środa, 25 listopada 2009

Produkt rewju: wędzone salami roślinne

Miałam ambitne plany pieczenia kilku rodzajów muffinek i ciastek (nie mogłam się zdecydować), ale wstałam za późno, więc tylko poszłam po bułki. Kupiłam poprzedniego dnia, czyli wczoraj, "wędzone salami", produkt czeski, opisany po czesku, z długą listą składników w języku polskim (produkt zdecydowanie glutenowy) i niniejszym dzielę się wrażeniami:


Kiełbasa nie pachnie niczym konkretnym, co jest jej pierwszym plusem. Kroi się znośnie, ale nadal jest zbyt miękka, żeby pokroić ją cieniutko - sprężynuje pod nożem. W smaku producent starał się nadać uzasadnienie nazwie, więc jakiś salamiowaty posmak jest, ale nie za bardzo mięsny. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia czym ten produkt smakuje, i nie polecałam go z tego powodu nikomu; na pewno nie jest to salami ani wędzone. Ponoć to najsmaczniejszy z produktów z serii, co w połączeniu z ceną skutecznie odstrasza mnie od kupowania następnych. Nie zrozummy się źle, to nie jest złe - jest nijakie. Nadaje się do pokrojenia na kanapki, ale szczerze mówiąc wolę już najdziwniejszą pastę kanapkową, dajmy na to kalafiorow0-ananasową, niż taką bezsensowną kiełbasę.

Teraz dostanę 17 komentarzy na temat tego, jakie te czeskie kiełbasy są pyszne :)

Idę do sklepu po mąkę. I cukier.

12 komentarzy:

  1. działam to w sklepie i cena mnie odstraszyła. szczytem wszystkiego jest wegańska kaszanka, w życiu jej nie kupię

    OdpowiedzUsuń
  2. Kaszankę mam ochotę kiedyś zrobić, tak dla jaj jako danie obiadowe:) Ale najlepsze są zagraniczne przepisy na kaszankę, które w ogóle koncepcji tego produktu nie rozumieją i zabarwiają całość sokiem z buraka na makabrycznie czerwony kolor... a ja myślę, że taka kaszanka z pęczaku otoczonego na przykład farszem grzybowym to mogłaby być niezła.

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe też się skusiłam na tą kiełbaskę i mam bardzo podobne odczucia jak Ty. Mnie zwyczajnie nie smakowała, po jednej kanapce jakiś dziwny posmak mnie odrzucił i nie miałam ochoty na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. hmm, jakoś nie przepadam, za tymi wszystkimi wegańskimi kiełbasami, wędlinami, smalcami. Ani to smaczne, ani to zdrowe. Może też to, że ja nawet za czasów, kiedy jadłam mięso nigdy nie tykałam takich rzeczy, bo byłam dzieckiem które najchętniej jadłoby tylko pierogi z truskawkami, naleśniki z serem, pomidorową, ogórkową, warzywną i chleb z pomidorem, kwaszonym ogórkiem i cebulką. I jakoś nie brakuje mi smaku mięsa i takie zastępcze kiełbasy nie dla mnie. Wprawdzie mam zazwyczaj parówki sojowe w lodówce, ale kupują mi je rodzice i leżą czekając na jakiś kryzys, kiedy nie będę miała co jeść albo na koniec terminu ważności, kiedy będę musiała je zjeść, bo się zepsują. Ale ja prawie wszystko robię sama: pasty, "twarożki", pasztety. A swoją drogą szaleństwo się szykuje w niedziele na skłocie Rozbrat, bo robimy z chłopakiem koncert i będziemy sprzedawać benefitowe jedzenie - konkrety i słodkości :) zapraszam, wiec na 29.11 na 20.00 na skłot:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po namyśle i doświadczeniach z tymże salami stwierdzam, że ja tez nie przepadam - lubię parówki sojowe wędzone, je tak, ale chyba nic innego z wędlin sojowych mi nie przypadło na stałe do gustu. Mogę, jak nie mam czasu, kupić sobie jakiś pasztet, lubię seitan na obiad, ale funkcji mięsnej w moim jadłospisie nie spełniają. Tak samo jedynym atutem tego salami jest dla mnie to, że łatwo je pokroić na kanapki. Ale z pomidorem smaczniejsze, zgadzam się w całej rozciągłości.

    W niedzielę pracuję do 21:00 przynajmniej, ale potem chętnie wpadnę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. spoko, coś się ostanie. Zresztą najwyżej odłożę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. mi też to salami nie smakowało! ba! było wręcz paskudne! miało dziwny oleisty posmak i z wierzchu było takie kleiste! ale wędliny polsoi, które kiedyś mnie strasznie odrzucały, teraz są chyba moim ulubionym jedzeniem (wędlina ze śliwkami!) - lubię pasty etc ale czasmi chcę się w coś w plasterku wgryźć

    OdpowiedzUsuń
  8. Trochę nie rozumiem... Zawsze mnie ciekawiło, po co wegetarianie kupują te udawane wędliny? Przecież skoro nie je się mięsa... no nie wiem. Kiełbasa sojowa brzmi nieco absurdalnie. Tylko proszę się nie obrażać, tak, z ciekawości pytam.
    Dla mnie sprawa jest prosta, jeśli na przykład nie jadam brukselki, to nie szukam "marchewkowej brukselki"... a może źle kombinuję? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem, dlaczego "wegetarianie" kupuja, mogę tylko odpowiedzieć za siebie:L lubię eksperymentowac i po prostu próbuję wszystkiego, co mi się nawinie i na co mnie stać. Jeżeli mi zasmakuje to mam w nosie, czy to podróba mięsa czy nie, po prostu kupuję - a to wyglądało na smaczne, niestety okazało się inaczej.

    z tego co wiem, w większości wędliny sojowe są produkowane nie dla wegetarian dobrowolnych, tylko takich, co czują się zmuszeni np przez alergie albo poglady rodzinno-religijne.

    OdpowiedzUsuń
  10. A, jeszcze co do marchewkowej brukselki pozwole się nie zgodzić - przecież na tym polega doprawianie, gotowanie w bulionach i zapiekanie z serem - zmieniamy smak i z czegoś zdrowego albo łatwo dostępnego, ale średnio smacznego robimy coś naprawdę dobrego. Porównaj surową marchewke, marchewkę z rosołu, marchewkę duszoną w karmelu i taką w cieście marchewkowym - lubisz ja we wszystkich wydaniach?

    OdpowiedzUsuń
  11. Akurat marchewkę uwielbiam w każdej postaci, ale wiem, nie o to przecież chodzi. Zresztą przyprawy mają na celu wydobyć, podkreślić smak potrawy, nie zmodyfikować go w zupełności. Kiełbasa sojowa to moim zdaniem inna historia niż doprawiona marchewka :) Zapytałam z ciekawości... czy to tęsknota za smakiem mięsa, czy może inna sprawa. Pozdrawiam serdecznie! Twój blog jest dla mnie kopalnią :)

    OdpowiedzUsuń

Pisz na temat :>

Ranking i toplista blogów i stron