Wchodzisz do pokoju, patrzysz kontrolnie na zawartość, i leży sobie spokojnie. Kiedy wstajesz, ścielisz łóżko, przeglądasz papiery - leży. Kiedy odłączasz myszkę i szukasz ładowarki, zawsze jest w zasięgu wzroku. A kiedy jest potrzebny - znika. Specjalnie go nigdzie nie wkładasz, bo leży zawsze na wierzchu, z wyjątkiem tych przypadków, kiedy nie leży, bo właśnie go szukasz. Od miesiąca bawię się z bluetoothem w chowanego i na razie wygrywa, ale nie poddaję się. W końcu znajduję i wgrywam zdjęcia, a potem znowu go gubię na tydzień.
Spomiędzy wartych wspomnienia śniadań z tego tygodnia (czyli odliczając odgrzewane lub zimne resztki z obiadokolacji) wyciągam przepyszne babeczki waniliowe, przez przypadek zamienione w migdałowe, bo pomyliły mi się aromaty. Przepis jest praktycznie ten sam co przy babeczkach kawowych (wyjąwszy kawę), więc nie będę go tu podawać, pokażę tylko jak mi babeczki wyrosły. A pokażę, bo dosięgła mnie klątwa: w zeszłą sobotę miałam piec tort dla mojej współlokatorki i zdecydowałam, że będzie owocowy na biszkopcie. Miałam dwa przepisy do wyboru: albo z książki (z litości nie wymienię, bo polska) , z przepisu na tort truskawkowy, albo sprawdzony przepis tegoż ciasta do babeczek, wylanego do tortownicy. Pomyślałam sobie "nie, ciasto od babeczek pewnie nie wyrośnie tak fajnie" i zrobiłam ten z książki. Nie wyrósł wcale, mam wręcz wrażenie, że wklęsł. A babeczki zrobiłam 3 dni później i wyrosły wspaniale. Już nigdy nie zdradzę Isy Moskovitz.
Przy okazji: ktoś napisał, już nie wiem kto, że wyszła po polsku "Wegańska bogini od kuchni" i że nie warto, więc zajrzałam. Jezu, co za szajs. Nie kupujcie nawet na przecenie. Same imitacje jedzenia. Czytajcie blogi, my gotujemy lepiej.
piątek, 29 stycznia 2010
piątek, 22 stycznia 2010
Racuchy jogurtowe z melasą i migdałami
Styczeń zostaje nieodwołalnie miesiącem wariacji na temat naleśników: dziś na śniadanie nie było dużych naleśników tylko małe, pachnące karmelem placuszki, polane skondensowanym mlekiem kokosowym. Pycha.
Poczułam się do autorskiej odpowiedzialności i zmierzyłam ilość składników przed jedzeniem! Niesamowite. Niedługo zacznę sprzątać kuchnię, żeby nie było paprochów na zdjęciach.
1 kubek jogurtu naturalnego, np Joya
2 łyżki gęstej melasy (może być trochę więcej, melasę akurat trudno zmierzyć...) - ja użyłam ciemnej buraczanej
pół szklanki wody
pół łyżeczki proszku do pieczenia
dowolna, zgodnie z nastrojem, ilość zmielonych migdałów lub innych orzechów
pół szklanki białej mąki
1/3 szklanki mąki razowej
2 łyżki oliwy/oleju
Pierwsze trzy składniki mieszamy w misce aż się połączą, dodajemy proszek do pieczenia i orzechy i zaczynamy roztrzepywać masę widelcem albo małą trzepaczką. Powoli dosypujemy mąki, tworząc gęste ciasto, jak na muffinki, ale dobrze wymieszane. Odstawiamy na 5 minut. Dolewamy trochę oleju do ciasta, które w międzyczasie jeszcze zgęstniało tak, żeby dobrze się nabierało i wykładamy po kopiastej łyżce na gorącą patelnię, lekko rozsmarowywując ciasto żeby racuchy nie były za grube. Smażymy z obu stron aż się zezłocą i podajemy gorące, polane dowolnym gęstym i słodkim syropem.
