzie najlepsze)
oliwa do smażenia

Chleb możemy zrumienić albo i nie - ja to zrobiłam i potem grzanki wyszły ZA chrupkie, co widać na zdjęciu :P Potem jedną stronę smarujemy grubo masłem orzechowym, a drugą rozgniecionym bananem; można tez rozłożyć banana w plasterkach, tutaj zeznania się różnią ;) Składamy kanapkę razem, mocno dociskamy i obsmażamy na oliwie z obu stron aż zrobi się złote a nadzienie się zacznie apetycznie rozpływać.


Jeżeli chodzi o śmietanę, to tak, jest wegańska. Oto sekret ;)

Pudełko z warzywami

Powoli kończą mi się nazwy...

Do pulpecików, które prezentowałam wczoraj zrobiłam pyszne smażone kulki z puree ziemniaczanego, ale były tak dobre, że zjadłam wszystkie zaraz po zrobieniu... jestem okropna.

W tym pudełku nie ma żadnych przypraw do warzyw, bo uznałam, że kanapki i pulpeciki mają tak wyraźny smak, że przyda się coś łagodnego na przegryzkę; poza tym kukurydza jest dość słodka, a świeża rzodkiew całkiem pikantna, więc właściwie po co im słone przeszkadzacze...


Po lewej: 2 pulpeciki morskie, kukurydza z puszki

pośrodku: 2 kanapki z grubą warstwą chrupkiego masła orzechowego

po prawej: surowa biała rzodkiew (strasznie mi smakuje) i ogórek


Ładne serwetki kupiłam?

poniedziałek, 17 listopada 2008

Świetne pulpeciki morskie

To może niekoniecznie śniadaniowe danie, ale jako że bardzo mi zasmakowały i będę je wykorzystywać do śniadań na wynos uznałam, że wygodniej będzie umieścić przepis w osobnym poście, żeby potem wyszukiwarki znalazły ;)

Generalnie to jest przepis z Fatfree Vegan na okara crab cakes, ale że jestem przeciwniczką "fałszywych mięs" samowolnie zmieniam polską nazwę z krabowych na morskie :P (tym bardziej, że nijak krabami nie smakują...). O dziwo, zrobiłam je dokładnie wg przepisu, może dlatego, że przypadkiem wszystko miałam.

Do tego dania potrzebna jest okara, to jest taka pulpa która zostaje z wyrobu domowego mleka sojowego. Jak mleko zrobić samodzielnie można przeczytać u Kuchareczki, a ja jestem leniwa i kupiłam sobie ustrojstwo do robienia mleka sojowego na allegro (i jestem z niego bardzo zadowolona). Jeżeli nie macie weny mlekotwórczej, możecie po prostu użyć zmiksowanych ziaren ugotowanej soi. W przepisie podaję ilość okary wg oryginału, ja po prostu wzięłam tyle, ile wychodzi z wyrobu 3 litrów.


Przepis na pulpeciki:

bułka tarta, chyba że chcecie jak Susan V. robić własną, to wtedy zróbcie ze starego chleba
pół szklanki posiekanego selera naciowego (łodygi!! chociaż liście też można)
duża cebula, posiekana (wzięłam pół, ale moja była ogromna, nie mieściła się w moim wielkim łapsku)
pół zielonej papryki, posiekanej (o tym zapomniałam...)
ćwierć szklanki posiekanej natki pietruszki (użyłam natki selera i trochę suszonej)
półtorej szklanki okary (u mnie pełna miseczka, taka jak do płatków śniadaniowych)
pół szklanki błyskawicznych płatków owsianych
2 łyżeczki jakiejśtam przyprawy, ja użyłam granulowanego czosnku i mieszanki pieprzów i chyba jeszcze trochę płatków drożdżowych
łyżeczka pokruszonych dowolnych wodorostów (wzięłam łyżkę, w końcu morskie mają być, nie?)
+ ja dodałam 1 marchewkę, bo mi się uroiło, że jest w przepisie, a teraz widzę, że nie ma :P
no i sól!!

