piątek, 31 lipca 2009

Jak zrobić idealną sałatkę

Dzisiaj nie będzie klasycznego posta ze śniadaniem, bo chciałam się podzielić ciekawą rzeczą znalezioną zupełnie przypadkiem, a tą rzeczą jest zasada komponowania sałatek. Wiele razy rozmawiałam (i byłam pytana, jak jakiś ekspert) na temat tego, jak "prawidłowo" zrobić sałatkę, tak żeby była smaczna, sycąca i zrównoważona. Teraz nie mogę już odpowiadać, że nie wiem, bowiem autorka bloga MissGinzu znalazła na to sposób, a ja znalazłam ją:)

Oto prosty i czytelny sposób robienia kreatywnych sałatek: wystarczy wrzucić coś z każdej kategorii.


Przyznam, że zdziwiły mnie tu 2 rzeczy: autorka wyraźnie nie uważa sera i jajek za źródło białka, no i nie ma warzyw! Tak być nie może, powiedziałam ja, i przerobiłam nieco tabelkę na potrzeby wegańskich sałatek (przy okazji zrobiłam - no ok, skopiowałam, ale kreatywnie - pierwszą w życiu tabelkę w html, a to wszystko po to, żebyście mieli w niej linki do przepisów:D ). Na przykładzie kilku moich ulubionych sałatek, na które przepisy zamieściłam tutaj, pokażę, jak na podstawie pobieżnego przeglądu lodówki zrobić pożywny i sycący sałatkowy posiłek.

więc:













sałatka słodkie warzywne kwaśne/ostre białko chrupiące sos
z ryżu i soczewicy

pietruszka cebula ryż, soczewica
papryka oliwa
Garam z soją
rodzynki papryka słodkie soja z garam
fistaszki sojowy z miso
z owsianymi klopsikami i makaronem z cukinii
nerkowce sałata, cukinia
rzodkiewki
klopsiki orzechy włoskie
olej z przyprawami
Owocowa z serem
banan bazylia
truskawki tofu

Sałatka dla pływających
bób, sałata
rzodkiewka seitan ogórek vinegret + sojowy

Mam nadzieję, że to pomoże wszystkim niezdecydowanym oraz twierdzącym, że gotowanie to jakaś sztuka tajemna :)

środa, 29 lipca 2009

Filmiki i omlet marchewkowy z pikantną raitą

Najpierw chciałabym się podzielić dwoma filmikami, które ostatnio znalazłam i które mnie zafascynowały.

Warzywna Orkiestra - przypominam sobie, że słyszałam o nich kilka lat temu, ale na pewno nie widziałam, jak robią instrumenty, co możecie zobaczyć tutaj:





A tutaj instalacja - Zwierzątka Kiełbaski:




Teraz możemy przejść do części właściwej, czyli do przepisów:)

Jakoś w zeszłym roku robiłam omlet marchewkowy i teraz, obserwując powolną śmierć młodych karotek w mojej lodówce, postanowiłam zrobić go jeszcze raz, tym razem bogatsza o doświadczenie robienia nierozpadających się wegańskich omletów (wg przepisu) - no i składniki są inne :) Poza tym, chciałabym zauważyć, że nie da się zrobić omletu z jajka i puree marchwiowego, gdyż wyjdzie nam wodnista klucha, więc jest to prawdziwie oryginalny i nieimitujący niczego istniejącego przepis :) (i jaki dobry!)


Omlet marchewkowy

pół kilo młodej marchewki
pół kostki naturalnego tofu
2 łyżki siekanej cebuli
łyżeczka świeżego siekanego imbiru
2 łyżki oliwy z oliwek
łyżeczka czarnej soli
kopiasta łyżka mąki z cieciorki

Marchewkę obieramy - to ta część, która sprawia, że przepis nie jest "szybki" - i kroimy na kawałki strawialne przez nasz blender. Przekładamy do szerokiego naczynia (pójdzie szybciej) i dodajemy oliwę, cebulę, imbir i czarną sól. Wkruszamy tofu i mielimy wszystko na gładką, jednorodną masę, co trochę potrwa i nadwyręży wasz blender, bo młode marchewki są okropnie twarde :) Po zmiksowaniu próbujemy, czy nam smakuje, nie zjadamy całości na miejscu, ew. doprawiamy i mieszamy dokładnie z mąką z cieciorki (która,jak wiemy, surowa jest okropna w smaku i dlatego nie chcieliśmy próbować masy z jej zawartością). Teraz możecie masę usmażyć, a ja przełożyłam ją do natłuszczonego naczynia do kuchenki mikrofalowej i piekłam na najwyższej mocy - chyba 800W - przez 10 minut.


