czwartek, 31 grudnia 2009

Szczęśliwego Nowego Roku...

życzy niepełna kolekcja kubków:



moje kulinarne postanowienia noworoczne:

- nauczę się robić pralinki. Ładne.
- nauczę się tak robić bakłażana żeby nie był koszmarnie gorzki i niedobry.
- nauczę się robić sojowe latte we wzorki.
- zrobię przynajmniej 5 tortów w ciągu roku.


A wasze?

wtorek, 29 grudnia 2009

i po świętach

22.12


23.12
24.12

espresso fudge brownies:

citrus glitters:


W święta głównie spałam, jadłam makowce i oglądałam telewizję, a jedyną rzeczą jaką zrobiłam na śniadanie były serduszka z fasolowo-grzybowego farszu do uszek - dokładnie takiego. Farsz został nałożony do foremek i upieczony w mikrofalówce na najwyższej temperaturze aż zaczął odstawać, i tak powstał pyszny pasztecik bez udziału jakiegokolwiek lepiszcza. Można też takie w opiekaczu zrobić albo w piekarniku - zasada taka sama, wysoka temperatura i piec aż zacznie odstawać.


Nie przytyłam w święta ani grama więc mogę się dalej obżerać ciastkami i popcornem z mikrofalówki.

czwartek, 24 grudnia 2009

Wyniki konkursu i życzenia

Zamierzałam wrzucić tutaj jeszcze jednego przedświątecznego posta i domowe życzenia, ale że starym zwyczajem zapomniałam zabrać Bluetooth i nie mam jak przegrać zdjęć, zostają mi tylko słowa.


W związku z niesamowitym odzewem konkursowym:) Postanowiłam zwiększyć liczbę nagród i obdarować jak leci wszystkich głosujących, a więc szczęśliwymi zwycięzcami zostają:

Isadora
Sonieczka
ilovetofu
Zarin
i wegeświat który nie mam pojęcia czy jest jedną osobą czy nie:)


Szczęśliwych zwycięzców proszę o wysłanie adresów pod którymi rezydują w świecie fizycznym na sniadanie@mixbox.pl i jeżeli są z Poznania i okolic to zaznaczyć czy chcą się umówić na odbiór osobisty. Co do natury prezentów, to zdradzić nie zdradzę, ale zabiorę się za ich kompletowanie zaraz od jutra więc powinny przyjść po nowym roku o ile wszystko wypali:)


Pozostaje mi tylko życzyć wszystkim ludziom, kotom i karpiom wesołych, bezstresowych świąt, pysznego barszczu oraz fajnych prezentów (i żeby nie było tak jak u mnie, gdzie ja pakuję wszystko i już wiem co kto dostanie z wyprzedzeniem łącznie z prezentami dla mnie które kupuję w większości sama).
Ma to swoje plusy, np tydzień temu odebrałam to:




Cieszcie się swoimi prezentami:)

poniedziałek, 21 grudnia 2009

podwójnie grillowane grzanki na zimne dni

Nie lubię zimy. Najchętniej położylabym się spać w październiku i wstała w kwietniu. Śnieg uważam za uroczy tylko na obrazku, potrawy wigilijne mogę sobie zrobić kiedy indziej a Nowy Rok nie jest jakąś szczególną atrakcją. Po co mi zima?

Z zimą walczę negując jej istnienie: zjadam pomarańcze, banany, pomidory i awokado, robię ciasta z truskawkami i piję herbatę miętową. Oto przykładowe śniadanie dla osób uważających, że zimy nie ma i być nie powinno: grillowane kanapki z grillowanym pomidorem, pastą z awokado i kremem z nerkowców. Smacznego.


Najpierw kroimy jednego pomidora na plastry, smarujemy patelnię grillową i ładnie podgrzewamy z obu stron, aż zrobią się żeberka. Nie solimy, bo puści sok i zrobi się sos do spaghetti.


W międzyczasie przygotowujemy dwa kremy:


1 dojrzałe awokado
łyżeczka soku z cytryny
łyżka sosu chili
sól, pieprz i wędzona papryka

Wszystko rozgnieść widelcem na gładką masę.


2 garście nerkowców
2 ząbki czosnku (wersja dla lubiących czosnek)
4 łyżki oliwy
trochę gorącej wody
sól i płatki drożdżowe

Miksujemy wszystko na gładką masę dodając powoli gorącą wodę, jeżeli nie chce się miksować: szybko wyparuje i masa osiągnie konsystencję kremu. Gdyby była za rzadka, odparować, za gęsta - dolać wody.


Zdejmujemy z patelni gorące pomidory i lekko solimy. 3 kromki chleba smarujemy kremem z nerkowców a 3 pastą z awokado; na awokado kładziemy gorącego pomidora i przykrywamy kromką z kremem. Grillujemy po obu stronach aż chleb się przypiecze; jemy natychmiast.


Coś z w tych grzankach sprawia, że człowiek nie zionie czosnkiem, ale nie wiem co.

czwartek, 17 grudnia 2009

Świąteczny nastrój mi się udzielił

Planowanie świątecznego przyjęcia w toku:


Postęp na chwilę obecną: mam nikłe pojęcie o menu, ale za to robię równocześnie listę zakupów, jeszcze nie wiem do końca kiedy będzie i nie zrobiłam żadnej listy gości, ale policzyłam krzesła (14). Planowanie dekoracji i wykonanie chyba powierzę siostrze w prezencie. Twardo postanowiłam dzisiaj wszystko skończyć i skończę:) Jak mi się uda i nie umrę to wrzucę jeszcze przepis na pyszne grillowane grzanki.


W międzyczasie pierniki na śniadanie. Okazuje się, że pieczenie pierników nie jest wcale rodzinną tradycją, tylko wymysłem stanowojennego braku słodyczy; ja nie wyobrażam sobie świąt bez 2 dni spędzonych na wycinaniu i lukrowaniu tego ustrojstwa.