Generalnie proces jest prościutki: ja zamiast podsmażać warzywa podgotowałam je 5 minut na parze, a potem wymieszałam z wszystkimi składnikami poza bułką tartą, dodałam kroplę oliwy i lekko zmiksowałam (tak, żeby warzywa się rozdrobniły, ale nie zamieniły w papkę). Dodałam też trochę mąki kukurydzianej, bo ciasto wydawało mi się za rzadkie. Potem wystarczy ulepić z masy pulpeciki, obtoczyć je w bułce tartej (własnoręcznej lub beztrosko nabytej w sklepie - chociaż na mojej podany był skład ciasta, o dziwo) i smażyć tak jak kotlety, aż z obu stron zrobią się złociutkie i zaczną pachnieć zwołując wszystkich w okolicy do kuchni. Z tego przepisu wychodzi 10 pulpecików albo 5 pulpetów; ja oczywiście zrobiłam mniejsze, wielkości pół dłoni, bo większe by mi się rozpadły przy przewracaniu...



Tutaj przepiękne, robione dobrym aparatem w dobrym świetle zdjęcie autorki przepisu:



A tutaj moje, robione wieczorem na lodówce komórką, ocalałym 2 pulpecikom, bo reszta nie przeżyła nawet godziny:



One są tak pyszne, że będę robić częściej mleko sojowe, żeby mieć materiał na nie :P

niedziela, 16 listopada 2008

Orzechowy omlet z kiełbaskami

Osoby, które regularnie czytają tego bloga wiedzą, jak bardzo nie umiem usmażyć czegoś w konkretnym kształcie i, o ile nie jest to coś, co robiłam setki razy, wolę zrobić to w mikrofalówce.

Już raz robiłam kiedyś omlet i tym razem postanowiłam iść trochę bardziej w stronę przepisu z FatFree Vegan, jeżeli chodzi o składniki. Myślę, że moje ciasto było po prostu za ciężkie i zwarte, żeby porządnie się ściąć, więc w tym przepisie podaję więcej wody:

pół kostki nie do końca twardego tofu (lepiej się miksuje)
1/3-1/2 szklanki wody
2 łyżki mąki
łyżka masła orzechowego
łyżka przecieru pomidorowego
łyżka oliwy
łyżeczka płatków drożdżowych
duża szczypta czarnej soli jajecznej
1 sojowa parówka

Pokruszyć tofu, wymieszać z mąką, masłem orzechowym, przecierem, oliwą, płatkami i solą. Dolać trochę wody i zmiksować na gładką masę. Dolewać starannie mieszając resztę wody, do osiągnięcia konsystencji bardzo gęstego ciasta naleśnikowego. Pozostawić na chwilę, żeby składniki się związały.

W międzyczasie pokroić parówkę sojową na małe kawałeczki i wymieszać ją z ciastem. Tak wygląda omlet na tym etapie:


Grubą patelnię cienko posmarować oliwą (muszę sobie kupić takie pędzelek), postawić na średnim ogniu i natychmiast przełożyć ciasto, zanim oliwa się rozgrzeje - musimy je najpierw dobrze rozprowadzić po całej patelni. Smażymy na złoty brąz z obu stron.



Mój zjadłam z pomidorem i prażoną cebulą; całość polałam sosem z oliwy i sosu sojowego (łyżeczka oliwy:1,5 łyżeczki sosu). Był przepyszny, o świetnej konsystencji i zapachu, mimo swoich bezkształtności prezentował się dobrze. Naprawdę polecam :)

piątek, 14 listopada 2008

Pudełko meksykańskie

Tym razem asocjacje nie są kolorystyczne, tylko składnikowe: czerwona fasola, kukurydza, cukinia (albo kabaczek... jeden pies). To pudełko jest przykładem tego, co się dzieje, jeżeli się NIE planuje na zapas jedzenia i o jedenastej w nocy zastanawia, co właściwie jadalnego ma w domu:


Po prawej: kawałki surowej cukinii (tak, surowe warzywa są jadalne. nawet czasami bardziej jadalne od gotowanych, powiedziałabym) posypanej solą, żeby nie ściemniała

Po lewej: czerwona fasola z kostkami polenty ziołowej.