Tutaj mamy gotowe, marchewkowe serduszka polane pikantną raitą, która miała być z zieloną papryką, ale zapomniałam, że przecież ją zjadłam na obiad.


Pikantna pomidorowa raita

pół kubka (70 ml) sojowego jogurtu naturalnego
1/3 szklanki przecieru pomidorowego lub zmiksowanych pomidorów (jak kto ma)
łyżeczka chana masali
2 łyżki siekanej cebuli
1 posiekana papryczka serrano (można więcej, ale ja ciężko znoszę ten rodzaj pikantności i wystarczy mi jedna) lub inna ostra, z zalewy
łyżeczka świeżego siekanego imbiru
szczypta wędzonej papryki
sól do smaku

Mieszamy wszystkie składniki ze sobą i lekko schładzamy. Polewamy gotowy omlet i przygotowujemy duuużą szklankę wody na wypadek, gdybyśmy przesadzili z przyprawami :)

poniedziałek, 27 lipca 2009

Grzanki nieco japońskie

Tosty z pełnoziarnistego chleba, majonez, marynowane (w sosie sojowym) tofu, sos teriyaki, pomidory oraz płatki nori na wierzchu.


Zrobiłam też dobrą sojową moccę: łyżka rozpuszczalnej kawy (ja użyłam zbożowej, ale możecie wziąć zwykłą, o delikatnym smaku), 2 łyżki rozpuszczalnego kakao dla dzieci (z witaminami! witaminy są ważne), mleko sojowe i trochę wiórków czekoladowych na wierzch. Muszę sobie kupić nową spieniarkę do mleka, tym razem taką, która naprawdę działa.

sobota, 25 lipca 2009

Dziwna letnia sałatka

Zakochałam się. Nazywa się teriyaki i jest japońskim sosem, słodkim, na bazie sosu sojowego, wina ryżowego i paru innych składników. Nie wiem, jak mogłam żyć bez niego u boku.

Sałatką jest czystkolodówkowa panzanella ze świeżych pomidorów, sałaty, parówki sojowej oraz grzanek. Bardzo sycące, niepsujące się danie na lunch czy piknik - należy pamiętać o tym, że sosem polewamy tuż przed podaniem, a grzanki przenosimy w osobnej przegródce/pudełku, bo inaczej całe zamokną.


3-4 kromki chleba tostowego, może być zeschnięty
1 bardzo duży pomidor
łyżka sosu chili
ćwierć cebuli (albo jak kto lubi)
ćwierć główki sałaty lodowej
1-2 parówki sojowe (ja użyłam długich, wędzonych, jeżeli macie małe, możecie dodać więcej)
sos teriyaki

Z chleba robimy grzanki - w tosterze, opiekaczu czy czymtam. Jeszcze ciepłe kroimy w kostkę i zostawiamy do ostygnięcia; można zrobić więcej na zapas.

Sałatkę myjemy i rwiemy na kawałeczki. Pomidora kroimy w kostkę, w misce mieszamy z sosem chili i delikatnie rozgniatamy tak, żeby zostały widoczne kawałki pomidorów, ale utworzył się sos. Cebulę siekamy i dodajemy do pomidorów. Parówkę/i kroimy na plasterki i potem wedle uznania, w kostkę lub paski (ja kroję w piórka - najpierw przecinam na pół, potem wzdłuż na 4 plastry i je ukośnie w piórka) i razem z sałatą dodajemy do pomidora z cebulą. Wszystko mieszamy, posypujemy grzankami i polewamy sosem teriyaki.