Podejrzewam, że z tego ciasta dałoby się też zrobić niezłe, karmelowe muffinki, ale nie dam za to głowy - w każdym razie wtedy trzeba by podwoić przepis. Smacznego!
Poczułam się do autorskiej odpowiedzialności i zmierzyłam ilość składników przed jedzeniem! Niesamowite. Niedługo zacznę sprzątać kuchnię, żeby nie było paprochów na zdjęciach.
1 kubek jogurtu naturalnego, np Joya
2 łyżki gęstej melasy (może być trochę więcej, melasę akurat trudno zmierzyć...) - ja użyłam ciemnej buraczanej
pół szklanki wody
pół łyżeczki proszku do pieczenia
dowolna, zgodnie z nastrojem, ilość zmielonych migdałów lub innych orzechów
pół szklanki białej mąki
1/3 szklanki mąki razowej
2 łyżki oliwy/oleju
Pierwsze trzy składniki mieszamy w misce aż się połączą, dodajemy proszek do pieczenia i orzechy i zaczynamy roztrzepywać masę widelcem albo małą trzepaczką. Powoli dosypujemy mąki, tworząc gęste ciasto, jak na muffinki, ale dobrze wymieszane. Odstawiamy na 5 minut. Dolewamy trochę oleju do ciasta, które w międzyczasie jeszcze zgęstniało tak, żeby dobrze się nabierało i wykładamy po kopiastej łyżce na gorącą patelnię, lekko rozsmarowywując ciasto żeby racuchy nie były za grube. Smażymy z obu stron aż się zezłocą i podajemy gorące, polane dowolnym gęstym i słodkim syropem.
Podejrzewam, że z tego ciasta dałoby się też zrobić niezłe, karmelowe muffinki, ale nie dam za to głowy - w każdym razie wtedy trzeba by podwoić przepis. Smacznego!
czwartek, 21 stycznia 2010
Nie tak zdrowe naleśniki żurawinowe
Wybrałam się do sklepu po zwykłą mąkę, więc nie muszę już robić naleśników na razowej, co się dobrze składa, gdyż moja siostra zażądała słodkich, a słodkich razowych sobie nie wyobrażam... Wysłałam dziecko po dżem do sklepu (gdyż dżem, podobnie jak chleb, należy do tych dóbr luksusowych których zazwyczaj w domu nie mam) i, korzystając z nowo odkrytej metody zastępowania jajka mąką z cieciorki zaczęłam gotowanie:
szklanka mleka sojowego
łyżka mąki z cieciorki
trochę gorącej wody - 2,3 łyżki
2-3 łyżki cukru
garść suszonej żurawiny
mąka
Siekamy drobniutko żurawinę. W dużej misce roztrzepujemy mąkę z cieciorki z gorącą wodą aż powstanie emulsja bez grudek. Dolewamy mleko, wrzucamy cukier i żurawinę i mieszając dosypujemy mąkę do pożądanej konsystencji - ciasto powinno być ciut gęstsze niż zazwyczaj, żeby żurawina się utrzymała. Odstawiamy na 5 minut, rozgrzewamy patelnię i smażymy cienkie naleśniki uważając, żeby ich nie spalić - ja na przykład znowu odruchowo włączyłam palnik na maksa i to był błąd.
Jemy z dżemem, chociaż same w sobie też były dobre.
szklanka mleka sojowego
łyżka mąki z cieciorki
trochę gorącej wody - 2,3 łyżki
2-3 łyżki cukru
garść suszonej żurawiny
mąka
Siekamy drobniutko żurawinę. W dużej misce roztrzepujemy mąkę z cieciorki z gorącą wodą aż powstanie emulsja bez grudek. Dolewamy mleko, wrzucamy cukier i żurawinę i mieszając dosypujemy mąkę do pożądanej konsystencji - ciasto powinno być ciut gęstsze niż zazwyczaj, żeby żurawina się utrzymała. Odstawiamy na 5 minut, rozgrzewamy patelnię i smażymy cienkie naleśniki uważając, żeby ich nie spalić - ja na przykład znowu odruchowo włączyłam palnik na maksa i to był błąd.