Chciałam wrzucić przepis, jako że wegańskie pierniki to rzadkość, a moje usprawnienia stworzyły najlepsze ciacha na świecie (obiektywnie, wg wszystkich którzy je jedli), ale mój specjalny przepis - autorski, domowy, oparty na przedwojennym rodzinnym - jest podejrzanie podobny do przepisu Maddy. Właściwie to chyba ten sam przepis, tylko że ja jajko zastąpiłam rozbełtanym siemieniem lnianym. Podejrzane. Dziwnie się z tym czuję. Za to Maddy na pewno nie ma 200 foremek do ciastek:


dzięki czemu zrobiłyśmy praktycznie każdy piernik inny :) Wypieczono armię zwierzątek, kształtów świątecznych, gwiazdek i serduszek, bydła domowego i innego wyposażenia piernikowej szopki (jak to stwierdziła moja współlokatorka: "dziwnie się czuję, jako studentka teologii, jedząc Maryję. Daj mi kotka") oraz identyfikatory wigilijne i inne ozdóbki.


Zgadnijcie które to ja :D

środa, 9 grudnia 2009

Post urodzinowy


Dwa lata temu postanowiłam się pilnować, żeby codziennie jeść śniadanie. Po prostu. Żeby siebie zachęcić uznałam, że powinno to być za każdym razem co innego. Żeby zmotywować i pokazać, że można założyłam bloga zamiast po prostu odhaczać w kalendarzu wykonanie zadania.

W międzyczasie zostałam weganką i tak blog zrobił się nagle blogiem wegańskim, co trochę rozszerzyło jego działalność i odbiór. Potem poszłam do pracy i zaczęłam robić też drugie śniadania na wynos i robić im zdjęcia.

Nadal nie traktuję tego poważnie, nie uważam, że powinnam kupić aparat zamiast robić zdjęcia komórką, ustawić sobie kącik z oświetleniem i zapisać się na kurs fotograficzny. Nie obchodzi mnie, czy strona o jedzeniu ma mieć jakiś styl czy nie. Kiedy kończą mi się pomysły, nie piszę i nie lubię odpowiadać sto razy na te same pytania (w związku z tym muszę w końcu zrobić FAQ).

Prowadzenie bloga nie jest dla mnie istotną czynnością, ale bardzo się cieszę, że jesteście tutaj ze mną już drugi rok i nigdzie sobie nie idziecie :) Od 9 grudnia 2007 napisałam 339 postów i w ciągu ostatniego roku odwiedziło mnie 59 184 osób, czyli średnio 4,5 tysiąca miesięcznie - 3 razy więcej niż w zeszłym roku. I z tej okazji urządzam...


KONKURS URODZINOWY

Regulamin konkursu jest następujący: pod tym postem głosujemy na ulubiony przepis opublikowany na blogu - wolałabym jakiś nie zapożyczony, ale jeżeli komuś się spodobał nie mój autorski, no to trudno:) Jedna osoba może głosować tylko raz, na maksymalnie 3 potrawy. Głosowanie trwa dokładnie 14 dni, czyli do 23 grudnia.

Zwycięzców w liczbie 3, wyłonionych drogą losowania, ogłoszę w Wigilię:)

Nagrody: nie mogę powiedzieć, ale będą kulinarne, związane z blogiem i zdecydowanie niepowtarzalne :)



Teraz przyszła pora na tradycyjne zestawienie najgłupszych słów kluczowych po jakich ludzie trafili na mojego bloga. Ponieważ jest ich zdecydowanie za dużo (ponad 8 tysięcy w sumie) nie będę tym razem wyszukiwać dziwnych kontekstualnie czy logicznych, ale nie pasujących do bloga i wymienię po prostu te, które mnie maksymalnie zadziwiły:

lenistwo jest śmiercią - hmm...
śledzie sojowe - no dobra, o tym to mogłam nawet kiedyś pisać
biały serek w gardle - nie chcę wiedzieć
chleb w cieście - zapiekanka studencka?
co to jest owsianka - tu mnie masz człowieku. Co to jest owsianka?
instrukcja rozlewania olejów jadalnych
- yyy
kupiłem blender w lidlu i jest zepsuty
- oj jak mi przykro
"awokado i żółta plamka" - "Indiana Jones i Świątynia Zagłady"
"płatki drożdżowe" nowotwor
- to albo jest coś obrzydliwego i nie chcę wiedzieć albo i tak nie chcę wiedzieć
4 dni na jogurcie
- wolałabym na wyspie
aparat do robienia czekolady w płynie
- aparat w płynie czy czekolada?
biale chrupki w chinskim jedzeniu
- no, są, i co z nimi?
chipsy jabłkowe o smaku banana
- te z dowcipu o ruskich naukowcach
co robic zeby plesn wyszla
- poczekać aż jej nóżki urosną i nauczy się chodzić
co zrobić żeby nie jeść na urodzinach - a trzeba coś robić? ludzie to mają problemy
co zrobić żeby olej śię nie pienił -
zaczynam się bać. kiedy się pieni?
czekoladka ze smiercią
- aaa!
czemu kiełbase kroi sie pod kątem -
a czemu nie?
czeresnia szybkosc z jaka opadaja platki - zadanie z fizyki??
czy kapusta pekinska jest trujaca - napięcie rośnie. może się czegoś dowiem. jest?
czy może być sól do ogórków przeterminowana? -
a mogą być przeterminowane cegły albo kreda? luuudzie...
definicja patelni grillowej -
patelnia (rzecz. r. ż.) o funkcji grilla (rzecz. r. m.)
dlaczego tu jest kolderka -
wcale nie ma! żadnej kołderki! pomówienia. nawet nie wiem co to jest kołderka.
dynia masturbacja - ponownie wolę nie wiedzieć
filmy jak zrobić idealną orgie za darmo - tu już nie mam komentarza bo po prostu zaczęłam się tarzać ze śmiechu
globalizacja zdjęcia -
mam, wyślę w zamian za zdjęcie klimatu i intelektualizmu
głodny student -
no i?
how to eat pasztet francuski? - ...

ja chce przepis make mieszamy z mlekiem i jajkiem smazymy do z cebula dobre na kanapki -
to se chciej
jak pudełko zrobić - tu instrukcja
jak zacząć z blenderem - zaprosić do fajnej restauracji i kupić kwiaty.
jak zrobić masło czosnkowe z twarożku -
nooo, miszczu...
jak zrobić pudełko na drobną odzież -
kiedy przestałyśmy się turlać ustaliłyśmy z koleżanką że drobna odzież to stringi, chusteczki i pojedyncze skarpetki.
jakie tipsy mozna załozyc na 18 urodziny -
różowe 1,5 cm ze złotym paskiem. Tylko takie można. Innych nie wolno, Unia Europejska zabrania.
kebab piła szejk - że cooo?