Przeraża mnie to, że człowiek sobie obiecuje, że latem będzie jest zdrowe, świeże, czyste warzywa, a potem i tak musi dotruwać się litrami kawy, żeby mu mózg nie spuchł.

piątek, 24 lipca 2009

Obiad w ciasteczku czyli mini fritatty

Idea wegańskiej fritatty - z masą z tofu i mąki zamiast jajek - jako uniwersalnego narzędzia do pozbywania się resztek z obiadu fascynowała mnie od dłuższego czasu. Chciałam robić takie mini-fritatty w mikrofalówce, w naczyniu do robienia jajek sadzonych w kształcie serduszek, ale najpierw nie miałam mikrofali, potem nie mogłam znaleźć, aż wreszcie upolowałam i oto one :)


Te tutaj są zupełnie oparte na resztkach, więc możecie podmienić wszystko właściwie, poza makaronem no i masą z tofu:)

pół kostki naturalnego tofu
łyżka mąki z cieciorki (besan)
łyżka oliwy z oliwek
łyżka płatków drożdżowych
1/3 szklanki gorącej wody
sól

ok. pół szklanki ugotowanego makaronu (mój był z pesto pomidorowym)
trochę świeżej cebuli-do smaku
pół świeżej zielonej papryki
1 papryczka serrano z zalewy
łyżeczka świeżego, siekanego imbiru

Do miski rozkruszyć tofu, posypać płatkami drożdżowymi, mąką i polać oliwą, wymieszać. Dolać gorącą wodę i zmiksować na gładką, żółtą masę. Doprawić solą do smaku (jeżeli spróbujecie surowej masy to będzie miała dziwny smak surowej cieciorki albo niedogotowanego grochu, ale nie przejmujcie się, po prostu dodajcie tyle soli, żeby było słone na wasz gust). Wymieszajcie masę z makaronem i dodajcie posiekane warzywa. Do naczynia na fritattę (zawsze możecie użyć po prostu głębokiego talerza i zrobić jedną dużą) wlewamy powoli masę starając się, żeby w każdym serduszku znalazło się tyle samo makaronu. Wkładamy bez przykrycia (to ważne, inaczej masa się nie zapiecze!) do mikrofalówki na najwyższą moc (min 700, najlepiej 850) na 10 minut - jeżeli po tym czasie nie wyjdą nam spójne, sprężyste serduszka-zapiekanki, to dodajemy kolejne 5 minut. Pozwalamy wystygnąć w naczyniu, bo są bardzo delikatne, i przekładamy ostrożnie na talerz czy do pudełka na śniadanie.


Wczoraj zobaczyłam po deszczu coś zupełnie kosmicznego - żółte niebo!


Tutaj jest różowawe, ale ono było po prostu żółte, jak dynia albo melon. Po 20 minutach nabrało zwyczajniejszych kolorów i wyszła tęcza:


Może ten żółty to była po prostu mega-tęcza, tak wielka, że nie widziałam z okna nic poza nią? Nie wiem, ale gdyby w tamtym momencie wylądowało w pobliżu UFO, nie byłabym zaskoczona.

niedziela, 19 lipca 2009

Śniadanie do łóżka

Tosty z wegańskim majonezem, plastrami tempeh i pomidorem posypanym posypką miso.


Dostałam od koleżanki ekskluzywną japońską zieloną herbatę - trójkątna torebka widoczna powyżej, zrobiona jest nie z papieru, ale z cienkiego materiału (być może na tym polega jej ekskluzywność). Tego gatunku w Polsce się nie pije, ma szpinakowy kolor i trawiasty posmak, jest mniej gorzka niż chińskie i dobrze gasi pragnienie. Poniżej torebka jakby ktoś bardzo się interesował:

W życiu bym nie powiedziała, że herbata może smakować trawą, i do tego jeszcze za to ją polubię...

piątek, 17 lipca 2009

Tort kanapkowy

Oglądałam sobie Annę Olson i zobaczyłam u niej tort kanapkowy, który wydał mi się fantastycznym pomysłem na sycące jedzenie dla głodnych ludzi. Musiałam rzecz jasna podmienić pasty na nadzienie i po dłuższym namyśle (oraz wyprawie po bób, która zakończyła się klęską) wybrałam try niezawodne: pastę z czerwonej fasoli, pastę z kukurydzy oraz serek z nerkowców, wszystkie w wersji bardzo gęstej. Na cały tort, zrobiony w garnku o rozmiarach tortownicy (miała za niskie brzegi) zeszło mi aż półtora chleba tostowego! Za to smakował wszystkim, pasty świetnie uzupełniały się nawzajem.