Jemy z dżemem, chociaż same w sobie też były dobre.
piątek, 15 stycznia 2010
Zdrowe naleśniki z mąki razowej
Na początku małe wyjaśnienie tytułu: otóż weganizm, powstały w Stanach w latach 40, zrobił się bardziej popularny za czasów hipisów, głównie tych żyjących w komunach po lasach. Ci hipisi mieli absolutnego fioła na punkcie przetworzonych składników i wszystko robili z jak najbardziej naturalnych składników w jak najmniejszych ilościach połączeń: jeżeli obiad, to lekko przyprawione gotowane warzywa, jeżeli ciasto, to z pełnej mąki z otrębami i słodzone sokiem jabłkowym... w rezultacie wszystkie komercyjnie pojawiające się produkty wegańskie przez dłuższy czas były (tak w skrócie) szarawe, mdłe w smaku i trudne do strawienia przez przeciętnego człowieka - i wszystkie były oznaczone na etykietce jako "zdrowe". W ten sposób w Ameryce ukuło się takie skojarzenie, że produkty "zdrowe" (w cudzysłowiu, nie mówimy tu o normalnym użyciu tego słowa) mają kolor błocka, stają otrębami w gardle a w smaku są nieco bardziej aromatyczne od piachu. Poniższe naleśniki są właśnie "zdrowe". I są dobre. Mówię to ja, jak ognia unikająca pełnoziarnistej mąki.
Tak naprawdę zrobiłam je, bo cała biała mąka mi wyszła do ciastek. Ale są dobre, słowo.
szklanka wody
łyżka mąki z cieciorki - besan
duża szczypta kurkumy
łyżka sosu sojowego
trudna do określenia ilość grubej mąki razowej - między szklanką a dwoma
Potrzebne nam pół szklanki ciepłej, prawie gorącej wody, którą wlewamy do miski na ciasto na mąkę z cieciorki. Bierzemy trzepaczkę lub widelec i utrzepujemy aż powstanie pienista masa przypominające roztrzepane jajko.
Dodajemy resztę wody - zimnej! - razem z kurkumą i sosem sojowym i powoli roztrzepując zaczynamy dodawać mąkę aż ciasto osiągnie gęstość ciasta naleśnikowego. Zastanawiałam się przy tym jak to opisać osobie, która nigdy ciasta naleśnikowego nie widziała - to jedna z tych rzeczy (tak jak ciasto biszkoptowe czy drożdżowe) które po prostu trzeba widzieć, żeby je umieć zrobić... no bo jaka to jest konsystencja? sosu pieczeniowego? jogurtu? śmietany?
W każdym razie otrzymane ciasto wylewamy porcjami na rozgrzaną patelnię i smażymy grube małe naleśniki, a la amerykańskie.
Moje zjadłam z resztką serka z nerkowców który zrobiłam do bułeczek. Bułeczki skończyły się szybko, czym jestem niepocieszona. W ramach żałoby upiekłam stos ciastek z melasą.
Tak naprawdę zrobiłam je, bo cała biała mąka mi wyszła do ciastek. Ale są dobre, słowo.
szklanka wody
łyżka mąki z cieciorki - besan
duża szczypta kurkumy
łyżka sosu sojowego
trudna do określenia ilość grubej mąki razowej - między szklanką a dwoma
Potrzebne nam pół szklanki ciepłej, prawie gorącej wody, którą wlewamy do miski na ciasto na mąkę z cieciorki. Bierzemy trzepaczkę lub widelec i utrzepujemy aż powstanie pienista masa przypominające roztrzepane jajko.
