Ostatnio w markecie przy kasie pani zapytała, gdzie leżą te szynki sojowe, bo jej syn też jest wegetarianinem i tu pewnie będzie taniej. Najpierw się oburzyłam (w duchu) na podejście nie jem szynki=jem podróbkę szynki, ale w sumie sama ją kupowałam, więc pies wie, może chłopak się zdrowo odżywia, tylko ma kanapkowe kryzysy związane z nadopiekuńczą mamusią i pakowaniem śniadania do szkoły. W każdym razie powiedziałabym, że istnieją dwa - i TYLKO dwa - rodzaje rozumienia naszej diety przez ogół:
- jemy kiełki, sałatę i same rzeczy pozbawione białka
- jemy pełno sera i podróbki mięsa
No i to jest właśnie takie drugiego typu śniadanie, czyli nieszczęśliwy weganin odrabia sobie soją:)
- mocna kawa
- parówka sojowa w cieście (została od kolacji)
- grahamka posmarowana oliwą czosnkową, z plasterkami sojowego salami, które zaczyna mi coraz bardziej smakować, paskami konserwowej papryki i połówkami mojej nowej miłości - marynowanych cebulek.
Nie muszę chyba mówić, że inspiracją śniadania był 1) ch*** zimno 2) Brak jakichkolwiek ludzkich warzyw w domu.
a raczej śniadanie wg niby-mięsożercy ;-)
OdpowiedzUsuńparowkozercy! :)
OdpowiedzUsuń