Dziękuję wszystkim czytelnikom za uwagę, mam nadzieję, że będziecie tu wracać i zapraszam do wzięcia udziału w konkursie :)

sobota, 5 grudnia 2009

Nadal owoce

Tak jak pisałam w poprzednim poście, jem ostatnio na śniadanie głównie owoce: banany, pomelo, gruszki, awokado, truskawki, nic ciekawego, co można by pokazać. Ostatnio wybrałam się znowu po zapas puddingów Valsoia (przyznać się, kto mi wykupił śliwkowe?) i w tym śniadaniu połączyłam go z pokrojonym bananem, truskawkami z kompotu i mielonymi migdałami. Śniadanie było pyszne, chociaż czekoladowy pudding nie należy do moich ulubionych.

środa, 2 grudnia 2009

grudzień

Kiedy nadchodzi zima na złość zaczynam jeść więcej owoców i warzyw niż latem:) I tak wyciągam mrożone owoce, zjadam stare lody i otwieram słoiki z truskawkami. Truskawki poszły do koktajlu z bananem, mlekiem sojowym i cukrem cynamonowym; cynamon i truskawki wyjątkowo do siebie pasują. Na rozgrzewkę wypiłam herbatę jaśminową i w ramach uzupełniania kaloryczności dodałam pumpernikiel z masłem orzechowym - ale to już było za dużo.


Jako że ostatnio moja kreatywność spada postanowiłam nieco odmienić formułę, i tak w grudniu oprócz śniadań znajdziecie tu pomysły na drobne okołokulinarne prezenty świąteczne - drobiazgi dla znajomych lub uzupełnienie jakiegoś większego prezentu. Będzie też konkurs urodzinowy i, po świętach, kilka propozycji zimnego bufetu na sylwestra.

Czekajcie cierpliwie :)

niedziela, 29 listopada 2009

Kremowe tofu

To jedna z takich potraw, która nie prezentuje się ani specjalnie oryginalnie, ani urokliwie, ale za to od jej smaku nie można się uwolnić - wszystko przez mały dodatek jednej łyżeczki śmietanki kokosowej, którą zawsze zbieram z góry puszki i odkładam "na lepsze czasy". Po jakimś czasie gęstnieje jak masło i nadaje się znakomicie do wypieków czy sosów.

Użyłam tutaj wędzonego tofu, co ma zdecydowany wpływ na rezultat, ale możecie też spróbować ze zwykłym.


1/3 kostki wędzonego tofu pokruszyć drobno do miseczki i wymieszać z łyżeczką musztardy, łyżeczką śmietanki kokosowej, pieprzem, solą jajeczną i suszoną pietruszką (bo nie miałam świeżej). Dolać ok. pół szklanki ciepłej wody i wszystko starannie rozmieszać, do rozpuszczenia śmietanki. Na patelni rozgrzać dosłownie kropelkę oliwy (dla posmaku, śmietanka jest bardzo tłusta i nie chcecie przesadzić). Wylewamy zawartość miseczki na rozgrzana patelnię i smażymy aż całość zredukuje się do gęstej masy przypominającej lekko ścięte jajko.

Tutaj zjadłam moje kremowe tofu na tostach, posypane czarnym sezamem. Szczerze mówiąc brakowało mi do tego jakichś świeżych warzyw, sałatki z pomidorów czy czegokolwiek liściastego, ale nie chciało mi się wychodzić z domu po zakupy - niemniej jednak wam polecam to na śniadanie w towarzystwie zieleniny, i gwarantuję same pochwały ze strony jedzących :)

Muffinki co je robię od tygodnia

Wreszcie się wczoraj zebrałam i zrobiłam jedne z tych trzech ciastek, na które nie mogłam się zdecydować od tygodnia. Połączyłam dwa przepisy, na kawowe muffiny i na korzenne babeczki, zastąpiłam połowę białej mąki pełnoziarnistą razową (całe życie byłam przekonana że pełnoziarnista=razowa ale widocznie nie) i upiekłam 15 dość dużych (ewentualnie szerokich), bardzo sycących babeczek, idealnych na pierwsze czy drugie śniadanie do kawy. Użyłam mleka kokosowego, bo takie miałam pod ręką, co w połączeniu z grubą mąką (tak mi się wydaje że to to) dało sprężyste i gęste babeczki które nijak nie straciły walorów smakowych przez jedną dobę, przypuszczam więc, że będą się idealnie nadawały na zrobienie zapasu do pracy na cały tydzień - a że fizyczną niemożliwością jest zjedzenie więcej niż trzech na raz, nic im nie grozi :)

Wydaje mi się, że przesadziłam jednak z tą mąką więc przepis podaję w takich proporcjach, jakie wydają mi się być lepsze do powtórzenia.

szklanka mleka kokosowego (rozcieńczyć wodą jeżeli jest gęste)
1 1/3 szklanki zwykłej mąki
2/3 szklanki mąki razowej lub graham (wtedy można dać pełną szklankę redukując ilość białej mąki)
1/2 szklanki cukru
1/2 szklanki oleju
1/2 szklanki wiórków z gorzkiej czekolady (inaczej będzie za słodkie)
1/2 szklanki wody, na wszelki wypadek
kopiasta łyżka kawy rozpuszczalnej
kopiasta łyżka korzennej przyprawy do kawy
łyżka proszku do pieczenia (nie łyżeczka)
łyżeczka octu jabłkowego
ewentualnie aromat do ciasta, ja użyłam migdałowego


No i teraz wszystko prościutkie i 5 minut mieszania: w mleku rozpuszczamy kawę (zimnym) intensywnie mieszając (dlatego lepsza jest kawa w proszku niż w granulkach), dodajemy ocet i odstawiamy na kilka minut.