Polenta to kaszka kukurydziana ugotowana na bardzo gęsto, wsadzona do foremki i po ostygnięciu na jej kształt pokrojona na kawałki. Robiłam już taką wcześniej, i tym razem dodałam trochę oliwy, sól, biały pieprz, suszoną szałwię i miętę. Rezultat był bardzo smaczny i doskonale pasował do tej fasoli.

Używając warzyw z puszki pamiętajcie o DOKŁADNYM ich odsączeniu - najlepiej w ogóle wysuszyć je ręcznikiem papierowym...

Boliwijskie pudełko

Oto flaga Boliwii:



A Tu moje środowe zapasy:



Po lewej: cząstki 2 małych pomidorów, zabezpieczone dla pewności serwetką (były dość soczyste), w rybce oliwa aromatyzowana cebulą i czosnkiem.

Pośrodku: pomarańczowa soczewica rozgotowana na puree w bulionie warzywnym, ze świeżymi listkami bazylii

Po prawej: makaron spaghetti z pesto szpinakowym


To pesto było naprawdę rewelacyjnym pomysłem na lunch: wyraziste, smaczne na zimno, o zachęcającym kolorze; chyba będę używać go częściej. Makaron dobrze się sprawdza jako zimny dodatek. Soczewica też była pyszna, ale wzięłam jej trochę za dużo i skończyłam w domu (jak przedszkolak...). Pomidorom zdecydowanie brakowało soli, następnym razem dodam ją do oliwy.

wtorek, 11 listopada 2008

Pasta/sałatka fasolowo-grzybowa

Nie znoszę grzybów. Rano zastanawiałam się, co by tu zjeść, i została mi podsunięta sałatka fasolowo-pieczarkowa. Pieczarek nie znoszę szczególnie, ale coś zjeść trzeba było, więc postanowiłam odsączyć całość i zmiksować na pastę kanapkową w nadziei, że zapomnę o grzybowej zawartości:) Poniżej przepis na sałatkę lub, po zmiksowaniu, pastę kanapkową:

puszka czerwonej fasoli
garść marynowanych pieczarek
pół małej, czerwonej papryki (świeżej)
natka pietruszki
sól, pieprz, ocet.

Pieczarki i fasolę kroimy w kostkę, pietruszkę siekamy. Mieszamy wszystkie składniki. W wersji pasta: wszystko poza octem miksujemy z łyżką oliwy.

Gotowa pasta nie wygląda może imponująco:


Ale na kanapkach prezentuje się, i smakuje, całkiem przyzwoicie:


Jedyna forma, w jakiej trawię grzyby, to kapusta z grzybami i farsz do uszek wigilijnych :P

poniedziałek, 10 listopada 2008

Sałatka pomidorowa Nigelli

W książce "Nigella gryzie" znalazłam przepis na bardzo prostą sałatkę pomidorową, którą z konieczności musiałam jeszcze uprościć :) Ma niestety jedną wadę - pomidory puszczają bardzo dużo soku, więc jeżeli nie chcecie zupy pomidorowej, musicie je jakoś odsączyć przed podaniem.

Przepis na 1 osobę: 2 pomidory parzymy i obieramy ze skórki, kroimy w kostkę. Zostawiamy na sicie do odsączenia (moja sugestia). Pół małej cebulki siekamy razem z ząbkiem czosnku i zalewamy oliwą; dodajemy sól. Gotowe pomidory mieszamy razem z warzywami i oliwą i ewentualnie posypujemy jakimś tam zielskiem, którego ja nie miałam pod ręką (a nie będę, wzorem mojej babci, uważać natki marchewki za jadalną zieleninę).

Tutaj moja wariacja (jak widać nieodsączona):



A tu druga wersja, z dodatkiem liści szpinaku i pieprzu:


Smacznego :)

niedziela, 9 listopada 2008

Pomarańczowo-czekoladowa owsianka

Duży kubek mate i owsianka gotowana na czekoladowym mleku sojowym (mleko+kakao+cukier+kropla oliwy) z dodatkiem skórki pomarańczowej i dżemu pomarańczowego.