Miękki chleb tostowy - Anna Olson użyła dwóch kolorów, ciemnego i jasnego na zmianę, ale ja znalazłam tylko jeden chleb bez serwatki, więc zostałam przy nim - odkrawamy ze skórek z każdej strony (zostaną wam na grzanki do zupy albo coś) i przecinamy każdą kromkę na pół, tworząc dwa prostokąty. I tak z całym opakowaniem chleba, drugie zostawiamy w zapasie, a nuż się nie przyda :P Tortownicę tudzież garnek wykładamy folią spożywczą - będzie łatwiej wyjąć tort, jeżeli pozostawicie spory zapas z każdej strony, no i nie zapomnijcie o tym, że trzeba będzie go przykryć od góry! Formę wykładamy po bokach prostokątami chleba i teraz widzimy, dlaczego używamy tostowego - ładnie się ugniata i przez to chleb sam się trzyma, bez pomocy.

Wykładamy dno w podobny sposób, na ścisk, i smarujemy jedną pastą - u mnie to była fasolowa. Na warstwie pasty (raczej grubszej niż cieńszej) znowu układamy chleb, leciutko dociskając - pamiętajcie, żeby wypełnić wszystkie luki, bo pasty się wymieszają i wyjdzie... no nie tort w każdym razie. Nakładamy na to drugą warstwę (u mnie - kukurydziana) i znowu przykrywamy chlebem, który na tym etapie zapewne się nam skończy i będziemy musieli odkrawać z nowego opakowania, ale przynajmniej będziemy wiedzieć, ile nam jest potrzebne:) Nakładamy ostatnią warstwę pamiętając, że ona będzie ozdobna, więc warto wybrać jakąś ładniejszą; u mnie to był serek z nerkowców ze szczypiorkiem i rzodkiewką. Na górze tortu układamy ozdobnie prostokąciki chleba, nie przykrywając masy do końca; nakrywamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki blisko zamrażalnika na przynajmniej 2 godziny.

Tuż przed podaniem ostrożnie wyjmujemy przy pomocy folii i dekorujemy pozostałą pastą tudzież innymi wymyślnymi ozdóbkami - nie jestem w tym za dobra, więc się nie popisywałam. Podziwiamy jak bardzo ładnie tort się zrobił, że sam stoi, i ostrożnie kroimy ostrym nożem:) Trudno zrobić ładne zdjęcie kawałka tortu, ja nie umiem, ale wrzucam tutaj poglądowo:


Był naprawdę smaczny i sycący :)

środa, 15 lipca 2009

Owoce w postaci wszelkiej


To są 3 gatunki wiśni, tylko nie wyglądają :D Niestety za gorzkie (wg mnie) do jedzenia na surowo. Zrobię sobie dżem jak uda mi się zmobilizować do pestkowania.


Owsianka z malinami i herbatą malinową - nie wiem, czy wiecie, ale możecie sami zrobić sobie taką herbatę, jeżeli tylko macie dostęp do zaufanego krzaka :) Trzeba obsuszyć owoce i liście, kiedyś wygrzebię wszystkie przepisy na domowe herbaty i podam.


Ten placek miał być z wiśniami, ale był z malinami, bo nie chciało mi się wyciągać pestek:) Od dłuższego czasu modyfikuję przepis z puszki na szarlotkę robiąc z niej malinotkę, oranżotkę, wiśniotkę i brzoskwiniotkę - jest z nią mniej roboty niż z owocami pod kruszonką. Wiem, że dużo osób ją robi, w związku z tym mam pytanie: czy komuś się udała na oleju? Mi niestety nie, robię na plancie, bo wszystko inne śmierdzi (tzn poza masłem), olej zaowocował u mnie kompletną katastrofą. Może wiecie coś, czego ja nie wiem?