Mieszamy mąkę, cukier, proszek do pieczenia i przyprawy. Robimy dołek i na środek wlewamy olej oraz mleko z octem i aromat, na końcu dosypujemy wiórki czekoladowe. Mieszamy z 5 razy niedbale, jak na muffinki, żeby wszystko się zlepiło - moje ciasto zrobiło się za gęste, więc dodałam pół szklanki wody i wtedy dopiero cała mąka się wmieszała. Na tym etapie ciasto wygląda tak...


... i pachnie głównie aromatem do ciasta :) Przekładamy do foremek (ja mam widoczne na zdjęciu różyczki, resztę ciasta wstawiłam do podwójnych papierowych i trochę mi wyrosły wszerz zamiast w górę) i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 25-30 minut. Sprawdzamy przydatność do spożycia wykałaczką i studzimy przed jedzeniem!!!

Ja moje posypałam dodatkowo, kiedy były jeszcze ciepłe, mieszanką cukru pudru, cynamonu i mielonych migdałów:



Zjadłam dzisiaj na śniadanie, do kawy ze śmietanką kokosową, i zatkałam się nimi zupełnie. Bardzo pożywny produkt spożywczy, lekko piernikowy, a lekko nie wiem co... zdrowy może :)

środa, 25 listopada 2009

Produkt rewju: wędzone salami roślinne

Miałam ambitne plany pieczenia kilku rodzajów muffinek i ciastek (nie mogłam się zdecydować), ale wstałam za późno, więc tylko poszłam po bułki. Kupiłam poprzedniego dnia, czyli wczoraj, "wędzone salami", produkt czeski, opisany po czesku, z długą listą składników w języku polskim (produkt zdecydowanie glutenowy) i niniejszym dzielę się wrażeniami:


Kiełbasa nie pachnie niczym konkretnym, co jest jej pierwszym plusem. Kroi się znośnie, ale nadal jest zbyt miękka, żeby pokroić ją cieniutko - sprężynuje pod nożem. W smaku producent starał się nadać uzasadnienie nazwie, więc jakiś salamiowaty posmak jest, ale nie za bardzo mięsny. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia czym ten produkt smakuje, i nie polecałam go z tego powodu nikomu; na pewno nie jest to salami ani wędzone. Ponoć to najsmaczniejszy z produktów z serii, co w połączeniu z ceną skutecznie odstrasza mnie od kupowania następnych. Nie zrozummy się źle, to nie jest złe - jest nijakie. Nadaje się do pokrojenia na kanapki, ale szczerze mówiąc wolę już najdziwniejszą pastę kanapkową, dajmy na to kalafiorow0-ananasową, niż taką bezsensowną kiełbasę.

Teraz dostanę 17 komentarzy na temat tego, jakie te czeskie kiełbasy są pyszne :)

Idę do sklepu po mąkę. I cukier.

niedziela, 22 listopada 2009

Szczyt obżarstwa i niezorganizowania

W piątek byłam na zakupach w Carrefourze i znalazłam tam dużo pożądanych przeze mnie rzeczy w zadziwiająco niskich cenach - np mój ulubiony pudding śliwkowy Valsoia kosztował 3,80 a nie 6,99! znalazłam przecenione krówki sojowe, dobrą czekoladę i generalnie wróciłam obładowana słodyczami:


W związku z powyższym zafundowałam sobie w sobotę duże śniadanie:


sojecznica na tostach z chleba kukurydzianego, parówka wędzona, jeden pudding z ciasteczkami zbozowymi i kandyzowanym imbirem, sok pomarańczowy i kawa. I najlepsze jest to, że takie duże śniadanie musiałam zjeść bardzo szybko, bo spieszyłam się na manifestację przeciwko naturalnym futrom - tyle że manifestacja była godzinę później niż mi się wydawało, a ja wszystko poprzekładałam tak, że móc tam być na 11. Cudowny weekend.

środa, 18 listopada 2009

Bułeczki z rodzynkami


Zupełnie zapomniałam tego wrzucić, a robiłam je przecież w niedziele wieczorem. Chodziły za mną od tygodnia słodkie, puchate, pełne rodzynek, rumiane bułki. W końcu w niedzielę uznałam, że nie mam i tak nic lepszego do roboty, i zaczęłam szukać przepisów. Jako że współlokator wysłany po drożdże wrócił z suchymi (nie miałam pojęcia, że technika poszła tak naprzód, że sprzedają je w sklepach osiedlowych) dylemat przepisowy rozwiązał się sam i wybrałam zmodyfikowaną wersję tego z Vegan Brunch - oryginalny był na słono, na wodzie i z makiem, a mój słodki, na mleku i z rodzynkami. Rezultat wyszedł bardzo bułkowaty - zwłaszcza na drugi dzień (nie mogłam się oprzeć i zjadłam jedną trzecią na ciepło), ale o to mi w końcu chodziło, nie o ciastko drożdżowe, tylko o bułkę :) Miałam też problem z odczekaniem odpowiedniego czasu na wyrośnięcie, jestem raczej niecierpliwa i w końcu włożyłam bułki do pieca wcześniej, tak że możliwe, że wasze będą większe i bardziej puchate. Do pilnowania czasu zatrudniłam mój nowy minutnik - babeczkę :)


Stanowczo nie zabieramy się za nie od rana, chyba że wstajemy o 5 rano i nie mamy co robić do ósmej:

łyżeczka suchych drożdży
5 łyżek cukru
1,25 szklanki ciepłego mleka, sojowego lub innego
3 szklanki mąki (można wymieszać różne rodzaje, ale jakoś na razowe bułki z rodzynkami ochoty nie mam)
duża szczypta soli
dużo rodzynek - ja wzięłam 200 g, co się będę rozdrabniać.
olej do posmarowania bułeczek
brązowy cukier do posypania bułeczek

Przepis jest prosty: w miseczce mieszamy do rozpuszczenia drożdże z cukrem i ciepłym mlekiem, odstawiamy na jakieś 5 minut. W dużej misce mieszamy mąkę z solą i robimy w środku dołek, w który wlewamy mleko z drożdżami. Zagniatamy i wyrabiamy ciasto dopóki nie będzie sprężyste - u mnie odlepienie go od rąk i stołu wymagało dodatkowego pół szklanki mąki, ale samo wyrabianie nie zajęło dużo czasu. Odkładamy ciasto do miski, przykrywamy ścierką i odstawiamy w ciepłe miejsce na godzinę do wyrośnięcia - aż będzie go 2 razy więcej.