Dodajemy resztę wody - zimnej! - razem z kurkumą i sosem sojowym i powoli roztrzepując zaczynamy dodawać mąkę aż ciasto osiągnie gęstość ciasta naleśnikowego. Zastanawiałam się przy tym jak to opisać osobie, która nigdy ciasta naleśnikowego nie widziała - to jedna z tych rzeczy (tak jak ciasto biszkoptowe czy drożdżowe) które po prostu trzeba widzieć, żeby je umieć zrobić... no bo jaka to jest konsystencja? sosu pieczeniowego? jogurtu? śmietany?
W każdym razie otrzymane ciasto wylewamy porcjami na rozgrzaną patelnię i smażymy grube małe naleśniki, a la amerykańskie.
Moje zjadłam z resztką serka z nerkowców który zrobiłam do bułeczek. Bułeczki skończyły się szybko, czym jestem niepocieszona. W ramach żałoby upiekłam stos ciastek z melasą.
sobota, 9 stycznia 2010
Bułki z rozmarynem i suszonymi pomidorami
Sobota to jest taki dzień, kiedy ogarnia mnie ochota na gotowanie, postanowiłam więc wrócić do pieczenia bułek, tym razem w wersji słonej, z dodatkiem suszonych pomidorów i suszonego rozmarynu. Ponieważ lepsze jest wrogiem dobrego, przepis jest taki sam, zmieniają się tylko szczegóły:
łyżeczka suchych drożdży
łyżka cukru (do nakarmienia drożdży)
1,25 szklanki ciepłej wody (można tez użyć mleka)
1,5 szklanki mąki razowej
1,5 szklanki zwykłej mąki
2 łyżeczki soli
1/3 szklanki suszonych pomidorów
opakowanie suszonego rozmarynu
2-3 łyżki oliwy (może być od pomidorów, jeżeli były w oliwie)
Jeżeli używasz pomidorów w oleju, odsącz je na papierowej ściereczce. Jeżeli używasz suchych, namocz je w gorącej wodzie, żeby lepiej się kroiły.
W miseczce lub kubku wymieszaj do rozpuszczenia drożdże z cukrem i wodą. W dużej misce połącz mąki z solą i zrób w środku dołek, do którego wlejesz rozpuszczone drożdże. Wymieszaj masę aż powstanie ciasto i zagnieć je, aż będzie zwarte i sprężyste (może wymagać jeszcze trochę mąki). Odłóż ciasto do miski na godzinę, postaw w ciepłym miejscu i przykryj ścierką, żeby dobrze wyrosło.
Posiekaj drobno namoczone/odtłuszczone pomidory. Wyjmij ciasto z miski i wgnieć w nie pomidory, rozmaryn i oliwę, aż będą równomiernie rozmieszczone. Pokrój ciasto na 16 kawałków:
i z każdego zrób kulkę. Ułóż kulki na natłuszczonej blasze i przykryj ponownie ścierką- muszą jeszcze trochę wyrosnąć, daj im pół godziny do godziny w ciepłym miejscu. Potem wstaw je do piekarnika nagrzanego na 180 stopni i piecz przez pół godziny. Możesz sprawdzić wykałaczką, czy ciasto już jest upieczone - wybierz jedną bułkę z przodu i jedną z tyłu blachy, bo piekarnik może nierówno piec. To nie będzie jednak konieczne, ponieważ bułki w fazie dojrzałości pachną na całą kuchnię a jeżeli po otwarciu piekarnika zobaczysz, że część z nich zaczęła z boku pękać, to na pewno są gotowe.
To są idealne bułki do posmarowania ich masłem, którego jednak nie jem, więc możliwymi opcjami pozostają:
- zjedzenie ich na sucho do kawy bo i tak są dobre
- rozgniecione awokado z solą i pieprzem
- trochę oliwy
- zrobić z nich normalne kanapki z obkładem (profanacja)
- odrobina pesto: zwykłego, szpinakowego, miętowego, pokrzywowego...
- jakiś domowy serek wege, np krem cheddar albo z nerkowców albo migdałowy...
Macie jeszcze jakieś pomysły?