Ciasto jadłam faktycznie na śniadanie, ale zdjęcia nie mam, bo strasznie się rozlazło, mogę się za to podzielić przepisem na domowy energy drink :D


Domowy energy drink

syrop różany, najlepiej domowy, koniecznie na cukrze
sok grejpfrutowy
sok pomarańczowy z farfoclami
kostki lodu

Postępujemy zgodnie z instrukcją wizualną:


Na dno nalewamy syrop, wrzucamy lód, uzupełniamy do 3/4 sokiem grejpfrutowym i na górę ostrożnie nalewamy sok pomarańczowy. Jeżeli zrobimy to wszystko powoli otrzymamy 3 ładne warstwy, a lód który wypłynie wymiesza wszystkie smaki tworząc naprawdę energetyczny, aromatyczny i wysoce budzący napój.

wtorek, 14 lipca 2009

Sałatka z papierówek i awokado

Niesamowicie prosta, a bardzo efektowna, całkowicie zielona sałatka; trzeba poświęcić chwilkę na układanie, ale robi naprawdę dobre wrażenie i doskonale odświeża w upalne dni:


2 awokado
4 małe lub 2 duże kwaśne i soczyste papierówki (takie akurat teraz)
pół małej sałaty lodowej lub innej chrupiącej
garść płatków migdałów (można podprażyć)
łyżeczka cukru
łyżeczka czarnego pieprzu
sok z połówki cytryny
3 łyżki octu winnego
opcjonalnie, ja nie dodałam, bo nie miałam: ocet balsamiczny


Sałatę myjemy i rwiemy na kawałki. W dużej misce mieszamy sok z cytryny z litrem wody- będziemy do niej wrzucać awokado i jabłka w czasie krojenia, żeby nie zbrązowiały. Awokado przecinamy na pół, obieramy i kroimy na półplasterki, wrzucając gotowe do miski z wodą. Tak samo postępujemy z jabłkami - kroimy na połówki ze skórką, bo ona dodaje tutaj uroku, chyba że ktoś bardzo musi ją zdjąć, to niech zdejmie. Na półmisku układamy liście sałaty i robimy koło z plasterków awokado i jabłka układanych na przemian; te, które nie zmieściły się w kole, wrzucamy do środka. Posypujemy całość migdałami, pieprzem i cukrem, lekko skrapiamy octem. Podajemy w miarę szybko, bo one jednak w końcu zbrązowieją, chociaż powyższe zabiegi pozwalają im na kilka godzin życia w stanie nienaruszonym. Jemy z grzankami, bo dobre, albo z czymś treściwym.

piątek, 10 lipca 2009

Podwójnie pomidorowy podwójnie fastfood

Musiałam się zaopiekować zalegającym nieco za długo w lodówce tofu oraz końcówką pomidorów. Sięgnęłam po "Zaskakujące Tofu", żeby znaleźć tam przepis na frytki z tofu - bardzo mi się spodobał, podmieniłam tylko wszystkie składniki panierki (czyli właściwie cały przepis) i postanowiłam zjeść. Musiałam jednak zużyć też resztę długiej bułki, więc co - frytki w bułce? A czemu nie?


Indyjskie frytki z tofu

opakowanie naturalnego tofu
6 łyżek mąki z cieciorki
łyżeczka garam masali
pół łyżeczki wędzonej papryki
szczypta soli

Na talerzyku wymieszać mąkę z przyprawami. Kostkę tofu przekroić najpierw wzdłuż, na 3 duże plastry, a potem każdy z nich pokroić w słupki, jak frytki (można też odwrotnie, ale tak się mniej rozsypują). Rozgrzewamy na patelni olej jak do klopsów. Frytki obtaczamy ze wszystkich stron w panierce i smażymy ok minuty, po czym przewracamy na każdy bok tak,żeby było złote ze wszystkich stron. Odsączamy na papierze.