Teraz trzeba natłuścić blachę, na której będziemy piec bułki. Wyjmujemy ciasto na podsypany mąką stół, robimy w środku dziurę, wsypujemy rodzynki i z uporem maniaka zagniatamy,aż wszystkie będą w cieście - zmieszczą się, bez obaw, trzeba je tylko do tego przekonać. Dzielimy ciasto na 16 części - ja moje po prostu pokroiłam - i toczymy kuleczki, które układamy na blasze w dowolny sposób. Ja nie chciałam, żeby bułki mi się do końca zrosły w jedną całość,ale żeby ładnie się połączyły, więc zostawiłam między nimi ok 2 cm:


Teraz trzeba je przykryć ścierką i ponownie odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na godzinę - jak już pisałam, nie jest to przepis do realizacji od rana. Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni i po godzinie smarujemy każdą bułeczkę olejem/oliwą, posypujemy szczodrze brązowym cukrem i wstawiamy do piekarnika na pół godziny



Książka zaleca ostudzenie ich przed zjedzeniem, ale na ciepło były przepyszne i nie spowodowały żadnych bóli brzucha:) Na śniadanie zjadłam je z herbatą i owocami, uznając za kompletnie zbędne przekrawanie ich i smarowanie dżemem czy czymśtam. Skończyły się w poniedziałek a ja już mam ochotę na nowe:)

sobota, 14 listopada 2009

Makaron z serem

Pyszne i proste: dwa przekrojone, miękkie kiwi oraz wegańska wariacja na temat makaronu jakiegośtam ze strasznie fajnej książki o makaronach wydanej przez Klub dla Ciebie. Wariacja polega na tym, że 1/4 kostki tofu (użyłam czosnkowego) miksujemy z solą i pieprzem na gładką masę, a następnie mieszamy z gorącym makaronem. Ja, żeby tofu było bardziej kremowe (użyłam twardego, a wiadomo, jak to się miksuje) dodaję 2 łyżki wody od gotowania makaronu i już, szybciutko mamy gładką, kremową masę. Na zimno da się to zjeść, ale zdecydowanie wolę podgrzany.


A na śniadanie: lody bananowo-czekoladowe z polewą karmelową.

środa, 11 listopada 2009

Po prostu owoce

Czy wam też owoce smakują bardziej zmiksowane niż w całości? Nie wiem, jak to działa. Wczoraj kupiłam koszyk kiwi i miałam ochotę zjeść je dziś na śniadanie, a z reszty zrobić lody. Planowałam koktajl, ale w trakcie zmieniłam zdanie i zrobiłam coś takiego:


Pomysl jest prościutki, na jedną porcję potrzebujecie 1 banana i 2 kiwi. Banana miksujemy na krem z odrobiną wody lub soku bananowego - ważne, żeby całość była lekko płynna i pozbawiona grudek. Tak samo postępujemy z kiwi, które być może trzeba będzie dosłodzić - sprawdźcie. Wylewamy do naczynka warstwę kiwi, warstwę banana, przykrywamy warstwą wiórków czekoladowych i posypujemy warstwą mielonych migdałów lub innych orzechów. Najlepiej smakuje lekko przemrożone (godzina - dwie w zamrażalniku), ale w końcu to śniadanie, chce się je zjeść natychmiast :)

Moja śniadaniowa inwencja ostatnio umiera, skupiam się na jedzeniu ziemniaków na obiad. Nie lubię ziemniaków, więc nie za bardzo to rozumiem. Zrobiłam parę ciekawych i dziwnych rzeczy, ale ostatnio trafiłam na peruwiański przepis na nadziewane ziemniaki, który jest tak dziwny, że muszę go wypróbować.

Poza tym czekam na książkę.

piątek, 6 listopada 2009

Pomarańczowe placki ziemniaczane

Możliwe, ze placki ziemniaczane to nie jest to, co się wam kojarzy ze śniadaniem. Trzeba je smażyć i trochę się ubabrać przy robieniu. Ale na drugie śniadanie? Na zimno, na wynos, z dowolnym dodatkiem - idealne. A mi zostało trochę puree z dyni i jedna marchewka, więc postanowiłam je dodać do masy i usmażyłam je dzisiaj rano. Albo raczej - jak wstałam.


Udało mi się uchwycić na zdjęciu parę wodną - gwarancja świeżej usmażoności :)


2 duże ziemniaki
pół średniej cebuli
1 duża marchewka*
pół szklanki puree z dyni, surowego lub gotowanego
3 łyżki mąki z cieciorki
trochę zwykłej mąki
sól, biały pieprz, sproszkowany imbir i suszona mięta

Ziemniaki, cebulę i marchewkę trzemy czy miksujemy na dowolną ulubioną konsystencję - ja lubię czuć w moich plackach wiórki warzywne, ale moja współlokatorka na przykład wszystko trze na pulpę. Wkładamy całość do dużej miski i mieszamy z puree z dyni. Lekko solimy, pieprzymy, dodajemy szczyptę imbiru i mięty - nada to plackom ciekawego smaku którego pochodzenia goście nijak nie będą umieli odgadnąć, ale będzie im bardzo smakował :) Ubijamy łyżką i odstawiamy na kilka minut, żeby puściły sok.