Jak ktoś ostatnio zauważył, na blogach panuje niesamowita moda na domowe pieczywo, a ponieważ mnie to nigdy nie interesowało zaczęłam się zastanawiać: może ja, programowo robiąca odwrotnie, uległam w końcu jakiejś modzie? Robiąc bułki rozwiązałam jednak zagadkę i to na własną korzyść; żadna moda. Po prostu lubię zagniatać ciasto. Plus, domowe bułeczki są śliczne i słodziutkie jak małe kotki i wszystkie osoby, które się nimi zachwycają, mają absolutną rację.
P.S. Zresztą lepiej ulec modzie na pieczenie chleba niż modzie na Zmierzch... brr
Macie jeszcze jakieś pomysły?
Jak ktoś ostatnio zauważył, na blogach panuje niesamowita moda na domowe pieczywo, a ponieważ mnie to nigdy nie interesowało zaczęłam się zastanawiać: może ja, programowo robiąca odwrotnie, uległam w końcu jakiejś modzie? Robiąc bułki rozwiązałam jednak zagadkę i to na własną korzyść; żadna moda. Po prostu lubię zagniatać ciasto. Plus, domowe bułeczki są śliczne i słodziutkie jak małe kotki i wszystkie osoby, które się nimi zachwycają, mają absolutną rację.
P.S. Zresztą lepiej ulec modzie na pieczenie chleba niż modzie na Zmierzch... brr
środa, 6 stycznia 2010
Pieczony tempeh do kanapek
Jak napisałam w poprzednim poście, miałam pewne problemy z komórką, ale w końcu udało mi się wydobyć zdjęcia:)
Pieczone tempeh powstało na potrzeby obiadu, ale że było go stanowczo za dużo, zostawiłam trochę do kanapek na śniadanie i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Bardzo je lubię, ale ciągle jem po prostu krojone i ewentualnie podgrzane, a że na obiad miałam tam wyszukaną potrawę jak frytki postanowiłam trochę się postarać i wraz z nimi upiec też tempeh. Po przeczytaniu iluś przepisów w internecie doszłam do kompilacji smaków, która wydawała się najsmaczniejsza dla mnie - oto przepis:
1 paczka smażonego tempeh (lub 100g świeżego, jeżeli ktoś ma)
pół szklanki przecieru pomidorowego
2 łyżki ciemnego sosu sojowego
szklanka wody
W naczyniu żaroodpornym mieszamy przecier i sos, dolewamy pół szklanki wody. Tempeh kroimy na plastry i układamy na dnie naczynia. Dolewamy tyle wody, żeby sos przykrywał tempeh na ok 0,5 cm. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego na 250 stopni na pół godziny - tempeh jest gotowy gdy cały sos wyparuje i zostawi gęstą warstwę na jedzeniu.
Jemy ciepły lub wstawiamy do lodówki na kilka godzin - przegryzie się i będzie jeszcze smaczniejszy. Jemy na kanapkach, jak plastry pieczeni.
Szukając przepisu na tempeh trafiłam na fajny fiński blog z ciekawymi przepisami, i część z nich zamierzam zrobić w najbliższym czasie:
Ciasto truskawkowe - śliczne i różowe, jak można takiego nie chcieć?
Ciasto migdałowe
Babeczki kiwi - popatrzcie na to zdjęcie i powiedzcie, że nie macie ochoty na słodycze.
Ciasto daktylowe - jako że zawiera świeże daktyle mogę go nie zrobić tak szybko, ale wygląda pysznie.
Mleko sojowe z przyprawami - idealne na zimny dzień.
W związku z moim postanowieniem pralinkowym: słodkie marmoladki, krówki mocha , chokladbollar oraz z innej beczki (bloga) - rachatłukum, które uwielbiam
krem z nerkowców z tego przepisu i nadzienie do tartaletek z tego
dwa rodzaje klopsików idealne na drugie śniadanie na wynos: lwie głowy oraz tofuklopsy
marchewki duszone w winie - uwielbiam duszone marchewki
Sezamowo-fasolowe krokiety
Farinata w ramach pieczywa na rano
Czekoladowe ciasta - kwadratowe, pijane i dekadenckie
prześliczne czekomorelowe babeczki i czekoladowe ciastka z czerwonym winem - kto by ich nie zrobił?
