niedziela, 10 października 2010

Tofu Reuben

Wiedziałam, że jest kanapka, która się tak nazywa, ale kojarzyła mi się głównie z dialogiem z filmu "the Lookout". Bohaterowie chcą założyć bar szybkiej obsługi i idą z biznesplanem do banku, gdzie wywiązuje się taka rozmowa:
- widzę, że każda z waszych kanapek ma jakieś imię. Kim są ci ludzie?
- to są imiona ludzi, których lubię i cenię, który mi w jakiś sposób pomogli.
- Aha...
- Właściwie moglibyśmy nazwać jedną kanapkę po panu, taki pan życzliwy dla nas. Jak się pan nazywa?
- Nie, nie trzeba.
- Ale proszę, bez pana nie dostaniemy kredytu, to bardzo duża pomoc.
- Naprawdę nie trzeba.
- Nalegam. Jak ma pan na imię, na R... Richard?
- Reuben...

To było wszystko. Na pewno nie wiedziałam, że to kanapka z kapustą kiszoną! Czy to nie dziwne? Można jeść kapustę z grzybami pomagając sobie chlebem, ale położenie na nim kapusty wzbudza jakiś wewnętrzny sprzeciw... postanowiłam go pokonać i wykorzystałam przepis na Tailgatin' Tofu Reuben z Vegan College Cookbook:


zdecydowanie trzeba było wybrać inny kolor talerza
chleb żytni
pół paczki tofu - ja użyłam wędzonego, w przepisie jest naturalne
kapusta kiszona, jakaś garść
musztarda
płatki drożdżowe, pominęłam

Pokroić cienko tofu, odcisnąć, posmarować chleb musztardą, na niego tofu, na tofu kapustę, na kapustę płatki drożdżowe - pomysł wydał mi się okropny, przykryć, zjeść.

O dziwo była to bardzo dobra kanapka - na tyle, że zaraz poszłam i zrobiłam sobie drugą, tyle że na grubej bułce i na ciepło. Lepsze, moim zdaniem.


Kanapka bierze udział w akcji Oswajamy Tofu - siadłam sobie w tygodniu rano w łóżku z kawą i stosem książek, żeby poszukać jakichś nowych przepisów do akcji, bo specjalnie z tym tofu kreatywna nie jestem, mogłabym jeść tylko sojecznicę z prażoną cebulką i parówką i byłabym szczęśliwa. To są rezultaty poszukiwań:

 

A później tego samego dnia trafiłam na listę, która mi się skojarzyła z tym posiedzeniem:)

Jesteś uzależnion@ od wegańskiego pieczenia jeżeli:
  • czytasz do poduszki książki kucharskie
  • wstajesz wcześniej rano, żeby coś upiec
  • Zabierasz się za pieczenie po północy, bo naszła cię wena.
  • ciągle przeglądasz wegańskie blogi.
  • kupujesz egzotyczne składniki do pieczenia, mimo że nie masz pojęcia, co z nimi zrobić.
  • przejdziesz każdą odległość żeby kupić potrzebny składnik.
  • masz termometr do piekarnika.
  • śni ci się pieczenie.
  • pieczesz więcej, niż twoje otoczenie może zjeść.
  • tyjesz.
  • musisz sobie wyznaczyć tygodniowy limit pieczenia.
  • przekraczasz swój tygodniowy limit pieczenia .
  • wypróbowujesz te same przepisy z różnymi zastępnikami jajka.
  • wypróbowujesz te same przepisy z różnym mlekiem.
  • zaczynasz blog który niechcący staje się blogiem o wegańskich wypiekach.
  • zaczynasz karmić swoich współpracowników tym, co pieczesz, żebyś nie musiał/a tego sam/a jeść.
  • zastanawiasz się nad odłączeniem piekarnika na miesiąc, żeby cię nie kusiło... co z oczu to z serca?
  • masz więcej blach i foremek niż garnków i talerzy.
  • większość twoich szafek zawiera składniki potrzebne do pieczenia i dekoracji.
  • Zaczynasz wymyślać okazje do pieczenia - Dzień PMSa, Nieurodziny...
  • Nie porzucasz przepisu dopóki nie zrealizujesz go idealnie.
  • podoba ci się pomysł pójścia na kurs kulinarny i zostania wegańskim piekarzem.
  • mieszanie mokrego z suchym cię uszczęśliwia.
     
    I co, jesteście uzależenieni? :>

2 komentarze:

  1. Co do kapusty kiszonej...Z dzieciństwa pamiętam taką oto kanapkę: pajda świeżego, chrupiącego chleba, na to tyle kiszonej kapusty,żeby jeszcze dało radę się utrzymać na chlebku, kapustkę skrapiamy Magi (lub inną przyprawą w płynie, opcjonalnie sos sojowy) i wcinamy. Jedno z najpyszniejszych wspomnień z dzieciństwa.Teraz też tak jadam,choć kapusta ze sklepu pozostawia wiele do życzenia.

    OdpowiedzUsuń

Pisz na temat :>

Ranking i toplista blogów i stron