Dosypujemy mąkę z cieciorki i dokładnie mieszamy - nada ona gotowym plackom puszystości i miękkości. Powinna dobrze wymieszać się z sokami, które puściły warzywa i nadać odpowiednią konsystencję masie, tak, żeby nie rozlatywała się nałożona kopiaście na łyżkę. Jeżeli się nie trzyma dodajemy trochę zwykłej mąki - w ziemniakach jest skrobia która w naturalny sposób połączy składniki, potrzebuje tylko trochę czasu na ich związanie. Odstawiamy miskę i rozgrzewamy bardzo dużą patelnię; ja lubię smażyć placki i inne takie zupełnie bez tłuszczu, ale sami znacie swoje patelnie i potraficie ocenić, czy i ile oleju jest wam potrzebne. Nakładamy ciasto łyżką rozpłaszczając je możliwie najcieniej (na mojej patelni mieszczą się 4 takie placki) i smażąc aż boki się nie zezłocą.

* marchewka, jako warzywo z tych wszystkich najtwardsze, usmaży się w plackach, ale będzie wyraźnie wyczuwalna - jeżeli chcecie tego uniknąć, obgotujcie ją we wrzątku minutę-dwie i dopiero wtedy zmiksujcie.


Zrobiłam więcej placków na zapas - w sumie 12 - i zjadłam trzy z trzema różnymi dodatkami: z sosem okonomiyaki, z sosem miętowym i ze straszliwie słodkich dżemem malinowym. Najlepsze były na słodko, ale to jest tylko moje zdanie :)

czwartek, 5 listopada 2009

Nie-mleczna kanapka w kolorze zielonym:)

Kupiłam miękkie tofu na przecenie i miałam ochotę na sernik, taki mokry, słodki, bez pieczenia, z rodzynkami w masie. Kiedy zabrałam się do roboty okazało się, że wzięłam za duże naczynie i całość zrobiła się płaska, więc dodałam drugą warstwę "ciasta" i tak powstała słodko-miodowa śniadaniowa kanapka, lekko zielona w środku, bo zabarwiłam ją herbatą matcha. Ale wy nie musicie.


Opakowanie ciastek korzennych (mogą być inne, ale te mi pasowały)
pół szklanki płatków owsianych, najlepiej błyskawicznych
pół małego słoiczka sztucznego miodu, ew. innego słodkiego lepiszcza
opakowanie miękkiego tofu
1/5 szklanki cukru
pół paczki rodzynek
garść siekanych migdałów albo innych orzechów
łyżka herbaty matcha lub cynamonu (nie radze obu na raz, może być wysoce niejadalne)


Potrzebujemy miksera. Miksujemy wszystkie ciastka na proszek i dzielimy masę na 3 części: dwie wsypujemy do miski, dolewamy po trochu miodu i ugniatamy do utworzenia mniej lub bardziej zwartej masy. Wykładamy tą masą dno naczynia, w którym robimy sernik.

Tofu miksujemy z cukrem i herbatą/cynamonem (właściwie to może być też inna przyprawa...) na gładką, napowietrzoną masę. Dodajemy rodzynki i migdały, mieszamy. Wykładamy masę na spód z herbatników.

Płatki owsiane miksujemy na drobne kawałki. Mieszamy z proszkiem herbatnikowym i posypujemy równo warstwę tofu. Łyżeczką polewamy całość resztą miodu tak, żeby nie pozostały żadne suche miejsca. Wkładamy do lodówki na całą noc. Rano ostrożnie kroimy na kanapeczki :)

środa, 4 listopada 2009

Sojecznica czosnkowo-cebulowa na pierwszy śnieg

Pierwszy śnieg (a niech cię szlag, wracaj skąd przyszedłeś, idź zaskakiwać Greków i Hiszpanów) miała powitać domowa gorąca czekolada przyrządzana w tygielku, ale czekoladę zgubiłam. Tabliczkę. Dzisiaj jest ten dzień, kiedy rzeczy po prostu się gubią.

Zamiast gorącej czekolady przyrządziłam sojecznicę na grzankach, z tofu czosnkowego z małą, posiekaną cebulką i kawałeczków smażonego tempeh, przyprawioną czarną solą i pieprzem syczuańskim (który wziął się u nas nie wiadomo skąd, możliwe, że został od poprzednich lokatorów, jako że byli Chińczykami. Z powodów powyższych specyfikacja pieprzu nieznana). Podlałam całość odrobiną mleka sojowego, żeby nabrała puszystości, i położyłam na pokruszonych tostach. Przed zjedzeniem polałam sosem do okonomiyaki, o którym dla odmiany coś wiem - że prawdopodobnie składa się z mieszanki sosu sojowego, keczupu i przypraw, a w każdym razie jest pyszny. Podobno Japończycy dziwią się strasznie i oburzają, kiedy tego sosu używa się do innych potraw, co jest o tyle dziwne, że okonomiyaki to po prostu smażone na blasze cokolwiek :)

wtorek, 27 października 2009

Pasta z suszonymi pomidorami

Czy pestki dyni kwalifikują się jako dynia? Nie jestem pewna, czy mogę dołączyć przepis do Festiwalu Dyni:) To prosta, sycąca i bardzo zdrowa pasta do kanapek przygotowana z tofu, suszonym pomidorów, konserwowej papryki, pestek dyni oraz przypraw. Nadaje się też, po lekkim rozrzedzeniu, jako sos do makaronu. Uniwersalnie pyszna :)


1/3 kostki wędzonego tofu
1/3 kostki naturalnego tofu (można też dodać samo naturalne, ale wędzone dodaje niesamowitego smaku całości)
garść suszonych pomidorów
garść konserwowej papryki (lepszej miary nie umiem znaleźć, poza tym i tak większość ludzi wyjmuje ją ręką ze słoika)
2 łyżki mielonych pestek dyni (w młynku do kawy, chyba że chcecie kupować nowy blender)
sól, pieprz, ewentualnie wędzona papryka - odrobina


Siekamy pomidory oraz paprykę. Wkładamy do blendera lub do miski razem z tofu i pestkami dyni i miksujemy wytrwale na gładką, albo prawie gładką, masę. Doprawiamy do smaku - pasta będzie lekko słodkawa, bardzo pomidorowa i przęsiąknięta zapachem wędzonego tofu.