Robienie śniadania inspiruje nawet permanentne niejadki: moja współlokatorka przygotowuje sobie wegetariańskie kanapki:


Jak widać obie kochamy szpinak.

Planowanie wariacji na wynos

Wiele osób mówiło mi, że też chciałoby zabierać ze sobą własne jedzenie, ale nie mają czasu na myślenie i gotowanie; zawsze odpowiadałam, że to bardziej kwestia zaplanowania wszystkiego z góry i ugotowania na zapas, niż jakichś konkretnych godzin snu straconego na rzecz jedzenia.

Pudełka z tego tygodnia, kiedy nie mogłam publikować postów na bieżąco, doskonale ilustrują ten właśnie fakt. Podstawą dla nich był pomidorowy ryż, ugotowana w bulionie cieciorka i marynowana biała rzodkiew.



Po lewej: cieciorka gotowana w aromatycznym bulionie, podsmażana rano z garam masalą. Marynowane tofu panierowane w ziołach.

Pośrodku: pomidorowy ryż z wakame

Po prawej: świeży szpinak z paskami białej rzodkwi marynowanej przez noc

Tofu było marynowane w łyżce octu jabłkowego, łyżeczce sosu sojowego, łyżce oliwy, soli jajecznej i wodzie (tyle, żeby marynata przykryła tofu). Rano odsączyłam plastry, obtoczyłam je w suszonych ziołach: szałwii, mięcie, oregano i tymianku i usmażyłam razem z cieciorką

Rzodkiew wylądowała w wywarze z wakame i occie jabłkowym na całą noc, rano została dokładnie osuszona razem ze szpinakiem





Po lewej: cieciorka z garam masalą

Pośrodku: 3 kanapki z chleba tostowego z dżemem z dzikiej róży

Po prawej: szpinak z paskami marynowanej białej rzodkwi





Po lewej: 3 kanapki z warzywami: posmarowane pastą z pomidorów i bakłażana, ze szpinakiem i zielonym ogórkiem, z dodatkiem paseczków marynowanej papryki i prażonej cebulki. Naprawdę pyszne połączenie. Jako dodatek zawinięte w serwetkę migdały i nerkowce na małą przekąskę

Po prawej: ćwiartki 2 małych, nieobranych jabłek.


Jak widać, na podstawie kilku zaplanowanych przedtem do ugotowania składników i kupionych na zapas warzyw powstały 3 zupełnie różne zestawy śniadań na wynos. Pomocne w takich wypadkach mogą być schematy do planowania śniadań, takie, które zobaczyłam na innych stronach poświęconych przygotowywaniu jedzenia na wynos:

Bento planner
Laptop lunch planner

Żaden z tych nie pasował mi do moich pudełek, więc zrobiłam własny w arkuszu kalkulacyjnym (którego chyba nigdy w życiu nie używałam do zliczania). Tutaj zrzut ekranu:



Jak widać, nic prostszego nie można już wyprodukować: rubryki obejmują kształt pudełka (jeżeli macie kilka), zawartość każdej z przegródek, składniki potrzebne do dań z każdego dnia i listę potraw, które można przygotować kilka dni wcześniej.Ten planner naprawdę pomaga w tym sensie, że można w wolny dzień usiąść sobie z ulubionymi książkami kucharskimi i spokojnie przejrzeć przepisy, a potem kupić wszystkie składniki na raz i ugotować je wieczorem - oczywiście zakładam tutaj, że lubicie gotować ;)

niedziela, 2 listopada 2008

Pudełka, owsianka, tarta

W Ikei kupiłam komplet 17 plastikowych pojemników za 15 zł:


To jest wersja rozłożona; mieszczą się wygodnie jeden w drugim, a w tym największym na dole można zmieścić jedno średnie kwadratowe i jedno podłużne lub dwa podłużne. Szczelnie się zamykają - przetestowałam nosząc dipy po mieście w luźnej siatce.