Podłużną bułkę podpiekamy (np w tosterze) i smarujemy sosem chili; układamy na niej dowolną ilość plastrów pomidora a na nich dowolną ilość frytek - ten przepis starczy na 2 bułki, lub jedną koszmarnie wypchaną. Polewamy dobrym keczupem (nie takim zrobionym ze skrobi i koncentratu), przykrywamy drugą częścią bułki i zjadamy, popijając sokiem pomidorowym dla większego hardkoru :)


To jest naprawdę fastfood - cała produkcja od momentu znalezienia patelni trwa poniżej 10 minut. Je się za to dłużej, bo trudno taką kanapkę ugryźć :) Ale naprawdę warto.

czwartek, 9 lipca 2009

Zapiekanki lipcowe

Kontynuując wczorajsze próby z kanapkami postawiłam dzisiaj na dłuższe zapiekanki z podłużnych, ciabattowatych grahamek wieloziarnistych (tylko 70 groszy za bułkę! będę tam kupować), z dodatkiem kupionego na targu bobu, świeżych pomidorów i posypki miso. Robiłam już przedtem pastę z bobu, ale teraz tak zakręciłam przepis, że może podam wszystko od początku; problem w tym, że nie wiem, ile bobu kupiłam:) tzn wiem - woreczek. Mam tylko nadzieję, że u was też sprzedają bób w foliowych woreczkach, no i w razie czego doprawicie po prostu do smaku.
Update - woreczek ma pół kilo:D


Ostra pasta z bobu

1/2 kg woreczek młodego bobu
2 ząbki czosnku
pół szklanki oliwy z oliwek (tak naprawdę na oko, ja akurat lubię dużo)
szczypta soli
pół łyżeczki czarnej soli (możecie zrezygnować, ale wg mnie fantastycznie się komponuje)
duuużo pieprzu

Gotujemy wodę. Wrzucamy bób i gotujemy 5 minut aż skórka się zmarszczy. Zdejmujemy, lekko studzimy i obieramy - to jest ta najbardziej nużąca część.

Czosnek rozgniatamy i łączymy z obranym bobem. Dolewamy trochę oliwy i dodajemy obie sole, miksujemy na gładką masę. Doprawiamy taką ilością oliwy, która zapewni kremową konsystencję i hojnie obsypujemy pieprzem. Mieszamy dokładnie i wstawiamy do lodówki lub smarujemy kanapki:

Długie, zapiekankowe bułki - ja wyjątkowo lubię zapiekanki z grahamek, ale nie każdy musi - smarujemy obficie pastą z bobu, obkładamy plastrami pomidorów i posypujemy posypką miso. Zapiekamy aż chleb zrobi się chrupki, a pomidory stopią; bób zrobi się w międzyczasie jaskrawozielony, tak jak na tym zdjęciu:


Ważna uwaga: zapchałam się tym strasznie, więc śmiem twierdzić, że porcja z 1 bułki starczy na 2 osoby - w razie obaw proponuję posmarować grubszą warstwą pasty, wychodzi jej dużo więcej, niż potrzeba na 2 zapiekanki, a to dlatego, że jest taka dobra :)

środa, 8 lipca 2009

Grzanki pomidorowe z posypką

Zawsze uważałam, że największą atrakcją grzanek z pomidorem jest ciepły, "stopiony" pomidor. Dzisiaj przeglądając blogi trafiłam na pizzę posypaną "wegańskim parmezanem" i to mi przypomniało o podobnym przepisie z Ultimate Uncheese Cookbook, który już kiedyś wypróbowywałam i całkiem mi smakował, chociaż miał dość mocny smak - od tego czasu nauczyłam się całkiem dużo o płatkach drożdżowych i miso jako przyprawie, więc uznałam, że mogę spróbować jeszcze raz. Pizzy nie chciało mi się robić, ale uznałam, że grzanki na razowym chlebie będą w sam raz na tą dziwną, letnio-deszczową pogodę.


Najpierw robimy posypkę; zmieniłam nieco składniki i proporcje oryginalnego przepisu, dostosowując go do posiadanych produktów i gustu kulinarnego (np wyrzuciłam sól).