Z bardziej dyniowych przepisów, jakie uskuteczniałam, mogę wymienić tosty dyniowe i dyniową sojecznicę. Chciałam też zrobić dyniowe naleśniczki, ale mi nie wyszły, zobaczymy jak z resztą pomysłów, w końcu dopiero wtorek :)

czwartek, 22 października 2009

Masala Chai w roli śniadania dla pracoholika

Chciałabym wam kogoś przedstawić:


To jest słodzone skondensowane mleko kokosowe, które jest najpyszniejszą rzeczą na świecie, kropka.
Podobnie jak zwykłe mleko kokosowe, w puszce rozdziela się na śmietankę i mleczko, które znajduje się na dole, więc nie ma konsystencji zwykłego mleka skondensowanego i nie da się z niego zrobić krówki (niestety - przynajmniej nie klasycznym sposobem). Walory smakowa za to ma podobne, tyle że lepsze:) Gęsty krem powstały z wymieszania śmietanki z mlekiem sam w sobie smakuje jak toffi i trudno się powstrzymać przed wyjadaniem go łyżeczką z puszki. Na szczęście jest bardzo słodki.

Tak słodki, że idealnie nadaje się do stworzenia indyjskiej herbaty znanej jako Masala Chai - mocnej czarnej herbaty rozrobionej ze słodzonym mlekiem skondensowanym i przyprawami. Jest to oczywiście wersja nowoczesna, bo tradycyjna zakłada wygotowywanie mleka w nieskończoność aż samo się skondensuje, ale czy my jesteśmy masochistami? Może niektórzy są, dla nich tradycyjny przepis tutaj:


2 szkl. wody,
2 szkl. mleka,
3 łyżeczki czarnej liściastej herbaty (assam, darjeering...)
ok 5 cm świeżego imbiru drobno posiekanego,
2 strąki kardamonu,
gwiazdka anyżu,
4 goździki,
cynamon (kora),
2 ziarenka czarnego pieprzu,
liść laurowy,
cukier 4 łyżeczki (można oczywiście więcej lub mniej)

kardamon, cynamon, goździki i pieprz rozgnieść w moździerzu, zagotować 2 szklanki wody w rondlu, wrzucić wszystkie składniki oprócz herbaty i chwile gotować, dodać mleko i zagotować, wsypać herbatę, cukier i gotować kilka minut. pić gorącą! smacznego

Ten przepis daje nam mało gęstą i bladawą herbatkę. Mój ulubiony przepis zakłada użycie gotowej mieszanki przypraw do kawy, w skład której wchodzą (o ile dobrze pamiętam) mielone: goździki, imbir, kardamon, cynamon i anyż. Nie robię jej w domu, bo nigdy nie udało mi się uzyskać takich fajnych proporcji. Mój przepis wygląda tak:


3/4 kubka gorącej, mocnej, czarnej herbaty
3 łyżki skondensowanego mleka kokosowego
pół łyżeczki przypraw

Wszystko ładnie wymieszać i wypić:)


Ten przepis daje gęstą, tłustą i pyszną herbatę, która doskonale zapycha i zaspokaja głód więc jest idealnym posiłkiem dla osób przyklejonych do komputera - piszących prace, raporty czy ogólnie zapominających o jedzeniu.

Mus z ciasteczkami

Testuję nowe miejsca na robienie zdjęć.


To jest szybki mus bananowo-jabłkowy na ciasteczkach, który w magiczny sposób przemienia się w lodówce ze zmiksowanych owoców w deserowe śniadanie o stałej konsystencji. Bardzo smaczne i bardzo zdrowe, jeżeli tylko użyjemy odpowiednio zdrowych ciastek :)



1 duże jabłko
1 duży dojrzały banan
2-3 łyżki płatków owsianych, najlepiej błyskawicznych
łyżeczka - dwie brązowego cukru (opcjonalnie)
łyżeczka cynamonu
kilka kruchych ciastek - mogą być herbatniki, mogą być owsiane, ja użyłam korzennych

Kruszymy ciastka, ale nie na proszek, tylko na kawałeczki, i wysypujemy nimi dno naczynia przeznaczonego na mus tak, żeby przykryć je na 0,5 do 1 cm.
Obieramy jabłko, kroimy na kawałki i miksujemy - nie blendujemy, ponieważ chcemy mieć kawałeczki jabłka. Można zetrzeć na średniej tarce.
Obieramy banana i miksujemy go razem z jabłkami. Tym razem tarka się nie przyda.
Dodajemy płatki owsiane i miksujemy wszystko razem tak, żeby płatki zupełnie się rozdrobniły i nie były widoczne. Do tego zdecydowanie potrzebujemy miksera, nie tarki.
Całą masę wylewamy na ciasteczka i wstawiamy do lodówki na najniższą półkę na przynajmniej godzinę, a najlepiej na noc.
Rano tudzież po godzinie wyjmujemy, posypujemy cukrem i cynamonem i zjadamy - mus magicznie przybrał konsystencję stałą, a to za sprawą napęczniałych płatków owsianych, które przezornie rozdrobniliśmy tak, żeby nam nie przeszkadzały w jedzeniu i nie udawały owsianki.

Smacznego :)

środa, 21 października 2009

Smażony ryż na przymrozki

To jest jeden z moich ulubionych fastfoodów, dowód miłości do keczupu i idealnie szybkie, gorące danie do zrobienia z otwartym jednym okiem. Użyłam tu czosnku, ponieważ jestem przeziębiona, ale jeżeli ktoś się boi aromatów to może dodać cebulki albo w ogole sobie darować, i też będzie dobre.