Żeby nie było bezśniadaniowo, tutaj owsianka z Lidla z dżemem pomarańczowym z imbirem (również z Lidla). Ta owsianka jest o tyle fajna, że nie trzeba jej w ogóle gotować i rozmięka na kremową masę po prostu po zalaniu wrzątkiem i odczekaniu 5 minut. To jest ta owsianka w papierowej, niebieskiej torebce, a nie ta w kartoniku z tygodnia brytyjskiego :) Owsianka z dżemem to ostatnio mój ulubiony fast food:


Na koniec najlepsza rzecz, jaką jadłam ostatnio na śniadanie: tarta pomidorowa na cieście francuskim z książki "Kuchnia z bukietem przypraw":

Trochę kanapek

Znowu zaopatrzyłam się w torbę najbardziej niezdrowego jedzenia w moim repertuarze - prażonej cebuli. Dodaję ją do dokładnie wszystkiego, jako chrupiące zwieńczenie kanapki ze zwykłym tofu, dodatek do zupy, posypkę na ziemniaki i przyprawę do dipów:


Te kanapki są posmarowane pyszną pastą z bakłażana i pomidorów ze słoika - po krótkiej medytacji supermarketowej uznałam, że i tak wyjdzie taniej, niż własnoręczna produkcja.

Postanowiłam też dać drugą szansę "pieczeni z tofu", w nadziei, że ta, którą jadłam kiedyś, przypadkowo przypominała podeszwę. Nie do końca się pomyliłam, podeszwa toto nie była, ale nie wyobrażam sobie wyprodukowania w warunkach domowych czegoś podobnie niesmacznego. Tutaj na pysznym chlebie musli, z toną cebuli i czekoladką marcepanową:



Jak widać, ostatnio nie jestem podłączona do internetu, więc blog - z konieczności - wraca do etapu zbiorczego publikowania :)

niedziela, 26 października 2008

Sałatka owocowa z tapioką

Zawsze się zastanawiałam, do czego właściwie służą te perłowobiałe kuleczki tapioki leżące w sklepie ze zdrową żywnością; najwyraźniej nie tylko ja nie wiem, o co chodzi, bo sprzedawczyni w tymże sklepie zapytała mnie, co mam zamiar z tym zrobić, bo zawsze ją to interesowało :)

Kupiłam tapiokę, bo znalazłam na stronie Lunch in a Box przepis na nią, konkretnie na "kawior" z tapioki, którego oczywiście nie zamierzałam zrobić, ale fascynował mnie rezultat widoczny na zdjęciach :) Ponieważ autorka polecała użycie soków owocowych, uznałam, że nada się na sałatkę z bananami, pomarańczą i nerkowcami:



Krótki kurs gotowania tapioki:

kuleczki moczymy na noc w zimnej wodzie lub kolorowym soku. Ja użyłam jabłkowego, co dało lekko żółte zabarwienie, tak więc polecam mocniejsze kolory i smaki. Ja mój sok dosłodziłam.

Rano odcedzić tapiokę i ugotować ją w wodzie z dodatkiem soku, który użyto do zabarwienia. W trakcie gotowania zrobi się przezroczysta i bardzo kleista. Po ugotowaniu należy bardzo starannie ją przepłukać, chyba, że chcemy mieć kisiel :) Perełki są bardzo małe, więc ja płukałam ją na dużym cedzaku wyłożonym gazą.

Gotowa tapioka jest przezroczysta, o smaku i kolorze płynu, w którym się moczyła i gotowała, o konsystencji żelków, perełki nadal dobrze się siebie trzymają. Polecam :D

piątek, 24 października 2008

Pudełko z kwiatkiem

Kupiłam sobie książkę o dekorowaniu potraw. Nie jestem specjalną miłośniczką przesłodzonych ozdóbek, ale skoro i tak muszę pokroić czy obrać warzywa...

Ten kwiatek wyszedł na zdjęciu zadziwiająco dobrze, i, co jeszcze dziwniejsze, wcale się nie rozwalił w transporcie:



Po prawej: zielona i fioletowe winogrona, mandarynka

Pośrodku: ryż pomidorowy z solą jajeczną (nieco mdłe, następnym razem dodam też trochę zwykłej soli), kwiatek z ogórka, orzecha włoskiego i koperku

Po prawej: świeży szpinak, pokrojone w kostkę tempeh, trochę żółtej papryki i nerkowców. W rybce oliwa z przyprawą chana do polania warzyw.