1/3 szklanki zmielonych migdałów (przed mieleniem pół szklanki całych, bez skórki)
1,5 łyżki płatków drożdżowych
1,5 łyżeczki miso z brązowego ryżu

W miseczce łączymy wszystkie produkty i zagniatamy jak na kruszonkę do ciasta, do czasu, kiedy wszystkie składniki będą równomiernie połączone. Przekładamy do zamykanego pojemnika - można przechowywać w lodówce przynajmniej miesiąc.


Następnie przygotowujemy oliwę czosnkową: duży ząbek czosnku miażdżymy i siekamy, przekładamy do małego naczynia i szybko zalewamy ciepłą oliwą (możemy też całość lekko podgrzać w mikrofalówce). Jeżeli macie gotową oliwę czosnkową możecie przejść do grzanek.


Dużego pomidora (lub dwa, lub trzy-zależy od ilości grzanek) myjemy i kroimy na plasterki, ze skórką lub bez; można też użyć rozgniecionych pomidorów. Chleb na grzanki smarujemy oliwą (la lubię czosnek, więc rozsmarowałam dodatkowo na kanapce ten z oliwy), obkładamy dokładnie pomidorem i posypujemy posypką w takiej ilości, jaka nam przypadnie do gustu. Zapiekamy w opiekaczu, piekarniku lub mikrofalówce aż pomidory "stopią się" tak, jak lubimy, a chleb nabierze cech grzanki.

Polowanie na maliny



Maliny upolowane, razem z upolowanymi porzeczkami i zdobycznymi ciastkami korzennymi:


W kubku herbata miętowa a orzechy okazały się być tylko do ozdoby, bo nie mogłam znaleźć dziadka - zresztą pewnie i tak by się nie zmieściły, bo coś im się podejrzanie wyrosło. Zostaną do dekoracji.

sobota, 4 lipca 2009

Pasta z ziołowego tofu

Nie miałam dzisiaj ochoty na samo (mokre) tofu na tostach, ani tym bardziej na smażenie, więc postanowiłam po prostu rozgnieść je z paroma dodatkami i użyć jako smarowidła. Na 2 tosty wzięłam ćwierć kostki ziołowego tofu, pokroiłam je w drobną kostkę i rozgniotłam dokładnie widelcem. Wymieszałam z łyżką majonezu sojowego i łyżeczką płatków drożdżowych na jednorodną pastę, a na końcu dodałam 2 plasterki wędzonego tempeh pokrojonego w ukośne słupki (nie mam pojęcia jak to się nazywa) i wymieszałam.


Kupiłam wczoraj koszyczek pomidorów koktajlowych na przecenie i chciałam coś z nich dzisiaj rano zrobić, ale ocalały tylko dwa, a reszta powróciła do natury, więc po prostu dołożyłam je jako dodatek. W szklance mrożona herbata, zielona z miętą, idealna na upały.


Tak sobie patrzę na ten przepis i widzę, że odpowiada stereotypowi wegańskiego przepisu - żadnego składnika znanego potocznemu obserwatorowi:D No cóż, potoczny obserwatorze, doszkol się, to są naprawdę smaczne rzeczy.

środa, 1 lipca 2009

To nie tak, że nie było truskawek...

Miałam zamiar dołączyć do Sezonu Truskawkowego i dodałam tylko jeden przepis - ale to nie tak, że nie jadłam truskawek wcale, za bardzo je lubię, żeby tak zignorować sezon. Jadłam je tylko w mało oryginalnej formie.

1) Wyjazdowo i posezonowo, w formie dżemu na owsiance, popijane mlekiem czekoladowym:


Na kaszce mannie, z kawą zbożową:



2) Jako zdrowy dodatek do makowo-cytrynowych muffinek z Vegan Brunch (w moim wykonaniu raczej muffinek bakaliowych):


3) W sałatce, z kiwi i warzywami liściastymi:



Mam nadzieję, że korzystacie z owoców sezonowych w formie najzdrowszej, czyli po prostu świeżo zerwanych, umytych i wpakowanych garściami do ust. Sezon malinowy właśnie się zaczyna:)
Ranking i toplista blogów i stron