Przepis jest prościutki:

Na patelni z odrobiną tłuszczu podsmażamy posiekany ząbek czosnku i pokrojoną w plasterki parówkę sojową. Smażymy aż parówka się przysmaży.
Dodajemy pół szklanki ugotowanego ryżu, najlepiej brązowego, ale może też być biały. Rozdrabniamy dokładnie i podsmażamy na złoto - parówka zapewne wchłonęła cały tłuszcz, więc dodajemy go trochę więcej.
Na koniec dodajemy ulubiony keczup - tyle, ile nam jest potrzebne, żeby dokładnie pokryć nim ryż. Smażymy przez chwilę, aż całość przestanie się lepić do patelni.
Przekładamy na talerz i posypujemy suszonym oregano, bazylią albo pietruszką (albo wszystkim na raz). Jeżeli na keczup był łagodny, dodajemy odrobinę pieprzu.
Jemy natychmiast:)



Cały czas szukam w nowym mieszkaniu dobrego miejsca na robienie zdjęć - niestety kuchnia jest duża, a okno małe, na dodatek robi się coraz ciemniej, więc chyba zostaje mi tylko sztuczne oświetlenie.

niedziela, 18 października 2009

Tofu na różowo, tofu na pomarańczowo

Miałam dużo pomysłów na różowe dania, ale jakoś tak się złożyło, że prawie żadnego z nich nie zdążyłam zrealizować - zobaczymy, jak będzie w przyszłości. Od kiedy zaczęły się przymrozki żywiłam się głównie owsianką, ale pewnego dnia owsianka się skończyła i dzięki temu mogę wam zaprezentować dwie nowe wersje kolorystyczne sojecznicy:) Pomarańczowa zawiera dynię, a różowa czerwone warzywa, co nieco zmieniło jej docelowy kolor; najważniejsze, że była bardzo smaczna.


To jest wersja różowo-czerwona, z wykorzystaniem letnich warzyw w wersji przetworzonej, bardzo jesiennego składnika - soku z buraka, i nieodzownej prażonej cebulki:


1/3 kostki naturalnego tofu
4 łyżki soku z buraków lub koncentratu na barszcz (płynnego, nie w proszku!!)
pół małej cebuli
mały pomidor - może być ze słoika lub z puszki
papryka konserwowa w ilości odpowiadającej objętości pomidora
sól jajeczna
czerwona papryka
opcjonalnie: różowy pieprz oraz prażona cebulka

Siekamy cebulę, a pomidora i paprykę kroimy w kosteczkę. Podsmażamy cebulę na oliwie aż będzie szklista, dodajemy pokruszone drobno tofu, smażymy przez minutę i zalewamy sokiem z buraka mieszając tak, żeby całe tofu nabrało jadowicie różowego koloru (zaraz się zniweluje sam). Przyprawiamy solą jajeczną oraz papryką (i pieprzem) i smażymy jeszcze 2 minuty. Na koniec dodajemy pomidora i paprykę i smażymy aż puszczą sok i odparuje on z patelni.


Tutaj wersja pikantno-dyniowa na Halloween:


1/3 kostki naturalnego tofu
pół szklanki dyni, surowej, pokrojonej w kostkę, lub 5 łyżek puree z dyni
pół małej cebuli
duży ząbek czosnku
kurkuma
sól jajeczna
wędzona papryka
opcjonalnie: szczypta imbiru, szczypta kardamonu, no i prażona cebulka :)


Cebulkę i czosnek siekamy i podsmażamy na oliwie. dodajemy dynię w kostce i przyprawy, smażymy 5-7 minut, aż trochę zmięknie (w przypadku puree po prostu je podgrzewamy). Dodajemy pokruszone tofu i smażymy aż całość będzie jednolita, gęsta i wszelkie soki odparują.

Smacznego:)

wtorek, 13 października 2009

Różowa energia jogurtowa

Z okazji różowego tygodnia przyszło mi do głowy kilka pomysłów, zacznę od najprostszego z nich, czyli różowego jogurtu z dodatkami. Jogurt jest naturalny i gęsty, dodałam do niego aromatyczny syrop malinowy i garście posiekanych orzechów laskowych, migdałów, pestek dyni i sezamu. Doskonale pasowałyby tu suszone żurawiny albo rodzynki, ale nie miałam ich pod ręką, więc tylko udekorowałam wierzch białymi i różowymi cukierkami pudrowymi:)


Bardzo dobre i na szybkie śniadanie, i na zdrowy deser (bez tych cukierków).

niedziela, 11 października 2009

Wyuzdane tosty na zimne poranki:)

Trudno to okryć - te kanapki to orgia na śniadanie, wszystko co gorące, słodkie, zapychające i niezbyt zdrowe. Zdjęcie poglądowe absolutnie nie oddaje zalet tego nadzienia:


Między pszenny chleb należy położyć grube plastry banana, po 4 małe kostki gorzkiej czekolady (ze słodką nie dacie rady zjeść) i posypać rozdrobnionymi cukierkami "Malinki". Zapiec w opiekaczu, polać ciepłym sztucznym miodem i uważać, żeby nie pobrudzić się ściekającą czekoladą, bo trudno schodzi;)

sobota, 10 października 2009

Tosty dyniowe

Miałam już nie umieszczać przepisów z Vegan Brunch, ale w tym tak namieszałam, że właściwie to się nadaje. Przepis jest wegańską adaptacją tostów francuskich - już kiedyś jedne robiłam - z użyciem puree z dyni jako bazy. Zostały ocenione bardzo wysoko przez moją siostrę, która nie cierpi tostów francuskich, smażonego jedzenia i w ogóle połowy rzeczy na świecie. Są tak dobre, że rozważam zawekowanie dyni na użytek tego właśnie dania.

Ważna uwaga - najlepszy do tego przepisu będzie wyschnięty na kość chleb, ewentualnie taki 3-4 dniowy, albo spieczone tosty - miękki chleb zwyczajnie się rozpadnie.


4 tosty dyniowe

pół szklanki puree z dyni - użyłam surowej, ale gotowana może być nawet lepsza
3/4 szklanki mleka sojowego lub innego
łyżka mąki z cieciorki (można zastąpić niepełną łyżka ziemniaczanej)
kopiasta łyżka mąki pszennej
łyżeczka cynamonu
łyżeczka mielonego imbiru
łyżka cukru pudru

4 kromki chleba

Wszystkie składniki poza chlebem wymieszać na głębokim talerzu. Chleb namaczać przez kilka minut z każdej strony i smażyć na cieniutkiej warstwie tłuszczu (ja po prostu posmarowałam patelnię oliwą) po 5 minut z każdej strony, na średnim ogniu. Przewracać delikatnie i podawać ciepłe - my zjadłyśmy je ze słodką pastą sezamową, która przyjemnie rozpłynęła się po powierzchni gorącego chleba.

Ranking i toplista blogów i stron