ciacho kawowo-cynamonowe (czy widać po tej liście, że brakuje mi świątecznej nadwyżki cukru?)
migdałowe zawijańce
Żeby nie było, że to jakaś reklama innego bloga, na innych też znalazłam ciekawe przepisy - tylko że je czytam regularnie, więc nie uzbierały się w takiej ilości:
Podwójnie zielona zupa na szare dni
coś, co może być ciekawe, czyli krem z cieciorki z miętą
sos grzybowy na nerkowcach, zapowiada się ciekawie
Interesujący przepis na makaron z orzechami
na moją miłość do awokado - Muffaletta
Batoniki figowe które miałam właściwie robić po świętach, ale powstrzymał mnie absolutny brak płatków owsianych w sklepach. Bardzo dziwne.
śmieszne ciacha które wołają do mnie "zweganizuj nas!"
miłego czytania ;)
Pieczone tempeh powstało na potrzeby obiadu, ale że było go stanowczo za dużo, zostawiłam trochę do kanapek na śniadanie i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Bardzo je lubię, ale ciągle jem po prostu krojone i ewentualnie podgrzane, a że na obiad miałam tam wyszukaną potrawę jak frytki postanowiłam trochę się postarać i wraz z nimi upiec też tempeh. Po przeczytaniu iluś przepisów w internecie doszłam do kompilacji smaków, która wydawała się najsmaczniejsza dla mnie - oto przepis:
1 paczka smażonego tempeh (lub 100g świeżego, jeżeli ktoś ma)
pół szklanki przecieru pomidorowego
2 łyżki ciemnego sosu sojowego
szklanka wody
W naczyniu żaroodpornym mieszamy przecier i sos, dolewamy pół szklanki wody. Tempeh kroimy na plastry i układamy na dnie naczynia. Dolewamy tyle wody, żeby sos przykrywał tempeh na ok 0,5 cm. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego na 250 stopni na pół godziny - tempeh jest gotowy gdy cały sos wyparuje i zostawi gęstą warstwę na jedzeniu.
Jemy ciepły lub wstawiamy do lodówki na kilka godzin - przegryzie się i będzie jeszcze smaczniejszy. Jemy na kanapkach, jak plastry pieczeni.
Szukając przepisu na tempeh trafiłam na fajny fiński blog z ciekawymi przepisami, i część z nich zamierzam zrobić w najbliższym czasie:
Ciasto truskawkowe - śliczne i różowe, jak można takiego nie chcieć?
Ciasto migdałowe
Babeczki kiwi - popatrzcie na to zdjęcie i powiedzcie, że nie macie ochoty na słodycze.
Ciasto daktylowe - jako że zawiera świeże daktyle mogę go nie zrobić tak szybko, ale wygląda pysznie.
Mleko sojowe z przyprawami - idealne na zimny dzień.
W związku z moim postanowieniem pralinkowym: słodkie marmoladki, krówki mocha , chokladbollar oraz z innej beczki (bloga) - rachatłukum, które uwielbiam
krem z nerkowców z tego przepisu i nadzienie do tartaletek z tego
dwa rodzaje klopsików idealne na drugie śniadanie na wynos: lwie głowy oraz tofuklopsy
marchewki duszone w winie - uwielbiam duszone marchewki
Sezamowo-fasolowe krokiety
Farinata w ramach pieczywa na rano
Czekoladowe ciasta - kwadratowe, pijane i dekadenckie
prześliczne czekomorelowe babeczki i czekoladowe ciastka z czerwonym winem - kto by ich nie zrobił?
ciacho kawowo-cynamonowe (czy widać po tej liście, że brakuje mi świątecznej nadwyżki cukru?)
migdałowe zawijańce
Żeby nie było, że to jakaś reklama innego bloga, na innych też znalazłam ciekawe przepisy - tylko że je czytam regularnie, więc nie uzbierały się w takiej ilości:
Podwójnie zielona zupa na szare dni
coś, co może być ciekawe, czyli krem z cieciorki z miętą
sos grzybowy na nerkowcach, zapowiada się ciekawie
Interesujący przepis na makaron z orzechami
na moją miłość do awokado - Muffaletta
Batoniki figowe które miałam właściwie robić po świętach, ale powstrzymał mnie absolutny brak płatków owsianych w sklepach. Bardzo dziwne.