Mango na śniadanie

Bardzo mi się spodobał przepis na norweski deser jabłkowy i postanowiłam kiedyś go sobie zrobić. Ponieważ odkryłam tajemnicę robienia serka :D nadarzyła się okazja i zrobiłyśmy z siostrą coś takiego:


Na warstwy składają się kolejno: pokrojone w kostkę mango, serek homo-niewiadomo, owsianka przesmażona z cukrem i tłuczonymi migdałami, znowu mango i trochę serka. Wyszło naprawdę tak pyszne, jak się spodziewałam, i w tej wersji składnikowej jest idealnym pomysłem na słodkie śniadanie.

wtorek, 21 października 2008

Sojecznica pomidorowa z tempeh

Kupiłam czarną sól, zwaną też solą jajeczną. Wbrew nazwie jest ciemnoczerwona, zawiera wapń, potas, magnez, sód, jod i żelazo i jest polecana osobom z problemami z ciśnieniem. Myślałam, że ten jajeczny smak to taki pic na wodę, ale rzeczywiście smakuje i pachnie jajkami.

Kupiłam też w końcu tempeh, co mnie bardzo ucieszyło (do czasu, kiedy zauważyłam, że jest już usmażony :/ ) i wykorzystałam oba te składniki do dzisiejszego śniadania. Najpierw podsmażyłam pokrojony w paski tempeh na suchej patelni (był już dość tłusty od tego fabrycznego smażenia), dodałam tofu namoczone na sojecznicę z dodatkiem soli jajecznej i podsmażyłam, a na koniec dodałam pomidory. Całość posypałam jeszcze odrobiną tej soli i wyszło naprawdę przepyszne.


Smacznego :)

poniedziałek, 20 października 2008

Czarno-białe pudełko

Ostatnio znalazłam w sklepie czarną soczewicę (naprawdę, ile jest tych kolorów? czekam na niebieską) i uznałam, że będzie się ładnie komponować z białym ryżem, więc ją kupiłam.

Z jedzeniem robionym na wynos jest o tyle problemów, że zazwyczaj są jedzone w temperaturze pokojowej, i nie wszystkie produkty się do tego nadają. Ryż na przykład musi być nieźle doprawiony, żeby był dobry, ale zawsze zostaje jedna kwestia, a mianowicie kolor - niejednolita, biaława masa nie zachęca nie Azjatów do jedzenia. Dlatego te całe zabawy w kolorowanie nie są bynajmniej takie głupie i dziecinne, jak się wydaje przy pierwszym zetknięciu z tym zjawiskiem, ponieważ ułatwiają nam zachęcenie siebie do jedzenia. W moim przypadku bezkształtna masa (na dodatek bezzapachowa - zdecydowanie doradzam mocno aromatyczne produkty na lunch, i mówię to z doświadczenia) nie jest substancją jadalną, podczas gdy masa dwukolorowa - owszem.

Po prawej: domowe chipsy jabłkowe (te, do których był robiony wczorajszy serek), pieczony kalafior i jedna różyczka brokuła dla utrzymania ściśliwości (kalafior jest trochę za miękki), w rybce sos keczupowy, będący tak naprawdę keczupem rozcieńczonym wodą, żeby dało się go nabrać do środka i bez problemu wycisnąć.

Po lewej: pikantny ryż z ostrą, czarną soczewicą - do ryżu dodałam czarny pieprz i sól, podczas gdy soczewice ugotowałam ze słodką papryką i cayenne - z "wkładem" z tofu smażonego na oliwie z białym pieprzem .


Celowo nie rozdzieliłam ryżu i tofu, żeby pokazać, że nie trzeba wcale mieć dzielonych pudełek, żeby zabrać ze sobą różnoskładnikowy lunch (i nie wyjdzie z tego sałatka). Pomocne są zwłaszcza wszelkie pojemniczki po sosach na wynos i silikonowe foremki. Należy - przy każdym pudełku - pakować wszystko na ścisk, żeby się nie ruszało w podróży, i to jest cała tajemnica.
Ranking i toplista blogów i stron