śmieszne ciacha które wołają do mnie "zweganizuj nas!"
miłego czytania ;)
Awokado na śniadanie x2,5
Wygląda na to, że wszyscy poza mną wrócili już po świętach i sylwestrze do regularnego zamieszczania postów... czas więc się zebrać i też wrócić, co może być o tyle trudne, że posiałam gdzieś ładowarkę i nie mogę przegrać zdjęć:) Mogę bazować tylko na tych sprzed sylwestra, tak więc dzisiaj post na temat awokado w kanapkach i awokado w sałatkach, częściowo zilustrowany.
Nadeszła ta cudowna pora roku, kiedy awokado jest tanie, więc zjadam je praktycznie codziennie. Na święta kupiłam też zapas przecenionego salami sojowego (tego w plasterkach, a nie wędzonego okropieństwa) i tak oto zbudowałam piętrową kanapkę, z pełnoziarnistego chleba, musztardy, salami, pomidorów ze słoika, marynowanej cebuli, awokado posypanego pieprzem ziołowym i solą oraz sosu chili:
Bezchlebowym (i bardzo pysznym) pomysłem na śniadaniowe awokado jest dość egzotyczna sałatka, składająca się z pokrojonych w drobną kostkę:
1 awokado
1 średniego jabłka
2 dojrzałych kiwi
łyżki octu balsamicznego
łyżeczki soku z pomarańczy
szczypty brązowego cukru
szczypty pieprzu
Ocet, sok i przyprawy wymieszane do rozpuszczenia cukru dają nam pyszny sos, którym polewamy pokrojone owoce. Sałatka jest genialna: jabłka są chrupiące, awokado maślane, rozpływające się w ustach a kiwi słodkie i orzeźwiające - doskonała sałatka na porannego kopa. Zrobiłam jej też bardzo ładne zdjęcie:
Jako że dostałam się już do zdjęć, oto bonus w postaci awokado z ziołową sojecznicą i tostami:
Zostańcie przy odbiornikach, zaraz dojdzie drugi post o przepysznym pieczonym tempeh.
Nadeszła ta cudowna pora roku, kiedy awokado jest tanie, więc zjadam je praktycznie codziennie. Na święta kupiłam też zapas przecenionego salami sojowego (tego w plasterkach, a nie wędzonego okropieństwa) i tak oto zbudowałam piętrową kanapkę, z pełnoziarnistego chleba, musztardy, salami, pomidorów ze słoika, marynowanej cebuli, awokado posypanego pieprzem ziołowym i solą oraz sosu chili:
Bezchlebowym (i bardzo pysznym) pomysłem na śniadaniowe awokado jest dość egzotyczna sałatka, składająca się z pokrojonych w drobną kostkę:
1 awokado
1 średniego jabłka
2 dojrzałych kiwi
łyżki octu balsamicznego
łyżeczki soku z pomarańczy
szczypty brązowego cukru
szczypty pieprzu
Ocet, sok i przyprawy wymieszane do rozpuszczenia cukru dają nam pyszny sos, którym polewamy pokrojone owoce. Sałatka jest genialna: jabłka są chrupiące, awokado maślane, rozpływające się w ustach a kiwi słodkie i orzeźwiające - doskonała sałatka na porannego kopa. Zrobiłam jej też bardzo ładne zdjęcie:
Jako że dostałam się już do zdjęć, oto bonus w postaci awokado z ziołową sojecznicą i tostami:
Zostańcie przy odbiornikach, zaraz dojdzie drugi post o przepysznym pieczonym tempeh.
Subskrybuj:
Posty (Atom)